wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 27


„The way you move is like a full-on rainstorm
And I’m a house of cards
You’re the kind of reckless that should
Send me running but
I kinda know that I won’t get far
And you stood there in front of me
Just close enough to touch
Close enough to hope you couldn’t see what I was thinking of
My mind forgets to remind me
You’re a bad idea
You touch me once and it’s really something
You find I’m even better than
You imagined I would be
I’m on my guard for the rest of the world, but with you
I’ll run my fingers through your hair
And watch the lights go wild
Just keep on keeping your eyes on me
It’s just wrong enough to make it feel right
And lead me up the staircase
Won’t you whisper soft and slow
I’m captivated by you baby like a fireworks show.”
-Sparks Fly, Taylor Swift

Obudziło mnie przyjemne ciepło na mojej twarzy. Uchyliłam powieki i zobaczyłam jak przez okno, sączą się promienie zimowego słońca. Było mi tak przyjemnie. I w tym momencie dotarło do mnie, co się wydarzyło. Skierowałam wzrok na swoją dłoń, i zobaczyłam jak spokojnie spoczywa na nagim, męskim torsie. Zresztą tak samo jak i moja głowa. I co teraz ?Nie miałam jednak czasu by się zastanowić nad odpowiedzią, bo ręka która mnie obejmowała, powoli zaczęła sunąć po moich plecach, a zaraz po tym usłyszałam szept jej właściciela.
-Dzień dobry- uniosłam głowę i spojrzałam prosto w srebrne tęczówki.
-Dzień dobry, jak się spało? -Spytałam nad wyraz rozluźniona. Co on tu właściwie jeszcze robił? Nie powinien mnie zostawić samą, kiedy spałam? Zniknąć ?
-Bardzo przyjemnie- kiedy to mówił na jego twarzy pojawił się łobuzerski uśmiech,co sprawiło, że i ja się uśmiechnęłam. A już po chwili Draco objął mnie mocniej i przyciągnął do siebie. Teraz nasze twarze stykały się ze sobą, a ja na chwilę zapomniałam jak się oddycha. – Pięknie wyglądasz- w odpowiedzi pocałowałam go, ciesząc się tym niespodziewanie przyjemnym porankiem. – Muszę przyznać, że pobudka też jest całkiem przyjemna – wymruczał kiedy się od niego odsunęłam.
-Całkiem? – Zmrużyłam oczy, przyglądając się jego błyszczącym tęczówkom. Mężczyzna udał, że zastanawia się nad odpowiedzią, a ja dźgnęłam go w ramię.
-Całkiem, ale zaraz będzie lepsza- odpowiedział uśmiechając się, po czym zrzucił mnie z siebie, a po chwili przycisnął do materaca swoim ciałem. Kiedy poczułam jego wargi na swojej szyi, przestałam myśleć, wplątałam jedynie palce w jasne włosy i uśmiechnęłam się do siebie. O tak, teraz było znacznie lepiej.

Stałam właśnie w łazience i usiłowałam zapiąć beżową, gorsetową sukienkę ozdobioną czarnymi, drobnymi kwiatami, jednocześnie rozmyślając nad sobą. Nad życiem. Nad Draco.Co się właściwie zmieniło ? Co sprawiło, że postanowił zostać ? Czy Ginny i Lavender miały rację ? Już sama nie wiedziałam co robić. Jak się zachowywać. Najpierw wszystko przemyśleć, czy może po prostu cieszyć się tym dniem. Zerknęłam jeszcze raz w stronę lustra, po czym narzuciłam na siebie czarny sweter i przewiązałam go w pasie. Carpe diem.
-Jak się spało? -Schodziłam z Ginny po schodach, a ta podejrzliwie mi się przyglądała.
-Dobrze, a tobie ?- Nie byłam pewna czy jestem w stanie powiedzieć jej o tym, co się wydarzyło.
-Też. A jak Draco? – Słysząc to pytanie pożałowałam, że nie spakowałam butów na zmianę i musiałam chodzić w tych samych szpilkach, które założyłam poprzedniego wieczora, bo gdyby nie poręcz której się kurczowo trzymałam, zapewne złamałabym nogę spadając ze schodów.
-W porządku- burknęłam i poczułam jak nagle robi mi się dziwnie gorąco.
-A gdzie spał? Z tego co wiem nie nocował w pokoju gościnnym.- Czułam jak moja przyjaciółka w dalszym ciągu badawczo mi się przygląda. I wyglądało na to, że nie zamierzała dać za wygraną.
-Dobra, w porządku, niech ci będzie. Spaliśmy ze sobą – zdziwiłam się jak łatwo te słowa przeszły mi przez usta.
-Ha, wiedziałam!- Krzyknęła Ginny i pociągnęła mnie za rękę w stronę kuchni.- Jak było? -Wyszeptała kiedy dotarłyśmy na miejsce.
-Eee…No znaczy się…Nie, żebym miała specjalnie jakieś porównanie, ale chyba było dobrze. Znaczy się bardzo dobrze- także odpowiedziałam szeptem, czując jak moja twarz robi się coraz bardziej czerwona.
-Na tyle dobrze, żeby to powtórzyć? -Nie mogłam uwierzyć, że moja przyjaciółka właśnie zadała mi to pytanie. Szybko podeszłam więc do lodówki i zaczęłam wyjmować z niej wszystko co mogłoby składać się na lunch.
-Właściwie to, to powtórzyliśmy -mruknęłam i uśmiechnęłam się na samo wspomnienie.
-O matko! Hermiona, to cudownie. To znaczy, że teraz stworzycie rodzinę, w końcu macie już dziecko i…
-Hej, nie zapędzaj się tak. Na razie mam zamiar cieszyć się chwilowym przypływem szczęścia, a co będzie dalej to zobaczymy- przerwałam tyradę Rudej i zaczęłam wykładać na kuchenny blat kolejne miski.
-W takim razie, ciesze się razem z tobą- odpowiedziała i mocno mnie przytuliła.
-Dziękuję- westchnęłam i odwzajemniłam uścisk. Kiedy oderwałyśmy się od siebie, Ginny sięgnęła po talerze i ruszyła z nimi w stronę jadalni, a ja zajęłam się robieniem sałatki owocowej. Muszę przyznać, że lubiłam pierwszy dzień stycznia. Zawsze wstawałam wcześniej niż reszta i przygotowywałam im coś do  jedzenia. Wszyscy ubierali się w eleganckie ubrania i cieszyli się, jak to mawiał Ron, porządnym początkiem nowego roku.
-Pomóc ci ?- Kiedy usłyszałam głos Draco, natychmiast odwróciłam się w jego kierunku. Wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie. W granatowych dżinsach i białym t-shircie wyglądał jak zwykle pociągająco, a w dodatku nic nie stracił ze swojej wrodzonej elegancji. Widocznie arystokraci już tak mają, pomyślałam i nieśmiało uśmiechnęłam się do niego.
-Możesz zanieść półmiski na stół -odpowiedziałam w dalszym ciągu mu się przypatrujac. I pomyśleć, że nie tak dawno temu wyznał mi miłość.
-Nie ma sprawy, ale pozwól, że najpierw zajme się czymś przyjemniejszym- mruknął i w kilka sekund znalazł się przy mnie jednocześnie przyciągając mnie do siebie. Mogłabym się do tego przyzwyczaić. Przebiegło mi przez myśl, kiedy mnie pocałował. A kiedy jego dłoń zacisnęła się na moim pośladku, mimowolnie uśmiechnęłam się do siebie.- Z czego się śmiejesz ?- Spytał, odrywając się ode mnie, co zupełnie mi się nie spodobało.
-Nieważne- mruknęłam i zarzuciłam mu ręce na szyję jednocześnie wymuszając na nim kolejny pocałunek. Moja odpowiedź chyba go usatysfakcjonowała, bo przycisnął mnie jeszcze mocniej do siebie, jednocześnie sunąc ręką, która do tej pory znajdowała się na mojej talii, w górę. Jęknęłam cicho kiedy poczułam, jak ta sama ręka zawędrowała pod mój sweter i po chwili zatrzymała się na mojej piersi. Ten człowiek jest niewyżyty. Nie, żeby mi to przeszkadzało.
-Ekhm – oderwałam się od blondyna i zobaczyłam, że w drzwiach stoi Harry- nie chciałem wam przeszkadzać, ale siadamy do jedzenia. No chyba, że nie jesteście głodni- dodał mrugając porozumiewawczo, kiedy zauważył gdzie znajdują się dłonie Dracona.
-Jesteśmy- odpowiedziałam trochę zbyt szybko i poprawiłam sweter, jednocześnie ruszając w stronę wyjścia. Po chwili znaleźliśmy się w jadalni, a Malfoy podszedł do mnie i odsunął mi krzesło.- Dziękuję -mruknęłam, a on w odpowiedzi tylko lekko skinął głową.

Kiedy Ron z Lavender sprzątali ze stołu, ja opierając głowę o ramię Draco, z kanapy obserwowałam Ninę i Teddy’ego.
-Można się dosiąść? -Podniosłam głowę i spojrzałam na stojących nad nami Lunę z Nevillem.
-Jasne- uśmiechnęłam się przyjaźnie. Kiedy oni przystawiali sobie krzesła, blondyn objął mnie ramieniem. Odwróciłam się w jego stronę, trochę zaskoczona tym gestem. To znaczy, że jesteśmy parą? Nie wiem czy Draco wyczytał z moich oczu to pytanie, czy może inaczej zinterpretował moją reakcję, ale złożył szybki pocałunek na moich wargach, po czym zwrócił się w stronę pary, którea teraz siedziała naprzeciwko nas.
-Właściwie to chcieliśmy was o czymś powiadomić- przerwał ciszę Neville uśmiechając się do nas.
-Albo bardziej zaprosić- wtrąciła się Luna.
-Tak, chcieliśmy was zaprosić-poprawił się mężczyzna i wyciągnął w naszą stronę dłoń w której trzymał kopertę. Zaraz ją też od niego zabrałam i szybko otworzyłam. Podejrzewałam na co Luna i Neville chcą nas zaprosić, ale mimo to z ciekawością otwierałam granatowo-łososiowe zaproszenie. Nie trudno się domyślić, kto wybierał kolory. Uśmiechnęłam się pod nosem i zaczęłam czytać drobne pismo.
Luna Lovegood i Neville Longbottom
Mają zaszczyt zaprosić
Hermionę Granger i Dracona Malfoya
Na uroczystość związania swych losów
Sakramentem małżeństwa dnia 15 marca 2004 roku
O godzinie 16 w domu pana młodego.

Raz po raz czytałam tekst sama nie wiedząc co powiedzieć. Jedynym co mi przychodziło do głowy, było… Nie no, on naprawdę jest niewyżyty! Pomyślałam kiedy ręka Draco ponownie tego dnia znalazła się na mojej pupie. Wzięłam głębszy wdech i tak jak jeszcze chwilę wcześniej planowałam, wstałam zarzucając ręce na szyje moich przyjaciół.
-To wspaniale, gratuluję!- Krzyknęłam składając najpierw pocałunek na policzku Luny, a potem także na policzku jej narzeczonego.
-Co jest takie wspaniałe ?- Zaraz pojawił się przy nas uśmiechnięty Ron. Przyszli państwo młodzi natychmiast się podnieśli i po chwili podali kolejną kopertę rudzielcowi. Nie minęło pięć minut, a wszyscy poznali już radosną nowinę. Lavender nawet popłakała się ze wzruszenia, choć nie jestem pewna czy nie była odrobinę rozgoryczona, że to nie ona ma za dwa miesiące wyjść za mąż.
-Mamo, słyszałaś?!- Po chwili podbiegła do mnie Nina, wyrywając mnie z zamyślenia.
-O czym?- Odwróciłam się w jej stronę przy okazji omiatając salon wzrokiem.
-Luna powiedziała, że razem z Teddym będziemy mogli sypać kwiatki na jej ślubie! -Drobna blondynka wydawała się zachwycona tym pomysłem.
-To wspaniale- szczerze uśmiechnęłam się do niej, a kiedy podniosłam wzrok zauważyłam wpatrujące się w nas szare tęczówki. Wyglądało na to, że nie tylko ja się zamyśliłam. – Idź, pochwal się tacie -powiedziałam zastanawiając się nad tym, kiedy Nina przestanie zwracać się do Draco po imieniu. I co to będzie oznaczać. Że się czuję przy nim swobodnie? Bezpiecznie? Że go kocha? Bo ja tak właśnie się czułam, kiedy patrzyłam jak blondwłosy mężczyzna bierze swoją córkę na ręce i czule się do niej uśmiecha.
-Ciesze się, że między wami się ułożyło – usłyszałam za plecami głos swojego przyjaciela.
-Ja też- odwróciłam się w jego kierunku.- Swoją drogą, kiedy ty oświadczysz się Ginny? -Spytałam próbując oderwać się od natłoku myśli, kłębiącego się w mojej głowie.
-Kto to wie… – mruknął Harry, a ja trzepnęłam go w ramię.
-No wiesz?- Udałam oburzoną, kiedy podeszła do nas rudowłosa. -O wilku mowa.
-Ej, dlaczego bijesz mojego chłopaka?- Ginny wbrew temu na co wskazywało jej pytanie, wydawała się niezmiernie zadowolona.
-Tak, bez powodu- westchnęłam, po czym postanowiłam dołączyć do mojego chłopaka. O ile tak mogłam go nazwać.
Po chwili zauważyłam jak odstawia Ninę na podłogę, w dalszym ciągu z nią dyskutując. Podeszłam do niego i objęłam go w pasie, a on jak gdyby nigdy nic położył dłoń na moim ramieniu.
-Mamusiu możemy jescze chwilę zostać?- Nina również nie wydawała się przejąć naszymi gestami.
-To zależy od Draco- odpowiedziałam wdychając zapach mężczyzny.
-Ode mnie? – Uniosłam wzrok i napotkałam zdziwione spojrzenie.
-To ty nas w końcu tu przywiozłeś, więc masz prawo zdecydować kiedy będziemy wracać.
-Ale mnie zaszczyt kopnął- zironizował blondyn, ale po chwili nasza córka włączyła się do rozmowy.
-Proszę, Draco jeszcze trochę- jęknęła łapiąc go za rękę.
-W porządku- westchnął mężczyzna i wtulił nos w moje włosy.
-Jesteś super!- Krzyknęła Nina i zaraz zniknęła z Teddym na schodach. Chwilę tak trwaliśmy, pogrążeni we własnym świecie, a ja zastanawiałam się jak szybko to wszystko mogło się zmienić.
-O czym tak myślisz? – Ciszę przerwał niski szept, który wywołał na moich plecach dreszcze.
-O wszystkim -odpowiedziałam tylko nie będąc w stanie powiedzieć „o nas”. -Wiesz, że za miesiąc są urodziny naszej córki?- Spytałam zmieniając temat.
-Biorąc pod uwagę, że ciąża trwa dziewięć miesięcy to tak – pocałował mnie w czoło i objął drugą ręką w talii.
-Jaka ciąża? -Spytałam nie bardzo rozumiejąc jaki sens ma jego odpowiedź.
-Twoja -mruknął patrząc na mnie z rozbawieniem. – A skoro wiem kiedy w nią zaszłaś to mogę też przewidzieć kiedy urodziła się Nina.- Więc o to mu chodzi.
-W każdym razie Nina chciała je spędzić z Teddy’m w Disneylandzie.
-To znaczy, że jedziecie do Paryża? – Przez chwilę przygladałam mu się w milczeniu. Czy on naprawdę myśli, że po tym wszystkim nie będzie uczestniczył w urodzinach swojej córki?
-Raczej aportujemy się do Orlando, tam będzie cieplej, bo nie wydaje mi się, żeby zimą w parku rozrywki były jakieś atrakcje.- Zatopiłam palce w jego włosach nie odrywając jednocześnie oczu od jego twarzy.
-W porządku -mruknął i poczułam jak poluzowuje uścisk w jakim mnie trzymał.
-Boisz się? -Spytałam jednocześnie z rozbawieniem stwierdzając, że on naprawdę myśli, że te urodziny spędzimy bez niego.
-Czego mam się bać?- Na jego twarzy pojawiła się maska obojętności, a to oznaczało jedno. Nie chciał pokazać, że czuje się zraniony.
-Kolejki górskiej- odpowiedziałam, a w tym samym momencie moje palce rozpoczęły wędrówkę z włosów mężczyzny, pod jego bluzkę.
-Chcesz posłać naszą córkę na kolejkę górską? -W jego oczach na chwilę pojawiło się przerażenie.
-Przecież by jej nie wpuścili- uśmiechnęłam się na samą myśl o dwójce pięciolatków wsiadających na kolejkę i przestraszonym na śmierć Draco, który próbuje ich powstrzymać.- Ale my moglibyśmy pójść- wymruczałam całując go w szyję.
-My? Kiedy?- Muszę przyznać, że jego zdezorientowanie nawet mnie bawiło.
-No, 10 lutego – odpowiedziałam składając kolejny pocałunek na jego szyi.
-W urodziny Niny? Ale powiedziałaś, że spędzicie je w Disneylandzie.
-A tam jest parę kolejek górskich- w końcu dotarłam z pocałunkami do jego policzka.
-To znaczy, że mam tam być razem z wami? -Mężczyzna odsunął się ode mnie, podejrzliwie mi się przypatrując.
-Chyba, że nie chcesz -udałam zawiedzioną i także zaczęłam się odsuwać. Kiedy Draco nie zareagował, odeszłam od niego i ruszyłam w stronę pokoju w którym spaliśmy, żeby pozbierać nasze rzeczy. Miałam nadzieję, że do czasu kiedy nas spakuję, on zdąży wyjść z szoku. I chyba go nie doceniłam, bowiem kiedy wkładałam do torby sukienkę, usłyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju i zamyka drzwi.
-Nie mogłaś tak od razu? -Zza moich pleców dobiegł mnie spokojny głos. Uśmiechnęłam się sama do siebie, jednak w dalszym ciągu pakowałam torbę.
-No przecież mówiłam, to ty uznałeś, że nie jestes zaproszony- na chwilę między nami znów zapadła cisza i kiedy już miałam zerknąć na Draco, poczułam jak on obejmuje mnie od tyłu.
-A ty dałaś mi tak myśleć- wymruczał, po czym zaczął składać pocałunki na moim karku. Poczułam przyjemne łaskotanie w podbrzuszu, ale racjonalna część mnie, przypomniała po co tu przyszłam.
-Powinniśmy sie już zbierać – głos powoli odmawiał mi posłuszeństwa.
-Wcale nie – już miałam zapomnieć o świecie, kiedy męskie dłonie powoli podciągające w górę moją sukienkę, otrzeźwiły mnie.
-Draco, proszę. Muszę jutro rano być w pracy- wyszeptałam, jednocześnie łapiąc jego dłonie w swoje.
-Psujesz zabawę- westchnął mężczyzna, ale mnie puścił- pójdę po Ninę i spotkamy się na dole.- Po chwili zobaczyłam jak bierze torbę z moim rzeczami i wychodzi z pokoju.
Kiedy żegnałam się z przyjaciółmi, musiałam w myślach przyznać, że Draco nadzwyczaj sprawnie poradził sobie z córką.
-Szczęśliwego nowego roku!- Krzyknął jeszcze za nami Harry gdy wsiadaliśmy do samochodu. Zajęłam swoje miejsce, a kiedy blondyn włączył silnik, oparłam głowę o szybę.
-Dziękuję- po chwili odwróciłam się w stronę mężczyzny.
-Za co?- Teraz i on spojrzał na mnie. Wyciągnęłam rękę i przejechałam nią po jego policzku, by upewnić się, że to nie sen.
-Za to, że opiekujesz się Niną, poświęcasz jej swój czas. Za to, że nas tu przywiozłeś i przynajmniej udawałeś, że dobrze się bawisz w towarzystwie ludzi, których nie tak dawno temu nie znosiłeś. -Zabrałam dłoń, w dalszym ciągu czując pod palcami delikatny zarost.
-Nie udawałem, naprawdę dobrze się bawiłem- odpowiedział tylko, ale widziałam jak w kącikach jego oczu pojawiają się iskierki radości. Zupełnie jak u Niny.
-Ciesze się- odwróciłam się ponownie w stronę okna i pogrążyłam w myślach. Kiedy wczoraj wsiadałam do tego samochodu, nie spodziewałam się, że tak to się skończy. Mężczyzna w którym byłam zakochana wyznał mi miłość. A teraz odwoził nas do domu, pozwalając głosowi Evy Cassidy zagłuszać ciszę. Po raz pierwszy od dłuższego czasu czułam się pełna. Draco obok mnie, na wyciągnięcie ręki, a Nina cicho pochrapując na tylnym siedzeniu. Nie mogłam przewidzieć co wydarzy się w kolejnych dniach, ale teraz było dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz