wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 20


„Don’t make me sad, don’t make me cry
Sometimes love is not enough and the road gets tough
I don’t know why
Keep making me laugh
Let’s go get high
The road is long, we carry on
Try to have fun in the meantime”

-Lana del Rey „Born to die”

Nie wiem ile tak staliśmy patrząc na siebie. Chciałam móc odgadnąć jego myśli, zamiary. Ale On stał przede mną jedynie mierząc mnie wzrokiem. W pierwszej chwili, kiedy oznajmiłam mu, że nie chcę z nim być, widziałam malujące się zaskoczenie w jego oczach. Jednak trwało to ułamek sekundy. Zaraz potem jego oczy znów zalała fala obojętności.
-W porządku- odezwał się po chwili, wyrywając mnie tym samym z rozmyślań. Jednak nie odpowiedziałam. Zwyczajnie nie wiedziałam co powiedzieć. Przecież chwilę wcześniej przerwałam pocałunek jakim mnie obdarzył, po czym oznajmiłam mu, że nie stworzymy rodziny, a jedyne co mógł odpowiedzieć to „w porządku”?! Który normalny człowiek tak reaguje?- W takim razie ja już pójdę-odwrócił się i zaczął iść w stronę drzwi. Nie wiedziałam co mną kierowało, kiedy go zatrzymałam.
-Draco, poczekaj- przecież nie mogłam mu pozwolić tak po prostu odejść, prawda? A może mogłam?
-Tak?- Odwrócił się i spojrzał na mnie, a po chwili na jego bladej twarzy zaczął się błąkać szyderczy uśmiech. Chwila. On chyba nie myśli, że zmieniłam zdanie? Czułam jak moje serce znów przyspiesza swój rytm.
-Ja…-zawahałam się- bo ja…no wiesz, bo może ty chciałbyś- głos powoli zaczął odmawiać mi posłuszeństwa-znaczy, ja wiem, że już ją widziałeś, ale może…Bo gdybyś chciał to ona śpi, ale możemy- miałam wrażenie, że moje usta poruszają się bez jakiegokolwiek udziału mózgu, co zresztą potwierdzało jego zdziwione spojrzenie- znaczy rozumiem jeśli nie będziesz chciał,ale…-dzięki Bogu, słowotok się skończył. Wzięłam głęboki wdech czekając na jego reakcję.
-Wiesz, Granger rozumiem, że jesteś uznawana za jedną z najmądrzejszych czarownic naszego pokolenia, ale ja chyba jestem głęboko poniżej twojego poziomu, bo prawdę mówiąc nic nie zrozumiałem.- Posłał mi leniwy uśmiech, który wywołał rumieńce zażenowania na mojej twarzy. Zrobiłam z siebie idiotkę.
-Chodziło mi o to, że może chciałbyś zobaczyć Ninę- wpatrywałam się w niego szukając jakiejś reakcji, emocji, jednak on jak zwykle świetnie panował nad swoją mimiką.
-Nie obudzę jej?- Jego pytanie odrobinę zbiło mnie z tropu. Właściwie nie wiem czego się spodziewałam, ale chyba nie sądziłam, że przystanie na moją propozycję.
-Nie. Chodź- powiedziałam po czym wyszłam z kuchni i skierowałam się w stronę schodów. Gdyby nie to, że słyszałam za sobą jego kroki zaczęłabym się zastanawiać czy przypadkiem nie uciekł. Cisza, która zapanowała drażniła moje myśli, zresztą całą moją osobę. Czego mam się po nim spodziewać? Spojrzy na Ninę i wyjdzie? Zacznie komentować wystrój jej pokoju?- To tutaj-wyszeptałam zatrzymujac sie w ciemnym korytarzu, po czym otworzyłam przed nim drzwi. Wyminął mnie i powoli wszedł do pokoju. Po chwili podążyłam za nim, zostawiając drzwi uchylone. Ciekawe, które z nas się bardziej denerwuje?
Kiedy zobaczyłam, że Nina znowu kręcąc się przez sen, zrzuciła z siebie kołdrę chciałam juz podejść i ją nakryć, ale zanim zdążyłam chociażby zrobić jeden krok, Draco sięgnął po pościel i nakrył jej drobne ciałko. Jego gest wywołał uśmiech na mojej twarzy, jednak po chwili jego zachowanie wprawiło mnie w takie osłupienie, że nie byłam w stanie nawet się ruszyć. Bo oto Zimny-Drań-I-Arystokrata-Draco-Malfoy kucnął przy łóżku mojej córki i zaczął odgarniać jasne włosy z jej twarzy. Chwilę póżniej pod jego dotykiem, dziewczynka nieznacznie ruszyła głową, a jej drobna rączka powędrowała w stronę dłoni mężczyzny, zaciskając na niej swoje paluszki. Dobrze, że opierałam się o szafę, bo zapewne bym się przewróciła, kiedy nagle blondyn równie delikatnie ścisnął małą rączkę, a drugą ręką w dalszym ciągu błądził po jej twarz. Jakby chciał ją zapamiętać. Nauczyć się na pamięć. Jego ruchy były tak delikatne, jakby się bał, że może wyrządzić jej krzywdę. Jakby przed nim leżała lalka ze szkła, które w każdej chwili może pęc.
Nie wiem, kiedy poczułam jak oczy zaczynają mnie piec. Po chwili po moich policzkach zaczęły spływać łzy. To, co widziałam przed sobą było kompletnie nierealne i jednocześnie takie piękne. Jak mogłam mu wcześniej o wszystkim nie powiedzieć? Jak mogłam kiedykolwiek myśleć, że On mógłby zrobić krzywdę naszej córce?
Właśnie. Naszej. To tak dziwnie brzmi, a jednocześnie tak właściwie. Jakby zawsze miało tak być. Zamknęłam po chwili oczy, w dalszym ciągu czując jak pod powiekami zbierają się nowe łzy. Kiedy nagle z rozmyślań wyrwał mnie niski szept.
-Jest śliczna- te słowa, które kompletnie nie pasowały mi do żadnego Malfoy’a sprawiły, że spojrzałam na niego. Wyglądał na szczęśliwego. Choć nie wiem jak wygląda w wydaniu szczęśliwym. Jednak w każdym razie był spokojny, zresztą tak samo jak Nina.
-Jest podobna do ciebie- odezwałam się po chwili.
-Tak myślisz?- Zobaczyłam jak powoli odwraca się w moją stronę, jednocześnie w dalszym ciągu trzymając drobną rączkę w swojej dłoni.
-Oczywiście, wystarczy na nią spojrzeć- uśmiechnęłam się do niego, jakby na potwierdzenie swoich słów. Po chwili i on spojrzał na dziewczynkę. Dałabym wszystko, żeby dowiedzieć się co w tej chwili myślał.
-Według mnie jest podobna do ciebie- znowu męski głos przerwał ciszę.
-Taa…szczególnie z koloru włosów- znowu się do niego uśmiechnęłam, choć właściwie uśmiechałam się do jego pleców, bo on w dalszym ciągu wydawał się pochłonięty obserwowaniem swojej, nowoodkrytej, córki.
-Jaka jest?- Po chwili znów zwrócił się w moją stronę.
-Wesoła, ciekawska, mądra, choć tak pewnie o swoim dziecku mówi każda matka, nieśmiała i przede wszystkim żądna pochwał, więc jeśli pokaże ci któryś ze swoich rysunków to koniecznie musisz się nim zachwycić- dziwne, ale kiedy temat zszedł na Ninę, nie mogłam przestać się uśmiechać. Jednak mężczyzna nie wydawał się podzielać mojego entuzjazmu. Jego twarz nie wyrażała najmniejszych emocji, zresztą jak zawsze, jednak tym razem miałam wrażenie, że nad czymś się zastanawiał.
-Myślisz, że będzie chciała się kiedyś przede mną pochwalić swoim rysunkiem?-  Zapytał po chwili. Wyglądało na to, że wiele trudu kosztowało go to pytanie.
-Oczywiście- sama nie wiem, kiedy znalazłam się przy nim. Co gorsze nie mam pojęcia kiedy kucnęłam i przytuliłam się do jego pleców opierając jednocześnie głowę na jego ramieniu. Ale było mi dobrze. Może nigdy nie stworzymy choćby namiastki związku, ale chciałabym byśmy mogli być razem. We trójkę.
-A jeśli ona mnie nie zaakceptuje?- Moje rozmyślania ponownie przerwał jego niski, przyjemny głos.
-Skąd ten pomysł?-  Spytałam nie odrywając oczu od mojej córki. Pewnie powinnam zacząć przyzwyczajać się do określenia „nasza córka”.
-Nie było mnie przy was, ona nawet mnie nie zna i pewnie mnie nie polubi. Założe się, że ma masę przezabawnych wujków w typie Weasley’a i nie będzie mnie chciała -wprawdzie zabrzmiało to jak wyrzut, czy może obawa, jednak tak samo jak idealnie panował nad swoją mimiką, Draco Malfoy umiał także zapanować nad swoim głosem. Zero emocji. Jakby w ogóle nie interesowało go to, o czym mówi. Jakby nie miało to dla niego większego znaczenia.
-Nie żartuj. Która kobieta by cię nie chciała?- Odwróciłam się w jego stronę znowu się uśmiechając. Chciałam jakoś rozładować napięcie. Ulżyć mu.
-Ty- dwie litery. Jedno słowo. Zero emocji. Równie dobrze mógłby mówić o swoich licznych podbojach miłosnych.
-Och, daj spokój. Ona ma niecałe pięć lat- szepnęłam, dalej mu się przyglądając.
-Co jej wiek ma do rzeczy?- Teraz i on powoli odwrócił głowę w moją stronę. Na chwilę zamarłam, patrząc prosto w jego szare oczy. Dopiero teraz zauważyłam jak pięknie błyszczą się w ciemnościach.
-To, że w tym wieku dziewczynki marzą o rodzinie i kochają swoich rodziców bezwarunkowo- odpowiedziałam po chwili.
-Może…-chciałam już coś powiedzieć, ale po chwili sam chyba postanowił kontynuować swoją wypowiedź- kochają rodziców, których znają.
-Niedługo lepiej się poznacie i sam się przekonasz, że jedynym o czym marzą małe dziewczynki są ojcowie, którzy obronią je przed niebezpieczeństwem. Będą ich rycerzami w srebrnej zbroi.- Wtuliłam głowę w jego ramię, jednak nie wywołałam tym żadnej reakcji. Mężczyzna się nie odzywał, a ja zastanawiałam się do czego to doszło,żebym musiała pocieszać tego, swego czasu Pogromce Szlam.- Wiesz, że jak byłam mała to powiedziałam mojej mamie, że jak dorosnę to ożenie się ze swoim tatą?- Raz jeszcze podjęłam próbę rozbawienia go.
-Chyba wyjdziesz za mąż- po jego delikatnym uśmiechu poznałam, że jestem na dobrej drodze.
-Dla małych dziewczynek to nie ma znaczenia -uśmiechnęłam się tym razem sama do siebie.
-Czyli nawet Wiem-To-Wszystko-A-Nawet-Więcej-Granger kiedyś popełniała błedy? -nie widziałam jego twarzy, ale byłam pewna, że teraz i on jest zadowolony. Misja wykonana, pomyślałam i powoli podniosłam się z kolan.
-A Jestem-Dupkiem-Od-Siedmiu-Boleści-Malfoy nigdy się nie mylił?- Spytałam patrząc na niego z góry i ledwo powstrzymując chichot.- Poza tym nie myli sie tylko ten, kto już nie żyje- dodałam po chwili trochę ciszej.
-Ej, wcale nie jestem dupkiem od siedmiu boleści- zaczął się ze mną droczyć jednocześnie przywołując na twarzy minę wielce obużonego panicza-i co to miało znaczyć?
-Po pierwsze to masz racje, ty po prostu jesteś dupkiem, a po drugie co, co miało znaczyć?- Odpowiedziałam i jeszcze raz spojrzałam na Ninę.
-No że nie myli się tylko ten kto nie żyje?- Zapytał, a po chwili także się podniósł, jednocześnie nakrywając drobne ciałko naszej córki szczelniej kołdrą.
-To takie mugolskie powiedzenie -odpowiedziałam w dalszym ciagu obserwując poczynania meżczyzny.
-Czyli nie tacy mugole głupi, jak ich malują- Draco odwrócił sie do mnie, a w jego oczach zamigotały złośliwe iskierki.
-Chyba jak ty ich malujesz…- odpowiedziałam z przekąsem, w dalszym ciagu uważnie go obserwując. Po chwili ruszył w moją stronę.
-Chyba, pora już na mnie- stał teraz dziesięć centymetrów ode mnie i leniwie się uśmiechał.
-Skoro tak uważasz- odwróciłam się w stronę wyjścia jednak mężczyzna był szybszy. Zanim zdążyłam chociaż zbliżyć swoją dłoń do klamki on już szerzej uchylił przede mną drzwi.
-Panie przodem- odpowiedział tylko na moje zdziwione spojrzenie.
Jednak kiedy szliśmy po schodach znowu zapanowała między nami cisza. Tym razem zupełnie mi ona nie przeszkadzała. To chyba był ten rodzaj ciszy, który zapada między dwójką ludzi, którzy dobrze się czują w swoim towarzystwie. Dopiero, kiedy stanełam na ostatnim stopniu dotarło do mnie, że przez cały czas wizyty Draco nie włączyłam w domu światła. Teraz już chyba za późno, żeby to naprawić- pomyślałam, kiedy mężczyzna zarzucił na siebie kurtkę.
-Dziękuję-powiedział sięgając dłonią do klamki. Kiedy otworzył drzwi złapałam go za rękę, uniemożliwiając mu tym samym wyjście.
-Może przyjdziesz jutro na obiad?- Spytałam kiedy odwrócił się w moją stronę, zerkając na moją dłoń, czym zresztą wywołał rumieńce na mojej twarzy.
-Chętnię. O której?- Znowu uśmiechał się do mnie, tym razem patrząc mi prosto w oczy.
-O piątej? Bo około trzeciej kończę pracę, więc powinnam się wyrobić z jedzeniem.
-W takim razie będę o piątej- nachylił się i pocałował mnie w policzek, by po chwili zniknąć za drzwiami.
Wychyliłam się za nim, by patrzeć jak chwilę później dosłownie rozpływa się we mgle, za sprawą teleportacji. By móc podziwiać, budzący się powoli do życia nowy dzień. Nowy dzień, nowe możliwości. Uśmiechnęłam się do siebie. Jednak po chwili przypomniałam sobie, że prawie w ogóle nie spałam. Zamknęłam drzwi i spojrzałam na zegarek stojący w holu. Wpół do piątej. Pora wrócić do łóżka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz