wtorek, 16 kwietnia 2013

Absurda


Brunetka raz po raz wpatrywała się w zdjęcie szczęśliwej pary. Gdyby spojrzała teraz na zegar, uświadomiłaby sobie, że od dobrych dwóch godzin siedzi na dywanie przed kominkiem i pustym wzrokiem wpatruje się w fotografię.

To nie wina życia
Ani tego, który Cię skrzywdził
Ty sama się ranisz
Podając linę 
wirtualnej miłości
Potrząsneła głową i sięgnęła do butelki białego wina, która znajdowała się przy jej nogach. Pociągnęła łyk i przymknęła oczy. Czuła jak alkohol miesz się z bólem, który trawił jej wnętrze. Nie mogła tego zrozumieć. Po prostu nie mogła. Zostawił ją. Jak gdyby nigdy nic, zostawił ją. Po czterech latach. Latach, jak jej się zdawało, wypełnionych miłością. I dlaczego?
To nie wina księżyca
Ani nieba, ani słońca
Twój instynkt wciąż choruje
Twoje serce nie uczy się na błędach
Uwielbiała wplatać palce w jego miękkie włosy. Kochała sposób w jaki na nią patrzył. Przez ostatnie lata był najważniejszą osobą w jej życiu. Jej opoką. Jej szczęściem. Z łatwością mogła przywołać w głowie obrazy ich szczęśliwych chwil. Wspólne wyjazdy, wycieczki po górach, nocne kąpiele w morzu, tańczenie na ulicach Rio, obiady w kameralnych restauracjach czy chociażby wspólne oglądanie filmów w domowym zaciszu. I pomyśleć, że na początku się wzbraniał przed braniem udziału w mugolskich rozrywkach. Tak samo jak ona wzbraniała się przed wsiadaniem z nim na miotłę. Zdusiła śmiech, kiedy przypomniało jej się jak podczas jednego z koleżeńskich meczy Draco wciągnął ją na swoją miotłę, by razem złapali znicza. Koleżeńskie mecze. Widać mężczyźni w każdym wieku, lubią uprawiać grupowe sporty. A może po prostu nigdy nie dorastają.
Zawsze się okłamywałaś
Zagubiona w jego spojrzeniu                                                                                           

Czemu teraz wciąż szukasz tam, gdzie nie ma już nic
  
I pomyśleć, że wszyscy ją ostrzegali. Mówili, że tacy jak on się nie zmieniają. A ona jak zwykle wiedziała lepiej. Kiedy wpadła na niego w księgarni, trzy lata po wojnie nie spodziewała się, że tak to się skończy. Że odda mu swoje serce, swoje marzenia i pragnienia. Że po latach oglądania się za siebie, życia w ciągłym strachu, to w jego ramionach odnajdzie spokój.
Nie błądź w ciemności                                                                                                  
On nigdy Cię nie kochał                                                                                                 
On jedynie pozwolił Ci zakosztować szaleństwa
                                                                                                                     

Wojna nie pozostawiła nikogo takim samym. Każdy zmagał się z większą lub mniejszą traumą. Ona cierpiała co noc, mając koszmary, zresztą jak wszyscy, którzy brali udział w bitwie. W dodatku w wyniku oberwania klątwą, od czasu do czasu traciła władanie w lewej ręce. No i nie używała magii. Nie była w stanie.
A on? Kiedy tylko go zobaczyła wiedziała, że jest w nim coś innego. I nie chodziło o szramę, która zdobiła jego policzek. Ku jej zaskoczeniu, ten blondwłosy arystokrata nauczył się co znaczy pokora. Choć nadal lubił rzucać złośliwe uśmiechy, podnieść brew w akcie rozbawienia czy niedowierzania. To nigdy nie usłyszała, by uważał kogoś za gorszego od siebie.
Życie to nie to         
Otwórz oczy                                                                                                                     
I puść w zapomnienie jego pocałunki

Najpierw się zaprzyjaźnili. Umawiali w wolnym czasie na kawę. Dyskutowali o codziennych sprawach. Nawet żartowali z tego, co działo się jeszcze w szkole. Lubiła sposób w jaki się uśmiechał. Jak wokół jego oczu malowały się delikatne zmarszczki.  Pamiętała jak pierwszy raz znalazła się w jego ramionach. Choć przez przypadek. Umówili się na spacer po ośnieżonym parku. Szli ramię w ramię omawiając książkę, którą ostatnio każde z nich przeczytało. Tak się zamyśliła, że zapomniała patrzeć pod nogi. I wtedy się poślizgnęła. Zapewne wylądowałaby z hukiem na twardym chodniku, gdyby nie refleks mężczyzny. Refleks i ramiona, które ją podtrzymały. Pamiętała jak zażartowała, że z takim refleksem nic dziwnego, że był szukającym. Odpowiedział jej, że nadal jest. Nadal gra z przyjaciółmi w quidditch’a.
Nie bądź absurdalna,
Zawsze po zimie nadchodzi lato

Zaprosił ją na jeden z takich towarzyskich meczy i od tej pory była już na każdym, by go dopingować. A potem zapoznała go ze swoimi przyjaciółmi, którzy prócz pojedyńczych wyjątków, wkrótce zostali także jego przyjaciółmi. Tydzień po tym jak się do niego wprowadziła, przedstawił ją swoim rodzicom. Nawet po latach, siedząc teraz na miękkim dywanie, potrafiła sobie przypomnieć zdenerwowanie jakie odczuwała tamtego dnia. Wiedziała, że coś pójdzie nie po jej myśli. I się nie myliła. Kiedy miała podać Narcyzie półmisek z jedzeniem, jej lewa ręka jak na złość odmówiła jej posłuszeństwa, co skończyło się wylądowaniem ratatouille na śnieżnobiałym obrusie.
Podnieś się z ziemi, a ja zobacze Cię wzlatującą
Oczywiście Draco jak zwykle pospieszył jej z ratunkiem. Nie kryła zaskoczenia, kiedy okazało się, że od czasów bitwy Lucjusz nie był w stanie sam chodzić, dlatego też nie rozstawał się ze swoją laską, zaś jego żona walczyła z wciąż powracającymi napadami lęku. I nagle zrozumiała, że wszyscy są jedynie ludźmi. Że tak samo cierpieli przez ostatnie lata.
Znasz tą grę,
Gdzie już wiesz, że nie wygrasz.

Pamiętała jego pocałunki na swojej skórze. Dotyk jego dłoni. I naraz zabrakło jej tchu. Śmieszne jak łatwo przychodziło jej wspominanie szcześliwych chwil, podczas gdy kiedy próbowała znaleźć te smutne, to w głowie miała jedynie pustkę. Poza jednym. Tym ostatnim. Kiedy stwierdził, że to koniec. Że muszą się rozstać. Że miłość się skończyła. Czy znalazł kogoś? Minęło już pół roku, a ona dalej się nie pozbierała podczas gdy on, podobno nie marnował czasu.
Księżniczka z bajki, która nie istnieje,
Pożegnaj się z tym kim byłaś

Kobieta westchnęła i raz jeszcze podniosła do ust butelkę. A potem jak zwykle położyła się na dywanie i zamknęła oczy. By w tej pozycji przespać sto dziewiędziesiątą trzecią noc z rzędu.

*Anahi "Absurda"

4 komentarze:

  1. łaał.
    omg.. jestem zachwycona. łał..
    świetna miniaturka.. ;)
    czekam na nastepna ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Niesamowite emocje mną targały, kiedy to czytałam. Jeszcze wplotłaś piosenkę Anahi - dziewczyno dobrze zrobiłaś! To tworzy niesamowitą całość. Trafiłaś w sam środek mojego serca, wspomnienia się odezwały, w których piosenka ta odgrywała wielką rolę - dzięki Ci wielkie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję : )
      Prawdę mówiąc jak tylko usłyszałam tę piosenkę wiedziałam, że będzie dobrym materiałem na opowiadanie czy miniaturkę, poza tym (mam nadzieję, że nie zabrzmi to górnolotnie), zawdzięczam Anahi naprawdę wiele i chciałam, by więcej osób mogło zaznajomić się z jedną z jej piękniejszych piosenek (dlatego może pewnego dnia odniosę się także do "Alergico").

      Usuń
    2. Spokojnie, ja też bardzo dużo zawdzięczam Anahi :) Mam nadzieję, że stworzysz miniaturkę/opowiadanie oparte na Alergico, przeczytam bardzo chętnie! :) Dużo weny życzę :)

      Usuń