wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 2


Gdy tylko bitwa się zakończyła, poczułam jak opadają ze mnie emocje. Jednak zamiast wyczerpania, czułam podekscytowanie. Byłam taka szczęśliwa, taka wolna. Mogłam wszystko. Nikt mi już nie zagrażał. Ani mnie, ani moim przyjaciołom. Kiedy już w miarę uprzątneliśmy ciała poległych i wyściskaliśmy się nawzajem z radości, pomyślałam, że powinnam ostatni raz przejść się po Hogwarcie. Zamku, który przez sześć lat był moim domem.
Weszłam powoli przez nieistniejące już w zasadzie drzwi i zaczęłam się przeciskać między gruzami. Weszłam po schodach na kolejne piętro i zaczęłam przemierzać powoli jeden korytarz po drugim. Jednocześnie próbowałam wchłonąć w siebie atmosferę tego miejsca. Poczuć je ostatni raz. Jednak zamiast tego poczułam uderzenie i czyjeś ciało pod moimi rękoma. Potem przyszedł zapach. Podniosłam głowę i ujrzałam jego. Czułam, że całe moje ciało pulsuje od nadmiaru adrenaliny. Jego ciało także pulsowało. Nie wiem dlaczego to zrobiłam, do dziś nie potrafię sobie odpowiedzieć na to pytanie, mimo, że minęło już parę lat. Ale jeden, jedyny raz w życiu poszłam za impulsem. Impulsem, który niespodziewanie przebył drogę z mojego serca do głowy. Uderzył tak nagle, że nie miałam czasu, by się nad czymkolwiek zastanowić.Pocałowałam go, a on ku mojemu zaskoczeniu oddał pocałunek. Niewiele pamiętam z tego co póżniej się zdarzyło. Pamiętam tylko, że pocałunki stawały się coraz bardziej łapczywe, a moja ręka zginęła gdzieś w jego miękkich włosach. Po chwili zostałam praktycznie pozbawiona resztek zniszczonego już ubrania. Nie wiem co się działo wtedy w mojej głowie. Jedyne co dziś wspominam to ciepło jego ciała i coraz szybsze oddechy. Jęki. Podniecenie. Przyjemność. Zatraciłam się w chwili. Ja, Hermiona Granger najbardziej odpowiedzialna osoba w całym Hogwarcie straciłam panowanie nad rozumem i dałam się ponieść kaprysom mojego ciała i kto wie czy nie ducha. Pamiętam jeszcze jak opadłam na ziemię zmęczona i zamknęłam powieki rozkoszując się chwilą. Nie wiem co się póżniej działo. Wiem tylko, że obudziłam się naga na korytarzu w szkole magii do której uczęszczałam przez sześć lat.
Obudziałam się naga i samotna. Nikogo więcej nie było. Cisza wręcz dźwięczała mi w uszach. Wydarzenia ostatnich godzin wydawały mi się snem. Czymś kompletnie nierealnym. Z drugiej strony jak wytłumaczyć fakt, że leżałam tam kompletnie goła? Zaczęłamsię nawet zastanawiać czy od nadmiaru szczęścia i podniecenia zwycięstwem nie zwariowałam. Powoli podniosłam się i ubrałam. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć. Wiem tylko, że niedługo potem wyszłam z zamku i teleportowałam się do Nory, wprost w ramiona przejętych moją nieobecnością przyjaciół. Pamiętam jak zadawali pytania
-Gdzie byłaś?
-Co się z tobą działo?
-Jak się czujesz?
-Wszystko w porządku?
-Wyglądasz jakoś inaczej…- to stwierdzenie padło z ust Rona. Wiem, że coś mówiłam, ale nie pamiętam co.
Kiedy zamykam oczy nadal czuję ciepło twojego ciała
Czuję twoje usta, twój przyspieszony oddech
Czuję to samo podniecenie co wtedy
Może nie powinnam była
Może najlepiej by było gdybym wtedy zwyczejnie odeszła…
Jesteś w mojej głowie
Pojawiasz się w snach i znikasz z nastaniem ranka
Nic o tobie nie wiem
Nie mogę jednak przestać Cię wspominać
Zmieniłeś moje życie
Sprawiłeś, że jest lepsze
Choć się o tym nie dowiesz to nadałeś mu sens
Za nic nie zmieniłabym przeszłości
Choć dziś już pewnie Cię nie spotkam
Mam nadzieję…
że nigdy nie wrócisz do mojego życia
Tak bardzo się boję
Kilka tygodniu później miałam już swój własny dom, bo w moim starym mieszkali moi rodzice, którzy nawet nie wiedzieli o moim istnieniu odkąd blisko rok wcześniej wymazałam wszystkie wspomnienia z ich pamięci.
Jednak po tych kilku tygodniach miałam nie tylko własny dom na przedmieściach Londynu, ale też świadomość, że to, co wydarzyło się zaraz po bitwie nie było snem. Miałam na to dowód. Minęło blisko pięć lat a ja nadal ten dowód posiadam, chociaż nigdy dokładnie nikomu nie wytłumaczyłam co się wydarzyło. Dziś, zresztą jak co dzień gdy wracam z pracy i przekraczam próg domu czuję ten dowód na rękach, jego ciepło w swoich ramionach i słyszę ten słodki głosik:

-Mamo, już wróciłaś….

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz