wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 24


Właśnie postanowiłam zrobić śniadanie i po cichu zakradałam się do kuchni, kiedy usłyszałam jak frontowe drzwi się otwierają.
-Choinka, ale super! – Ze schodów dobiegł mnie krzyk Niny. Rzeczywiście, kiedy spojrzałam raz jeszcze w stronę wejścia zobaczyłam wchodzącego Draco, który lewitował przed sobą świąteczne drzewko.
-Widzę, że już wstałyście – rzucił wesoło mężczyzna. Dopiero teraz dotarło do mnie, że odkąd tu przyjechaliśmy, mogłam się doliczyć większej liczby uśmiechów na jego twarzy niż przez ostatnie dwanaście lat.
-Pójdę przygotować coś na śniadanie.- Szybkim krokiem ruszyłam w stronę kuchni jednocześnie starając sobie wmówić, że wcale nie poczułam tego przyjemnego ciepła na sercu, na widok rozanielonych twarzy mojej córki i jej ojca.
W czasie kiedy ja wstawiałam wodę na herbatę i podgrzewałam mleko, z salonu dobiegał mnie rozemocjonowany głos Niny.
To hear the children laugh and play outside.
Jej uśmiech, podniesiony głos to wszystko sprawiało, że byłam szczęśliwa. Fakt, że moja córka jest szczęśliwa. Tyle, że tym razem to nie była moja zasługa, ale człowieka, którego odsuwałam od niej przez pięć lat. A on, ku mojemu zdziwieniu, potrafił się nią zająć. Czułam jak powieki zaczynają mnie piec.
I never realised it could make me cry.
A teraz siedzę sama w kuchni i uświadamiam sobie jak wielki błąd popełniłam. Dzieci powinny mieć oboje rodziców. Rodzice powinni móc dzielić z dziećmi ich radości i smutki. Kilka lat temu, całując niczym w transie Dracona Malfoy’a nigdy nie pomyślałabym, że tak to się skończy.
Sitting here alone with my memories.
Kto wie, może gdybyśmy najpierw sie lepiej poznali to dziś moglibyśmy być szczęśliwą rodziną? Może on byłby w stanie się we mnie zakochać. Uczynić mnie najszczęśliwszą kobietą na ziemi. A zamiast tego jesteśmy dwójką samotnych ludzi, których łączy dziecko.
I think we were right but we did it wrong.
Pora się otrząsnąć. Postawiłam na drewnianej tacy sztućce, talerze i dzbanek z herbatą, by następnie przelewitować to wszystko do jadalni. Chrupki z mlekiem i koszyk z chlebem wzięłam w ręce i opuściłam kuchnię.
-Mamusiu, ubierzesz  z nami choinkę?- Nina siedziała Draco na barana i próbowała nałożyć gwiazdkę na czubek drzewa.
-Po śniadaniu- uśmiechnęłam się i zaczęłam rozstawiać naczynia. Kiedy przywołałam na stół dżem, poczułam za sobą jakiś ruch. Jednak zanim zdążyłam zareagować, moją talię objęły męskie ramiona.
-Smakowicie wyglądasz- ciepły oddech na moim karku spowodował przyspieszenie dotychczasowego rytmu mojego serca.
-Słucham?- Nie bardzo wiedziałam, czy chcę odepchnąć od siebie mężczyznę czy może trwać dalej w tej pozycji.
-Gdybym wczoraj wieczorem zauważył w czym sypiasz to…- Jednak nie dałam mu dokończyć, bo właśnie przypomniało mi się, że nie zarzuciłam na siebie nawet szlafroka.
-Kompletnie zapomniałam- rzuciłam tylko, zdrowo się przy tym rumieniąc. Nic na siebie nie narzuciłam, a to oznaczało tylko jedno. Właśnie znajdowałam się w ramionach Malfoy’a mając na sobie jedynie czarną, jedwabną koszulę nocną. O ile coś co ledwo zasłania pupę można określić tym mianem. Chwila, właściwie skąd ja miałam coś takiego?
-Nie szkodzi- poczułam jak mężczyzna się uśmiecha po czym rozluźnia uścisk, jednocześnie całując mnie w policzek.
No tak, Ginny i jej prezenty. Podniosłam jeszcze wzork na swoją córkę, która właśnie siadała przy stole i postanowiłam, że przelewitowanie szlafroka jest zupełnie i nieodwołalnie konieczne.
-Bardziej mi się podobałaś bez niego- dobiegł mnie niski głos, kiedy przewiązywałam się czarnym paskiem.
-Przykro mi, że cię rozczarowałam- odpowiedziałam tylko i usiadłam na swoim miejscu. Reszta śniadania przebiegła juz w ciszy. Kiedy Draco sprzątał talerze, ja postanowiłam szybko skoczyć na górę i założyć na siebie coś „cieplejszego”.
Kiedy tylko znalazłam się w swoim pokoju natychmiast wyciągnęłam z szafki ciemne dżinsy i granatowy sweter. Związałam jeszcze włosy i spojrzałam w lustro. Całkiem nieźle. Szybko założyłam balerinki na nogi i ruszyłam na dół. Nina siedziała na dywanie i przeglądała pudełko z bombkami.
-Gdzie jest Draco?- Spytałam sięgając do pudełka, w którym znajdowały się lampki.
-Zmywa. Zawiesisz ten łańcuch?- Dziewczynka podała mi srebrną ozdobę, a ja natychmiast podniosłam się z dywanu.
-Gdzie chcesz, żeby wisiała?
-Tam, zaraz przy gwiazdce. -No tak, świetnie. Tyle, że ja nie mam dwóch metrów, żeby tam sięgnąć.
-Może ja to zrobię?- Malfoy i jego wyczucie czasu. Ciekawe czy on się z tym urodził czy w jakiś magiczny sposób posiadł tę umiejętność?
-To ty zawieś łańcuchy i światełka, a my z mamą zajmiemy się bombkami.- Zarządziła Nina i tak przez kolejną godzinę przepychaliśmy się pod choinką, próbując zawiesić nasze ozdoby.
Kiedy już żadne z moich blondwłosych towarzyszy nie miało ochoty na nic, poza podziwianiem swojego dzieła, ja ruszyłam w stronę kuchni z zamiarem zrobienia gorącej czekolady. Kilkanaście minut później miałam przed sobą trzy filiżanki z ciemnym napojem, a każdy z nich postanowiłam przyozdobić bitą śmietaną i lentilkami. Nina je uwielbiała.
-Jak tam pracusie?- Zawołałam niosąc przed sobą tacę.
-Mamo zobacz!- Krzyknęła mi w odpowiedzi Nina, a zaraz potem w domu zapadła ciemność rozświetlana co chwilę przez mrugające lampki choinkowe. Podziwiając przed sobą owoc naszej współpracy, nawet nie zauważyłam jak podszedł do mnie Draco, by zabrać z moich rąk tacę.
-Jak ci się podoba?- Wyszeptał świdrując mnie swoimi, srebrnymi tęczówkami.
-Jest piękna- odpowiedziałam szczerze i uśmiechnęłam się do niego.
-Też tak myślę -mówiąc to ruszył w stronę choinki i postawił na niskim, drewnianym stoliku nasze napoje. Po chwili w pokoju na nowo pojawiło się światło, padające zza okien a my siedzieliśmy w trójkę na dywanie i śmialiśmy się z Niny, która postanowiła ozdobić swoją twarz bitą śmietaną.
Nie wiem kiedy zleciał nam dzień. W jednej chwili siedzieliśmy na dywanie rozkoszując się gorącą czekoladą, a w drugiej Draco rozpalał ogień w kominku, aby rozgrzać nas po spacerze. Kiedy zobaczyłam jak Nina do niego podchodzi, żeby coś mu powiedzieć, postanowiłam ponownie zrobić im zdjęcie.
To niesamowite jak ten niegdyś zimny i nieczuły arytokrata, dziś wychodzi z siebie, żeby zadowolić swoją córkę. Uśmiechnęłam się przypominając sobie każdą niepewność w jego spojrzeniu. Każdy uśmiech Niny. Ich wspólne wygłupy na śniegu.Tak bardzo się tym wszystkim zaaferowałam, że nawet nie zauważyłam kiedy moja córka ruszyła na spotkanie z telewizorem, a jej ojciec znów znalazł się niebezpiecznie blisko mnie.
-O czym myślisz? -Odgarnął mi kosmyk włosów tym samym powodując pojawienie się u mnie ucisku w dole brzucha.
-O was- złapałam jego nadgarstek. Nie bardzo wiedziałam czy chce w ten sposób zakończyć fizyczny kontakt pomiędzy moim policzkiem a jego dłonią, czy może poszukuję jego bliskości.
-Nas?- Jednak on nie zabrał ręki, zamiast tego jego druga dłoń powędrowała w stronę moich włosów.
-O tobie i Ninie- tym razem to ja wyciągnęłam swoją rękę w jego stronę i zatrzymałam ją na torsie mężczyzny.
-Co konkretnie masz na myśli?- Poczułam jak powoli przyciąga mnie do siebie.
-Ładnie razem wyglądacie- odpowiedziałam łamiącycm się głosem. Nie wiem kiedy obraz mojej córki i jej ojca wywołał łzy na moich policzkach.
-Ładnie?- Chociaż wydawał się rozbawiony, przyciągnął mnie do siebie. Po chwili poczułam jak składa na moim czole pocałunek.
-Nie sądziłam, że będziecie się tak dobrze dogadywać. Że będziesz się umiał nią zająć -musiałam przerwać, bo gardło rozrywał mi cichy szloch. Wdychałam zapach blondyna, jednocześnie mocząc jego szary sweter łzami.
-Już dobrze-usłyszałam jego szpet tonący gdzieś w moich włosach. Kiedy dłoń, którą do tej pory zaciskałam na jego nadgarstku postanowiłam przenieść na szyję, Draco zabrał swoją rękę z mojej twarzy, by po chwili objąć mnie nią w talii. To wszystko sprawiło, że nie mogłam przestać płakać.
-Mogliśmy być rodziną- wyszeptałam zanim zdążyłam ugryźć się w język.
-Możemy jeszcze nią być -odpowiedział mi niski głos, a jego właściciel po chwili zaczął gładzić moje plecy.
Just close your eyes
The sun is going down
You’ll be alright
No one can hurt you now
Come morning light
You and I’ll be safe and sound
-Jestem głodna- do pokoju wpadła Nina przerywając moment naszego pojednania. Nie wiem dlaczego spodziewałam się, że Draco natychmiast odsunie się ode mnie, ale na szczęście tego nie zrobił. Dalej trzymał mnie w swoich ramionach i gładził ręką moje plecy.
-Wyjmij jogurty z lodówki i weź chrupki, które leżą na blacie, a ja zaraz do ciebie przyjdę- odpowiedział jednocześnie unosząc głowę. Mną jednak w dalszym ciągu targał szloch, na tyle silny, że powoli zaczęłam się osuwać na ziemię.
-Co się stało mamie?- Usłyszałam lekkie kroki, które zmierzały w naszym kierunku.
-Nic takiego, mama jest po prostu zmęczona- i jakby w odpowiedzi na mój kompletny bezwład, blondyn nagle zabrał rękę z moich pleców, tylko po to, by mnie podnieść. Wtuliłam twarz w jego tors nieprzestając płakać.
Chwilę później byliśmy na górze, a Draco kładł mnie na łóżku. Przytuliłam głowę do poduszki, a mężczyzna nakrył mnie kocem, by zaraz po tym klęknąć przy mnie.- Chcesz, żebym z tobą został ? – Na chwilę podniosłam powieki, by móc na niego spojrzeć. Wydawał się przejety moim stanem. Nie wiem co tak na mnie podziałało. Jego spojrzenie. Głos. Czy dłoń, którą trzymał na moim policzku. A może coś jeszcze innego? Grunt, że nim dobrze się nad tym zastanowiłam, uniosłam lekko głowę jednocześnie kładąc lewą rękę na jego barku i przyciągając go do siebie. Tym razem to ja go pocałowałam. A potem wbrew wszelkiej logice, i wszelkiemu rozsądkowi, pociągnęłam go na materac, by po chwili zostać przykrytą jego ciałem.
***
Wykorzystane w tekście piosenki to „Empty Room” Sanny Nielsen i „Safe and Sound” Taylor Swift.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz