wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 23


„It’s not like you to say sorry
I was waiting on a different story
This time I’m mistaken
For handing you a heart worth breaking
And I’ve been wrong, I’ve been down
Been to the bottom of every bottle
These five words in my head
Scream, „Are we having fun yet?”

-Avril Lavigne „How you remind me”
-Auć!- Krzyknęłam kiedy Nina wypadła na mnie z kominka, powodując tym samym, że znalazłam się na ziemii.
-Nic ci nie jest?- Mężczyzna wyciągnął rękę w moim kierunku. No tak, dlaczego ja zawsze muszę robić z siebie idiotkę, kiedy jestem w jego towarzystwie?
-Poradzę sobie, dzięki- prychnęłam w odpowiedzi.
-Mamuś, patrz jak tu ładnie!- Przez upadek nawet nie miałam szansy rozejrzeć się po domu Malfoy’a. Właściwie co ja tu robię? Dlaczego zgodziłam się spędzić święta z ojcem mojej córki w Alpach?
-Ciesze się, że ci się podoba.-Blondyn uśmiechnął się do dziewczynki. Ewidentnie obydwoje byli zadowoleni z zaistniałej sytuacji. Nie to co ja.- Może was oprowadzę?-Draco nie czekając na odpowiedź, porwał z ziemi nasze torby i ruszył po schodach. Za to ja ponownie mogłam podziwiać jego umięśnione plecy.
-Ja chcę ten pokój!- Po domu poniósł się echem krzyk Niny. Z ciekawości podeszłam do drzwi, które otworzyła. Łóżko z baldachimem. No tak, idealne dla...
-Idealne dla małej księżniczki.- Męski głos wypowiadający moje myśli sprawił, że natychmiast odwróciłam się w jego kierunku. Na bladej twarzy tlił się uśmiech samozadowolenia. Jeśli przed wyjazdem miałam jakiekolwiek wątpliwości dotyczące tego, czy Draco będzie posiadał pokój odpowiedni dla małej dziewczynki, to teraz się one rozwiały. W końcu miałam do czynienia z kolejnym wcieleniem Casanovy. Jak mogłam wątpić, że będzie potrafił zadowolić kobietę? Nawet jeśli kobieta ta, nie miała nawet pięciu lat.
-Pomogę ci się rozpakować- rzuciłam mijając mężczyznę. Otworzyłam kolorową torbę i zaczęłam wyjmować z niej ubrania.  Po chwili ruszyłam z nimi w stronę szafy.
-Wiesz, że mogłabyś to załatwić magią?- Zza pleców dobiegł mnie rozbawiony męski głos.
-Nie zamierzam usprawiedliwiać lenistwa magią- westchnęłam poirytowana.
-To nie lenistwo, tylko wykorzystanie dodatkowych możliwości.- Byłam pewna, że nawet gdyby przemówił teraz do mnie sopranem to wiedziałabym, że to on. Ta nuta wyższości, bijąca z każdego słowa. Ta niezachwiana pewność siebie.
-Mów co chcesz, ale ja zamierzam dać Ninie dobry przykład.- Nawet na niego nie zerknęłam, w dalszym ciągu rozwieszając ubrania.
-Pokazanie jej, jak wykorzystać magię w życiu codziennym nie jest chyba przestępstwem.
-Pozwolisz, że ja będę wychowywać moją córkę- warknęłam. Moje policzki zaczęły robić się czerwone ze zdenerwowania, jednak przynajmniej głos mi nie drżał.
-Chyba naszą córkę-jego ton był lodowaty.
-Wychowuję ją sama od ponad czterech lat i myślę, że mam w tym większe doświadczenie od ciebie.
-Wychowywałaś ją sama, bo nie raczyłaś mnie poinformować, że mamy dziecko. -Tym razem odwróciłam się w jego kierunku.
-I chcesz powiedzieć, że gdybym pięć lat temu wszystko ci wyznała, to tak po prostu uznałbyś Ninę i włączył się w jej wychowanie?- Ku mojemu zdziwieniu nawet nie krzyczałam. Tak jak jego głos mógł mrozić oceany, tak mój wprost ociekał jadem i sarkazmem.
-Skąd wiesz, że tak by nie było?- Kiedy jego lewa brew powędrowała w górę, jedyne na co miałam ochotę, było podniesienie krzesła i przyłożenia nim mężczyźnie z całej siły.
-Nie oszukujmy się, miałeś osiemnaście lat i byłeś skrajnie nieodpowiedzialny.
-Ja skrajnie nieodpowiedzialny?- Podszedł do mnie, a jego oczy rzucały piorunami.
-A niby kto? Byłeś arystokratycznym, zakochanym w sobie dupkiem. Zresztą w tym względzie niewiele się zmieniło- odpowiedziałam wymijając go.
-Ale to nie ja puściłem się z nieodpowiedzialnym, arystokratycznym dupkiem w ruinach szkoły.- Mówiąc to sprawił, że się zatrzymałam. Kątem oka rozejrzałam się po pokoju. Nie wiem kiedy Nina opuściła pomieszczenie, ale cieszyłam się, że jej nie było. Przez chwilę nawet chciałam się odwrócić i spoliczkować blondyna, ale coś mnie powstrzymało. Może zimny sznur, który zacisnął się wokół mojego gardła? A może to nieznośne kłucie serca? Tak czy inaczej po paru sekundach ciszy, wyszłam z pomieszczenia, po drodze chwytając swoją torbę.
Weszłam do pierwszego pokoju jaki zauważyłam.  Ciemnoszare ściany współgrały z drewnianymi meblami. Lustro w ramie z kości słoniowej rozświetlało wnętrze. Jednak dech w piersiach, zaparł mi widok ciągnący się z okien. O ile tak można było nazwać podzieloną na trzy części ciemnym drewnem, przeszkloną ścianę. Alpy. Nie jestem fanką gór, ale za taki widok mogłam się poświęcić. Rzuciłam się na łóżko i głęboko westchnęłam. W co ja się najlepszego wpakowałam?
Nie wiem ile czasu minęło zanim się podniosłam i zaczęłam rozpakowywać swoją torbę. Odwróciłam się w stronę okna, by zobaczyć promienie słońca odbijające się w zalegającym na choinkach śniegu. Chyba najwyższa pora, żeby przygotować obiad. No i zorientować się gdzie zniknęła moja córka.
Kiedy tylko stanęłam na pierwszym stopniu schodów dobiegły mnie śmiechy. Powoli zeszłam na dół i ujrzałam Ninę w towarzystwie swojego ojca, zaśmiewających się podczas gry w grzybobranie. Od kiedy Draco Malfoy zna mugolskie gry planszowe?!
-Co zjecie?- Rzuciłam  udając obojętność.
-Kaczkę w sosie musztardowo-miodowym- odpowiedział mi Ten-Na-Którego-Postanowiłam-Nie-Zwracać-Uwagi. Dlatego jedynie kiwnęłam głową i ruszyłam na poszukiwania kuchni. Kiedy po czterdziestu minutach kaczka odpoczywała w folii, ja kończyłam sporządzać sos. Jeszcze tylko sałatka. Wtem usłyszałam za sobą kroki.
-To był żart- niski głos przerwał ciszę.
-Słucham?- Postanowiłam nie odwracać się w jego kierunku. Niech ma za swoje.
-Żartowałem z tą kaczką- odpowiedział wyłączając palnik na którym gotowały się ziemniaki.
-Teraz chyba trochę za późno na zmianę zdania- westchnęłam i wyjęłam z szafki naczynia.
-Jakoś przeboleję -mimo, że na niego nie patrzyłam byłam pewna, że się uśmiecha.
-Nakryjesz do stołu?- Spytałam nie przerywając mieszania sosu. Przecież musiałam się go jakoś pozbyć z kuchni. Za bardzo mnie rozpraszał. Dlatego też odetchnęłam z ulgą, kiedy wreszcie zostałam sama. Zapełniłam półmiski jedzeniem i postawiłam je na tacy.-Podano do stołu- zawołałam rozkładając naczynia.
Podczas posiłku nie odzywałam się. Byłam tak pogrążona w swoich myślach, że jedynie urywki rozmowy Niny z Draco dobiegały do mnie.
-Hermiona- męska ręka na mojej dłoni skutecznie przywróciła mnie do życia.
-Co mówiłeś?- Spytałam jednocześnie odsuwając się od niego.
-Pytałem czy wszystko w porządku?-Spojrzałam na niego, a potem na moją córkę. Wydawali się lekko zdezorientowani.
-Oczywiście- wróciłam do jedzenia, unikając dwóch par spojrzeń.
-Jesteś pewna?- W niskim głosie brzmiały nuty zainteresowania. Dobre sobie. Draco Malfoy i zainteresowanie moimi humorami. Właśnie, humorami. Musiałam przyznać, że sama sprowokowałam mężczynę do złośliwego komentarza.W końcu kto okazywał swoje niezadowolenie cały dzień? Już lepiej, żebym milczała.
-Tak -skończyłam jedzenie i podniosłam się od stołu.- Dziękuję -dopowiedziałam zbierając talerze i ruszając w stronę kuchni. Po chwili dołączył do mnie blondyn z półmiskami.
-Pozmywam- rzekł tylko, a ja wykorzystałam to jako pretekst, by jak najszybciej opuścić pomieszczenie.
-Mamo, pójdziemy na spacer? -Pochyliłam się, by przytulić drobne ciałko.
-Oczywiście, tylko uprzedź tatę, a ja pójdę po nasze kurtki.-Wypuściłam ją z ramion i poszłam na piętro, by odnaleźć ubrania odpowiednie na spacer po górach.
Godzinę później leżąc na śniegu, zobaczyłam jak w naszą stronę zmierza blada postać. Jego widok sprawił, że przymknęłam oczy.
-Żyjesz?- Usłyszałam nad sobą i natychmiast uchyliłam powieki.
-Co tu robisz?- Spytałam nie podnosząc się z ziemi.
-Postanowiłem do was dołączyć. Pomóc ci?- Jego twarz zasłoniła mi słońce, tym samym ułatwiając mi obserwowanie jego mimiki.
-Niby w czym?
-Na przykład wstać?
-Kto powiedział, że chcę wstać?- Mężczyzna przechylił głowę uważnie mi się przyglądając.
-Draco!-Wraz z okrzykiem w stronę blondyna poleciała śnieżka.
-Osz, ty!-Odwrócił się, zbierając w dłonie śnieg. Przyznam, że musieliśmy zabawnie wyglądać. Ja leżąca spokojnie na ziemi i oni, obrzucający się śnieżkami. Nie wiem ile to trwało, ale kiedy wstałam zobaczyłam, że zaczyna się ściemniać.
-Chyba pora już wracać- rzekłam patrząc na rozbawioną Ninę, którą po chwili porwał na ręce jej ojciec. Niedługo potem doszliśmy do naszego domku. Kiedy tylko przestąpiłam jego próg, zdjęłam z siebie mokre ubranie i ruszyłam napalić w kominku. Gdy tylko buchnął pierwszy płomień, odwróciłam się w stronę leżącej na dywanie córki.
-Kto ma ochotę na czekoladę?-Znikąd pojawił się przy nas Malfoy, trzymając w rękach tacę na której stały czy filiżanki z parującym napojem.
-Ale super!- Nina wyciągnęła ręce w stronę mężczyzny, jednocześnie przybliżając się do niego.
-To jest dobre- rzuciłam zdziwiona w stronę mężczyzny.
-W końcu ja to zrobiłem- odpowiedział pusczając do mnie oko.
-Jesteś fajny- dorzucił wesoły głosik, po czym drobne, dziewczęce ciałko wtuliło się w umięśnione ramię.
-Miło to słyszeć- widać, że komentarz córki rozbawił Draco. Tak dobrze się bawiliśmy, że nawet nie zauważyłam kiedy czekolada zniknęła z mojego kubka, a Nina zasnęła.
-Powiedziałem dzisiaj chyba o parę słów za dużo- stalowoszare tęczówki przenikały mnie na wylot.
-To znaczy?-Teraz to ja uniosłam brew.
-Niepotrzebnie dałem się ponieść.
-To mają być przeprosiny? -Rzuciłam rozbawiona.
-Nazywaj to jak chcesz- spojrzałam na niego i natychmiast powróciłam do szarej rzeczywistości.
-Zaniesiesz ją do łóżka ?- Spytałam podnosząc się z ziemi. Po chwili mężczyzna także wstał, trzymając w ramionach swoją córkę.
-O co ci chodzi?- Zastąpił mi drogę, zmuszając mnie tym samym do spojrzenia jeszcze raz w jego zimne oczy.
-Mnie? O nic. Jakbyś mógł, zanieś ją do łóżka- spróbowałam go wyminąć, jednak z marnym skutkiem.
-Przecież przyznałem się do błędu, co mam jeszcze zrobić?
-A czy ja ci karzę coś robić? Daj mi przejść jestem zmęczona -westchnęłam z rezygnacją.
-Jak sobie chcesz- tym samym odsunął się zostawiając mi wolną drogę.
-Dobranoc- rzuciłam wymijając go i ruszając w stronę swojego pokoju.
Kiedy umyta wskoczyłam do łóżka, usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
-Proszę- mówiąc to nakryłam się szczelniej kołdrą.
-Nadal jesteś na mnie obrażona?- Blondyn oparł się nonszalancko o framugę i patrzył na mnie rozbawiony.
-Nie byłam na ciebie obrażona, co najwyżej rozczarowana twoim zachowaniem.-Zmrużyłam oczy przyglądając się mężczyźnie.
-Rozczarowana moim zachowaniem?
-W twoim wieku umiejętność przepraszania powinna być opanowana- mruknęłam uśmiechając się pod nosem.
-Zapomniałaś z kim masz do czynienia- powiedział posyłając mi w odpowiedzi, jeden ze swoich rozbrajających uśmiechów.
-Najwidoczniej- wsunęłam się głębiej pod kołdrę i przyłożyłam głowę do poduszki. To na mnie już nie działa.
-Dobranoc- usłyszałam jeszcze nim drzwi się zamknęły. Wyciągnęłam rękę i zgasiłam światło. To był wyjątkowo męczący dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz