wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 21


„I’m gonna wear you down
I’m gonna make you see
I’m gonna get to you
You’re gonna give in to me
I’m gonna start a fire
You’re gonna feel the heat
I’m gonna burn for you
You’re gonna melt for me”

-”Give in to me” Leighton Meester feat. Garrett Hedlund

Uprzedziłam Ninę o przyjściu Draco na obiad, ale mimo to kiedy usłyszałyśmy dzwonek do drzwi, moja córka postanowiła schować się za moją spódnicą. I to dosłownie.
-Już jesteś.- Uśmiechnęłam się do blondyna, otwierając drzwi. Ku mojemu zdziwieniu w ręku trzymał bukiet kwiatów. Zaczęłam się zastanawiać czy on, aż tak bardzo nie zna się na dzieciach, że postanowił przynieść Ninie kwiaty? Cóż, podobno liczą się chęci.
Jednak nim dobrze przestąpił próg mojego domu, wyciągnął w moją stronę rękę w której trzymał bukiet. No dobra. Rozumiem, że jego córka okazuje nieśmiałość chowając się za mną, ale to nie znaczy, że ma te kwiaty wręczyć mnie zamiast jej.
-To dla ciebie. – Uśmiechnął się, co wywołało u mnie lekką konsternację. Chwila…Że one niby są dla mnie?
-Och, dziękuję. -Wydukałam jednocześnie czując jak moje policzki robią się coraz bardziej gorące. Właściwie dlaczego myślałam, że przyniósłby kwiaty czterolatce ?- Rozbierz się, a ja poszukam w tym czasie wazonu.- Szybkim krokiem ruszyłam w stronę salonu. Idiotka. Totalna idiotka.
-Mamusiu?- Dobiegł mnie z dołu cichy głosik.
-Tak?- Zatrzymałam się i spojrzałam na Ninę.
-Ładne kwiatki.- Odpowiedziała tylko uśmiechając się. Jednak jej oczy zdradzały zdenerwowanie. Uklękłam przed nią i przejechałam ręką po jej jasnych włosach.
-Nie masz się czym denerwować. Draco jest bardzo miły i myślę, że jest tak samo zestresowany tą sytuacją jak ty.- Starałam się uśmiechać pokrzepiająco, jednak dziewczynka nie wyglądała na przekonaną.
-Nie widać, żeby był zdenerwowany.
-Uwierz mi, jest.- Zaczerpnęłam oddech słysząc zmierzającego w naszą stronę mężczyznę.- Tylko udaje, że jest inaczej.-Podniosłam się z kolan i ruszyłam w stronę kredensu w którym trzymałam wazony. Jednak tym razem coś było inaczej. Czegoś brakowało.
-Denerwujesz się?- Usłyszałam za sobą. Dopiero teraz dotarło do mnie, że Nina nie poszła za mną. Co więcej, kiedy się odwróciłam zobaczyłam, że stoi razem ze swoim ojcem i badawczo mu się przygląda.
-Bardzo.- Odpowiedział mężczyzna kucając przed nią.-A ty?
-Trochę, ale mama mówi, że jesteś w porządku.- Widziałam jak uśmiecha się do mężczyzny, a potem z tym samym uśmiechem odwraca się do mnie.
-W takim razie, może zajmijcie już miejsca przy stole, a ja pójdę nalać wody i przy okazji przyniosę jedzenie.- Gdy zwróciłam się w stronę kuchni poczułam ulgę. Chyba się dogadają.
Kiedy napełniłam już wazon wodą, włożyłam do niego kwiaty. Dobrze, że to nie róże. Nie lubiłam takich banalnych kwiatów.
-Mam nadzieję, że ci się podobają.- Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Lilie i gerbery?- Odwróciłam się w jego stronę.- Oryginalny wybór.-Tak, z pewnością pewny siebie mężczyzna, który stał na progu mojej kuchni, nie wydawał się typem, który kupuje kobiecie inne kwiaty niż czerwone róże. Ani takim, który by wiedział co to są gerbery.
-Ja w ogóle jestem oryginalny.- Odpowiedział puszczając do mnie oko co, ku mojemu zaskoczeniu, wywołało u mnie szczery śmiech.
-Nie da się zaprzeczyć.- Powiedziałam, kiedy wreszcie udało mi się przestać śmiać.
-To, co mam zanieść na stół?- Zapytał robiąc kilka kroków w moją stronę.
-Może weź tę wazę.- Wskazałam na najbliżej mnie stojące naczynie. Co poskutkowało tym, że mężczyzna znalazł się w niebezpiecznie małej odległości ode mnie. Tym samym dając mi możliwość upajania się jego zapachem. Na szczęscie dla mnie, zdawało się, że zupełnie nie zauważył mojej chwilowej nieświadomości.
-Idziesz? -Po chwili zobaczyłam, że znajduje się tuż przy drzwiach trzymając w rękach wazę.
-Już.- Odpowiedziałam tylko, zabierając ze sobą kwiaty.
Kiedy weszliśmy do jadalni, Nina siedziała już przy stole bawiąc się serwetką. Postawiłam więc szybko wazon na środku stołu i zajęłam miejsce obok córki, zaś Malfoy usiadł naprzeciwko mnie.
-Podaj mi talerz.- Powiedziałam do mężczyzny jednocześnie zdejmując z wazy pokrywkę. Wydawał się nieco zaskoczony, jednak po chwili zrobił to, o co go prosiłam. Kiedy nalałam już wszystkim zupę, zerknęłam na Ninę. Szkoda, że nie jest jednym z tych wygadanych dzieci, które potrafią rozładować napięcie.
-Smacznego.- Przywołałam uśmiech na twarz i zwróciłam się w stronę parującej zupy. Mogłam przewidzieć, że zapanuje ta irytująca cisza. Najgorsze, że chyba to ja powinnam ją przerwać.
„Powiedz coś”- ponaglałam się w myślach, jednak jak zwykle w takich momentach nic sensownego nie przychodziło mi do głowy. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że od strony Niny dochodzi moich uszu cichy chichot. Podniosłam głową i zwróciłam wzrok w jej kierunku.
-O co chodzi?- Spytałam widząc ją czymś szczerze rozbawioną.
-Śmiesznie wyglądacie.- Odpowiedziała dalej się śmiejąc.
-Śmiesznie?- Błagam, żeby tylko nie powiedziała nic, co jeszcze bardziej pogorszy tę krępującą sytuację.
-No, tak cicho siedzicie i tylko patrzycie się w zupę jakby była bardzo ciekawa.
-Uważasz, że moja zupa nie jest ciekawa?-Teraz i ja byłam rozbawiona. A może to z nerwów?
-Ja uważam, że jest bardzo interesująca.- Po raz pierwszy w wymianie zdań wziął udział Draco. Co zabawne, on także się uśmiechał.
-Dziękuję.- Odpowiedziałam zwracając się w jego stronę.
-Ja bym wolała zupę owocową.- Naszą wymianę spojrzeń przerwała Nina.
-Jest zima, skąd ja ci wezmę owoce?- Odwróciłam się z powrotem w stronę córki.
-Ze sklepu.- Odrzekła tym irytującym wszechwiedzącym tonem. Skąd ona w ogóle znała ten ton? Zanim zdążyłam się nad tym zastanowić, usłyszałam parsknięcie dobiegające ze strony mężczyzny.
-Co cię tak bawi?
-Jej podobieństwo do ciebie.
-Bardzo zabawne.- No tak skąd ja mogłam znać ten ton? Może stąd, że sama go używałam w stosunku do Harry’ego i Rona?
-Nie denerwuj się.- Rzucił w dalszym ciągu rozbawiony blondyn.
-Ja się nie denerwuję.- Odpowiedziałam jednocześnie czując napływające do mojej twarzy ciepło.
-Nie?
-Jakby się denerwowała, to byś musiał uciekać.- Można powiedzieć, że z odsieczą przyszła mi córka. Chociaż, nie takiego ratunku się spodziewałam. Spojrzałam najpierw w jej oczy, a potem zwróciłam się w stronę Draco. Zapadła cisza. Jednak już po chwili przerwało ją śmiech mój i mężczyzny.- Co w tym takiego śmiesznego?-zapytała jeszcze Nina.
-Nic.- Zdołałam tylko odpowiedzieć, próbując jednocześnie się uspokoić. Nie mam pojęcia, w którym momencie sprzątnęłam miski i przyniosłam półmisek z drugim daniem. Ani kiedy skończyliśmy je jeść. Ocknęłam się dopiero w momencie, w którym podniosłam się, by zebrać talerze.
-Pomogę ci.- Mężczyzna także wstał i wziął w ręce półmisek. Ruszyliśmy do kuchni zostawiając naszą córkę samą przy stole.- Mówiłem, że jest podobna do ciebie.-Powiedział kiedy znaleźliśmy się już sami w pomieszczeniu. Pokręciłam głową w rozbawieniu. Dopiero w trakcie tego obiadu zauważyłam, że moja córka zachowuje się tak jak ja kiedyś.
-Masz ochotę na ciasto?- Zza naszych pleców doszedł nas głos Niny.
-Oczywiście, że ma.- Odpowiedziałam nie dając Malfoy’owi czasu do namysłu.-Zanieś na stół widelczyki.- Kiedy dziewczynka zniknęła nachyliłam się w stronę mężczyzny, wkładającego naczynia do zmywarki. Zadziwiające, skąd on zna mugolskie urządzenia?- Musisz zjeść to ciasto i koniecznie je pochwal.- Szepnęłam mu do ucha.
-A co, czujesz się niedoceniona?- Spytał zamykając jednocześnie urządzenie.
-Może trochę. -Uśmiechnęłam się jednocześnie wspinając się na palce i otwierając szafkę w której trzymałam talerzyki.- Ale wiedz, że twoja córka miała swój wkład w pieczenie ciasta, którym za chwilę zostaniesz poczęstowany.- Wyciągając naczynia nawet nie zauważyłam kiedy stanął za mną.
-Mam się bać?- Teraz to on szeptał mi do ucha jednocześnie opierając ręce na blacie, nie dając mi tym samym żadnego pola manewru.
-No wiesz?- Prychnęłam zamykając szafkę.
-Wolę się upewnić, że nic mi nie grozi.- Przeszył mnie dreszcz kiedy poczułam jego oddech na swoim karku. Co on wyprawia? I dlaczego to jest takie przyjemne?
-O fuuuu!!!- Krzyk Niny sprawił, że natychmiast się odwróciliśmy jednocześnie odskakując od siebie.
-Co się stało?-Spytałam zdenerwowana. Jeszcze chwila, a serce wypadłoby mi z piersi.
-Wy się całujecie!- Odpowiedziała patrząc na nas z dezaprobatą. Ty razem byłam pewna, że moja twarz przypomina dorodnego pomidora.
-Wcale nie.- Poczułam się jak nastolatka złapana przez rodziców na obściskiwaniu się z chłopakiem.
-Widziałam was.- Może i ja tu byłam rodzicem, ale czułam się skrajnie upokorzona, kiedy wymierzyła w naszą stronę oskarżycielsko palec.
-Nic nie widziałaś, Draco tylko pomagał mi wyjąć talerze.- Próbowałam się uspokoić. Jednak kątem oka zobaczyłam jak blondyn zwraca głowę w moją stronę jednocześnie unosząc brew w wyrazie rozbawienia. Mógłby mi pomóc zamiast się głupio gapić.
-Jasne. Czekam w jadalni.-Kiedy mała dziewczynka wymaszerowała z kuchni poczułam jak opuszcza mnie całe napięcie.
-Pomagałem ci wyjąć talerze?- Dobiegł mnie głos mężczyzny.
-A co miałam jej powiedzieć?- Nawet nie odwróciłam się w jego stronę. Jedyne na co miałam ochotę to zapaść się pod ziemię.
-Może prawdę?- Malfoy w dalszym ciągu wydawał się świetnie bawić.
-A jak brzmi prawda?- Wzięłam z powrotem w ręce talerze i ruszyłam w stronę wyjścia.
-A jak chciałabyś, żeby brzmiała?- Nie wiedziałam w co on pogrywał, więc postanowiłam nie odpowiadać. I tak w ciszy dotarliśmy znowu do stołu. Ja z talerzykami, a On z ciastem. Chwila, skąd on wziął to ciasto, przecież nie powiedziałam mu gdzie je znaleźć?
-Wreszcie.- Sapnęła Nina, jednak i to postanowiłam pominąć milczeniem. Nałożyłam każdemu po kawałku ciasta i chwyciłam szklankę z wodą. Z tego wszystkiego potwornie zaschło mi w ustach.
-Przepyszne ciasto.- Pierwszy ciszę postanowił przerwać Draco.
-Tak sądzisz?- Spytałam badawczo mu się przyglądając. Ciekawe, co też temu człowiekowi siedzi w głowie.
-Oczywiście. Sama je piekłaś?- Zapytał, a w jego oczach pojawiły się radosne ogniki.
-Ja pomagałam.- Ponownie nasza córka postanowiła włączyć się do rozmowy.-Lubisz ciasta czekoladowe?
-Bardzo. -Uśmiechnął się i tym samym chyba zdołał zdobyć jej sympatię. Jak widać czar Malfoy’ów działa nawet na czterolatki.
-Mamo?- Tym razem Nina zwróciła się w moją stronę.- Mogę iść obejrzeć dobranockę?
-Oczywiście, tylko nie pobrudź dywanu ciastem.- Kiedy zostaliśmy sami poczułam, że mężczyzna przestał jeść, a zamiast tego zaczął mi się przyglądać. Podniosłam głowę, biorąc tym samym udział w walce na spojrzenia. Jak zwykle jego nie wyrażało nic, bardziej jednak zastanawiało mnie co, on może wyczytać w moim spojrzeniu?
-Co to jest dobranocka?- Po chwili przerwał milczenie, jednak w dalszym ciągu patrzył mi prosto w oczy.
-Bajka w telewizji, która leci co wieczór.- Nie zamierzałam przegrać. Nie tym razem.
-Codziennie ta sama?
-Nie, każdego dnia tygodnia jest określona bajka przez co dzieci czekają tydzień na kontynuację każdej z nich.
-Myślisz, że mnie polubiła?
-Kto?- Jego pytanie kompletnie wytrąciło mnie z równowagi, ledwo powstrzymałam się przed odwróceniem wzroku.
-Nina.
-Pochwaliłeś ciasto, oczywiście, że cię polubiła.
-Tak, ale podobno całowałem się z jej mamą. Myślę, że to mogło źle wpłynąć na osąd mojej skromnej osoby.
-Skromnej?- W dalszym ciągu patrzyłam mu głęboko w oczy, jednocześnie starając się nie zapomnieć.-Poza tym wcale się nie całowaliśmy i myślę, że ona już i tak o tym zapomniała.
-Z pewnością. -Ku mojemu zaskoczeniu mężczyzna pierwszy odwrócił wzrok po czym skończył jeść swój kawałek ciasta.
-Może miałbyś ochotę wybrać się z nami w sobotę do kina?- Zapytałam trochę wbrew sobie. Wprawdzie jego zachowanie było momentami skrajnie irytujące, ale powinnam mu pomóc w nawiązaniu dobrego kontaktu z własną córką.
-To jakiś podstęp?- Podniósł głowę, znowu mi się przyglądając.
-Raczej luźna propozycja.- Dopiłam wodę udając kompletnie rozluźnioną.
-Chętnie, o której?- Coś w jego spojrzeniu mówiło mi, że jest szczęśliwy. Choć gdyby ktoś mnie spytał co to takiego, nie umiałabym odpowiedzieć.
-Jeszcze nie wiem, ale dam ci znać w piątek.- Odstawiłam szklankę. Całą siłą woli starałam się nie patrzeć na niego. Nie wiem co on w sobie ma, ale to coś mnie przyciągało.
-Dziękuję.- Wstał jednocześnie zbierając talerze. -Będę się już zbierał.- Nim zdążyłam zareagować, mężczyzna zniknął w kuchni. Kiedy wstawałam od stołu, usłyszałam jak zamyka zmywarkę, co wywołało uśmiech na mojej twarzy. Z jakiegoś powodu, korzystanie ze zmywarki przez Dracona Malfoy’a wydawało mi się, niezwykle zabawnym faktem.
-Nina jest w salonie?- Ponownie zjawił się w jadalni.
-Tak.- Odpowiedziałam wciąż się uśmiechając. Po chwili ruszyłam za mężczyzną. Patrząc na jego plecy musiałam przyznać, że nie tylko jego twarz byłą wyjątkowo pociągająca.- Nina? Draco już wychodzi.- Zwróciłam się do dziewczynki siedzącej na podłodze i kompletnie pochłoniętej bajką. Jednak szybko wybudziła się z transu. Podeszła do blondyna, na co ten kucnął, dzięki czemu znajdował się prawie na wysokości swojej córki.
-Miło było cię poznać.- Zobaczyłam jak jego twarz ponownie rozświetla uśmiech. W dodatku byłam pewna, że ten uśmiech był szczery. Nina chyba też, bo po chwili rzuciła mu się na szyję.
-Nie za mocno, bo go udusisz.- Znałam siłę tej drobnej dziewczynki i widziałam jak mocno potrafiła kogoś „przytulać”. Jednak Malfoy nie wydawał się zbytnio przejęty tym faktem, bo zaraz sam objął jej ciało. Wprawdzie staram się nie korzystać z magii w domu, ale tym razem nie mogłam się powstrzymać. Nim któreś z nich zdążyło uwolnić się z uścisku, przywołałam do siebie aparat i zrobiłam im zdjęcie. Wyglądali idealnie.
-Mama mówiła ci, że idziemy do kina? -Po chwili Nina oderwał się od mężczyzny.
-Tak, mówiła, że mogę do was dołączyć.
-Fajnie.- Kiedy dziewczynka odeszła parę kroków, blondyn wstał i ruszył w stronę wyjścia. Już miałam za nim pójść, kiedy znowu odezwała się nasza córka.- Umiesz przybić piątkę?
-Oczywiście.- Blada twarz Malfoy’a chyba nigdy nie promieniała tak, jak w tym momencie. A ja mogę tylko powiedzieć, że stałam się całkiem niezła w robieniu zdjęć z zaskoczenia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz