wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 25


„You, you the one that I argue with,
I feel like I need a new girl to be bothered with,
But the grass ain’t always greener on the other side,
It’s green where you water it
So I know we got issues baby true, true, true,
But I’d rather work on this with you
Than go ahead and start with someone new.”
- „As long as you love me” Justin Bieber
Czułam jego usta błądzące po mojej szyi. Język rozpalający coraz to nowy fragment skóry. Sięgnęłam po jego sweter, by chwilę później przy pomocy mężczyzny odrzucić go w ciemność. Co chwilę moje usta opuszczał kolejny jęk. Przestałam myśleć, skupiając się jedynie na obezwładniającej mnie przyjemności. Dłońmi błądziłam po jego karku i plecach okrytych jedynie bawełnianym t-shirtem.
Czułam jak moje serce przyspiesza swój rytm.
Czułam jego oddech w zagłębieniu mojego dekoltu.
Czułam jak jego ręka powoli zmierza w stronę mojego biustu.
A kiedy poczułam jak jego palce zaciskają sie na mojej piersi, usłyszałam także głos który z pewnością nie należał do blondyna.
-Dlaczego siedzicie tu po ciemku?- Po chwili w pokoju rozbłysło światło, a ja w akcie paniki szybko zepchnęłam z siebie mężczyznę.
-Dlaczego nie jesteś w kuchni?- Spytałam drżącym głosem jednocześnie siadając na łóżku.Chwila, gdzie jest Draco?
-Bo jestem głodna- widziałam w oczach Niny cień zawodu, jednak po chwili jej wzrok przeniósł się na podłogę.- Dlaczego leżysz na ziemi?
-Bo twoja mama wykopała mnie z łóżka- dopiero kiedy sens słów mężczyzny do mnie dotarł spojrzałam w dół. Zobaczyłam jak siedzi na dywanie, zaraz obok łóżka i rozmasowuje sobie bark. No pięknie.
-A co robiłeś w łóżku mamy?- Słowa mojej córki wywołały rumieńce na mojej twarzy. Po prostu świetnie.
-Chodź, lepiej zrobię ci kolacje- rzuciłam tylko, szybko podnosząc się z łóżka i wyprowadzając Ninę z pokoju.
-Co robiliście?- Wysoki głosik rozbrzmiewał wesoło na schodach.
-Nic takiego, zwykłe sprawy dorosłych- odpowiedziałam czując jak moja twarz robi się coraz bardziej czerwona. Niemniej jej pytanie było słuszne. Co my tam robiliśmy? Albo właściwie co ja robiłam?! -Na co masz ochotę?- Spytałam próbując oderwać choć na chwilę myśli, od tego co miało miejsce jeszcze parę minut wcześniej.
-Na naleśniki z dżemem- odpowiedziała Nina  po czym złapała mnie za rękę, ciągnąc w stronę kuchni.- Wiesz, że jutro dostanę prezenty?
-Naprawdę?- Spytałam otwierając lodówkę.
-Tak, i ty też.
-Skąd ta pewność?- Właśnie wsypywałam mąkę do miski, kiedy w drzwiach pojawił się Draco.
-Bo jutro jest dzień prezentów- odpowiedziała mi Nina znudzonym tonem, jednocześnie wdrapując się na blat.
-Co robicie?- Niski głos wywołał przejmujące mnie dreszcze. Odwróciłam się w stronę z której dobiegał i zobaczyłam, jak mężczyzna sięga do zamrażarki.
-Naleśniki, masz ochotę?- Spytałam, obserwując jak wyciąga kostki lodu i owija je ścierką.
-Jasne- odpowiedział opierając się o lodówkę i przykładając prowizoryczny okład do swojej głowy.
-Wszystko w porządku?- W dalszym ciągu ubijałam masę do naleśników, jednak nie odrywałam wzroku od blondyna.
-Poza tym, że przez ciebie będę miał siniaka to tak- rzucił od niechcenia, jednocześnie wywołując u mnie lekkie poczucie winy.
-Nina, pomieszasz?- Spytałam podając jej miskę. Kiedy ją ode mnie zabrała podeszłam do mężczyzny i stanęłam na palcach by móc dobrze przyjrzeć się obrażeniom na jego głowie.- Daj to- powiedziałam tylko i wyjęłam z jego ręki kostki lodu. Wiedziałam, że nasza córka jest teraz tak pochłonięta swoją pracą, że zupełnie nie zwraca na nas uwagi. Tak samo wiedziałam, że Draco przygląda mi sie kątem oka.- Przepraszam- wyszeptałam w dalszym ciągu obserwując paskudne rozcięcie znajdujace się miedzy jego jasnymi włosami.
-Prawdę mówiąc bardziej niż moja głowa, ucierpiała moja duma- ciepły oddech owiał mój policzek.
-To znaczy? – Z całej siły starałam się na niego nie spojrzeć.
-Jesteś pierwszą kobietą, która wyrzuciła mnie z łóżka- w odpowiedzi jedynie się roześmiałam.
-Nic ci nie będzi, potrzymaj to jeszcze trochę a ja skończę robić naleśniki. -Odsunełam się od niego i wróciłam do Niny.- Wyjmiesz patelnię?
Kilkanaście minut później siedzieliśmy we trójkę przy stole i zajadaliśmy się naleśnikami z dżemem jednocześnie dyskutując na temat prezentów.
-Ja dostanę ich więcej- krzyknęła Nina patrząc na nas z zadziornym usmiechem.
-To się jeszcze okaże- odpowiedziałam dolewając sobie wody.
-Nieprawda, zawsze dostaję ich najwięcej.
-Prezenty dostają tylko grzeczne dzieci- rzuciłam odkładając na talerz sztućce.
-Ale ja byłam grzeczna.
-To się jutro okaże- do rozmowy wtrącił się Draco. Posłałam mu rozbawione spojrzenie, po czym odwróciłam się w stronę okna.
-Wiecie, że pada śnieg?- spytałam tym samym powodując, że Nina natychmiast zerwała się od stołu ciągnąc za sobą swojego ojca.
-Ale ekstra!- Krzyknęła jeszcze, kiedy zgasiłam światła. Chwilę później dołączyłam do moich blondwłosych towarzyszy, podziwiających widoki rozciągające się za balkonowymi drzwiami. Muszę przyznać, że moja córka miała rację. Ciemne, rozgwieżdzone niebo, światło padające od naszej choinki i malutkie płatki śniegu na nowo pokrywające górskie tereny. Stałam kompletnie oniemiała, kiedy poczułam jak moja dłoń zostaje pochwycona przez dłoń większą i zimniejszą w dotyku.
Tak mogłoby być już zawsze. Przemknęło mi przez głowę, kiedy odwzajemniłam uścisk.  Wprawdzie wiem, że przez większość czasu narzekam na Draco i jego zachowania, ale kiedy po prostu jest obok okazując wsparcie, czy wywołując śmiech  na ustach naszej córki wiem, że nie chciałabym go zamienić na nikogo innego.
Nie jestem pewna ile tak trwaliśmy, każdy pogrążony we własnych myślach, ale ziewanie Niny wybudziło nas z niemego transu.
-Pora do łóżka- powiedziałam puszczając dłoń Draco i biorąc naszą córkę na ręce. Zanim wdrapałam się na schody, zobaczyłam jeszcze jak mężczyzna zbiera naczynia i kieruje się z nimi w stronę kuchni. Tak, nie zamieniłabym go na nikogo innego, bo jako ojciec sprawdza się w stu procentach.

Właśnie opuszczałam łazienkę, okryta puchowym ręcznikiem, kiedy drzwi do mojego pokoju otworzyły się.
-Mogę?- Zapytał Draco i nie czekając na moją odpowiedź, wślizgnął się do środka.
-Coś się stało?- Nie zwracając na niego większej uwagi, skierowałam się w stronę szafki, by wyciągnąć z niej balsam.
-Właściwie to nic takiego- podniosłam na niego wzrok i dopiero teraz zauważyłam, że za jego jedyne ubranie robią szare dresowe spodnie. Przełknęłam głośniej ślinę, kiedy mój wzrok zatrzymał się na jego brzuchu. Opanuj się kobieto.
-W takim razie po co przyszedłeś?- Na powrót zainteresowałam się swoim balsamem i czekając na odpowiedź mężczyzny, zaczęłam go wcierać w swoje nogi.
-Pomyślałem, że moglibyśmy dokończyć nasze sprawy dorosłych- westchnął po czym usiadł na łóżku. Nie wiem kiedy, ani jak to się stało, ale jego obecność już mnie nie zawstydzała. Dlatego zamiast zrobić się czerwona, po prostu sięgnęłam do szafki po moje majtki i nie ściągając z siebie ręcznika, szybko je założyłam.
-Sprawy dorosłych?- Zapytałam w dalszym ciągu udając niewzruszoną, po czym podeszłam do łóżka i odrzuciłam kołdrę, by wyciągnąć spod niej moją koszulę nocną.
-Tak. Pomyślałem, że moglibyśmy dokończyć to, co nasza córka nam przerwała-kiedy on mówił ja szybko naciągnęłam na siebie czarny materiał i zdjęłam ręcznik, wieszając go na fotelu. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, więc po prostu stanęłam obok mężczyzny i zaczęłam ścielić łóżku na tyle, na ile pozwalał mi Draco, w dalszym ciągu siedzący na materacu. Kiedy ja milczałam, on chyba postanowił przejąć inicjatywę, bo nagle jego dłoń spoczęła na moim nagim ramieniu, wolno po nim sunąc.
I nagle się zawstydziłam. A za wstydem przyszło rozczarowanie. Poczułam się głupio, bo nagle do mnie dotarło jak duże powodzenie miał i zapewne nadal ma Draco. Ile kobiet wręcz pchało mu się do łóżka? I to w dodatku atrakcyjnych kobiet? A ja? Nie, żebym miała narzekać, ale byłam pewna, że w porównaniu do nich moje ciało jest do niczego. W końcu urodziłam dziecko. I co z tego, że dbałam o siebie. Regularnie ćwiczyłam czy stosowałam różne kremy? Co z tego skoro moje ciało nigdy już nie będzie wyglądało jak u tych wszystkich modelek, które zapewne gościły w łóżku ojca mojej córki? Jedynym plusem tego wszystkiego był mój biust, bo prawdę mówiąc przed zajściem w ciąże nie miałam się specjalnie czym pochwalić. Ale to nie znaczy, że chce zobaczyć zawód czy rozczarowanie w oczach Malfoy’a. Byłam pewna, że nigdy nie widział na żywo nagiej kobiety w ciąży, a co dopiero po niej. Byłam też pewna, że moje obawy są kompletnie nie na miejscu, bo mężczyzna musiał sobie zdawać sprawę z tego, że po urodzeniu dziecka moje ciało nie będzie idealne. Ale nie mogłam się powstrzymać. Wstyd zagłuszył głos rozsądku.
-Draco, ja…- urwałam kiedy nasze spojrzenia się spotkały. Po chwili poczułam jak jego ręka wędruje na moją talię, podczas gdy druga odgarnia włosy z mojej twarzy.
-Nie masz ochoty?- Wbrew temu na co wskazywały jego gesty, głos miał przeszywająco zimny.- Nie chciałbym cię urazić, ale wysyłasz sprzeczne sygnały. Raz ciągniesz mnie do łóżka, by kilka godzin później stwierdzić, że nic ode mnie nie chcesz. Prawdę mówiąc nie bardzo wiem co o tym myśleć i…-Tym razem to ja przerwałam jego monolog, kładąc palec na jego miękkich wargach.
-Wiem, przepraszam- wyszeptałam, kierując wolną rękę w stronę jego włosów. Za każdym razem zaskakiwała mnie ich miękkość. W dodatku po krwi nie było śladu. Jak zwykle idealny.
-Byłoby łatwiej gdybyś po prostu powiedziała o co ci chodzi- spojrzałam mu w oczy a w tym samym czasie jego dłoń, do tej pory spoczywając na mojej talii, zjechała na pupę.
-Wiem, że jestem mało zdecydowana i wprowadzam zamęt w nasze relacje, ale…-Przerwałam kiedy jego ręka znalazła się pod moją koszulą, zaciskając się ponownie na moim pośladku.
-Ale?- W dalszym ciągu bawiłam się jego włosami, by po chwili unieść wzrok i zatrzymać go na widoku ciągnącym się za oknem. Cicho westchnęłam jednocześnie przybliżając się do mężczyzny. Po chwili przytulił głowę do mojego biustu, jednocześnie badając jedną dłonią moje plecy, a drugą osłonięty koronkowymi majtkami pośladek.
-Boje się- odpowiedziałam w dalszym ciągu bawiąc się jego włosami. Palcami drugiej dłoni masowałam jego bark, któy jak pamiętałam, potłukł spadając z łóżka.
-Mnie?- Jego ciepły oddech przebijając się przez cienki materiał mojej piżamy, wywołał u mnie gęsią skórkę.
-W pewnym sensie- odpowiedziałam wtulając twarz w jego włosy.
-To znaczy?- Zabrał dłoń znajdującą się do tej pory na moich plecach, by chwilę póżniej umieścić ją tuż przy swojej twarzy. A może po prostu delikatnie zacisnąć ją na mojej piersi.
-Boje się o to co będzie z naszą córką, jeśli relacja między nami się popsuje. Jeśli kiedy wrócimy do Londynu, ty znowu wrócisz do starego stylu bycia. Boje się, że dasz mi nadzieję, a potem złamiesz mi serce. W końcu sam mówiłeś, że nic z tego nie będzie.
-To było dawno temu- mruknął zataczając palcem kółka na moim biuście. Nie byłam pewna gdzie to wszystko nas zaprowadzi. Dłoń, którą do tej pory trzymałam w platynowych włosach, przesunęłam na tors mężczyzny. Rozczarujesz go.
-Nie tak znowu dawno- westchnęłam jednocześnie upajając się jego zapachem.
-Ale dużo się od tego czasu zmieniło.
-To nie zmienia faktu, że się boję.
-Nie masz czego, bo twoje obawy nie mają racji bytu dopóki nie podejmiesz jakiejś decyzji.- Nabrałam powietrza, pozwalając by jego słowa w dalszym ciągu rozbrzmiewały w mojej głowie. Miał rację, co wiecej zabrzmiało to trochę jak jedne z tych złotych myśli, które każdy przechowuje w swojej pamięci.
-Sam to wymyśliłeś?- Zaśmiałam się jednocześnie odsuwając się od niego.
-Żebyś wiedziała- kiedy się podniósł, dokończyłam ścielenie łóżka. Rozczarujesz go.
Wiedziałam, że za mną stoi. Był na tyle blisko, że czułam jego oddech na swojej szyi. Zaraz poczułam także, jego palce sunące po moim ramieniu, by chwilę póżniej odrzucić ramiączko mojej koszuli nocnej.
-Nie rób tego- powiedziałam tylko i szybko weszłam pod kołdrę, zręcznie omijając go wzrokiem.
-Dlaczego?- Tym razem w jego głosie nie było słychać wyrzutu. Ot, zwykłe pytanie.
-Bo się rozczarujesz- wyciągnęłam rękę i zgasiłam lampkę, będącą jedynym źródłem światła w pomieszczeniu. Wiedziałam, że mężczyzna w dalszym ciągu stoi nad moim łóżkiem i zapewne przetrawia to, co przed chwilą usłyszał.
-Dobranoc- usłyszałam jeszcze, kiedy drzwi się uchyliły.
Musiałam być bardzo zmęczona, bo nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam. Za to świetnie wiem kiedy się obudziłam.
-Mamo, mamo chodź, zobacz już są prezenty!- Głos Niny na dobre wybudził mnie ze snu. Powoli podniosłam się z łóżka i ruszyłam za moją zadowoloną córką w stronę salonu. Miała rację, pod świątecznym drzewkiem znajdowała się góra prezentów. Wyciągnęłam jeden z nich. Tak dobrze mi znany. Powoli przejechałam palcami po zielonym papierze w który go opakowałam. Prawdę mówiąc długo nie wiedziałam co dać Draco w prezencie. Wyglądało na to, że miał już wszystko. I wtedy zobaczyłam jak patrzy na Ninę. Jak się do niej uśmiecha. Jak cieszy się, kiedy jej drobne ciałko wtula się w niego. I zrozumiałam, że muszę mu dać to co zabrałam. Ostatnie pięć lat.
-Co tam masz?- Jego głos wybudził mnie z rozmyślań. Spojrzałam na niego. Zdążył się już ubrać. Jak zwykle wyglądał bardzo pociągająco, w ciemnych dżinsach i szarym swetrze.
-To dla ciebie- podałam mu prezent, który przyjął z lekkim zaskoczeniem. Które wcale nie zmalało, kiedy go rozpakował.
-Co to?- spytał, otwierając gruby zeszyt, który mu podarowałam.
-Dziennik- odpowiedziałam nie spuszczając z niego wzroku.
-Dziennik?- Zamarł otwierając go na pierwszej stronie. W środku miał udekumentowane dotychczasowe życie swojej córki. Poczynając od zdjęć USG, poprzez wklejone przeze mnie jej rysunki, komentarze do fotografii czy listę jej ulubionych bajek.
-Chciałam ci powiedzieć, że bez względu na to, co było, jest czy będzie między nami jesteś najlepszym ojcem jakiego Nina mogła mieć.- Podniósł na mnie wzrok i przez chwilę wydawało mi się, że w jego oczach zalśniły łzy.
-Ja też coś dla ciebie mam- przerwał ciszę jednocześnie odwracając się ode mnie i sięgając po stojące na stole płaskie pudełko.- Mówiłaś, że chciałabyś je któregoś razu powiesić na ścianie- dodał puszczając do mnie oko. Kiedy wziełam prezent do ręki okazało się ono obrazem a może zdjęciem? Szybko rozerwałam papier i poczułam jak krew odpływa mi z twarzy. Nie wierzę. W moich rękach znajdował się obraz. Nie, to niemożliwe. To napewno nie jest oryginał.
-To nie jest chyba…-wydukałam, nie mogąc złapać oddechu.
-Henri Toulouse-Lautrec, czy właściwie jego dzieło- rzucił od niechcenia- podobno o nim marzyłaś.
-Zapamiętałeś co mówiłam jakieś trzy miesiące temu?- Nie wiem czy bardziej byłam zaskoczona faktem, że sławna „Toaleta” znajdowała się w moim posiadaniu, czy może, że Draco Malfoy zapamiętał jedną z naszych pierwszych rozmów.- Czy to nie powinno wisieć w muzeum?
-Żartujesz? Mugole i tak się nie zorientują- odpowiedział wyraźnie rozbawiony moją reakcją.
-Ale…- chciałam jakoś zaprotestować. Przecież nie można ot tak sobie zabierać obrazu z muzeum.
-W każdym razie chciałem ci powiedzieć, że cieszę się, że to ty jesteś matką mojej córki.- Odłożyłam prezent i przytuliłam się do mężczyzny, a zaraz potem dołączyła do nas Nina. Nie wiem czy Draco miał łzy w oczach oglądając mój prezent, ale po jego słowach ja na pewno je miałam. I wiem, że nigdy za nic nie oddałabym wspomnienia tego momentu. Momentu w którym tworzyliśmy rodzinę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz