wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 28


Właśnie kończyłam pracę, kiedy uświadomiłam sobie, że już drugi dzień nie widzę Draco. Odkąd wyjechaliśmy razem na święta, przyzwyczaiłam się do jego ciągłej obecności. I teraz za nim tęskniłam, choć mogło to wydawać się dziwne. Czym są w końcu dwa dni?
-Hermiona, zamkniesz dziś księgarnie- z zamyślenia wyrwał mnie głos Alby, mojej szefowej.
-Jasne- uśmiechnęłam się w odpowiedzi i zerknęłam na zegarek, za dwadzieścia szósta. Westchnęłam cicho i ruszyłam między regały, by sprawdzić czy wszystkie książki są na swoim miejscu. Nie minęło dziesięć minut, a usłyszałam jak drzwi się otwierają. Czyżby jakiś klient? Ruszyłam w stronę lady, po drodze przywołując na twarz uśmiech. Ku mojemu zaskoczeniu na blacie dojrzałam herbacianą różę. Podniosłam ją i powoli wciągnęłam powietrze, rozkoszując się delikatnym zapachem.
-Dasz się zaprosić na kolację? – Uśmiechnęłam się na samo brzmienie tak dobrze znanego mi głosu.
-Opiekunka Niny raczej nie byłaby zadowolona- odpowiedziałam powoli odwracając się w stronę mężczyzny.
-Powiedzmy, że już się tym zająłem- uśmiechnął się do mnie zawadiacko, by po chwili pokonać dzielącą nas odległość. Patrzyłam na niego nie mogąc nadziwić się własnemu szczęściu. Było zupełnie jak w bajce. A może i lepiej?
-Skoro tak stawiasz sprawę -wymruczałam i pocałowałam go w policzek.- Muszę tylko zamknąć księgarnię – rzuciłam odsuwając się od niego i sięgając po klucze.
Po krótkim spacerze znaleźliśmy się w przytulnej, skrytej na uboczu restauracji.  W oknach świeciły drobne, okrągłe lampki, przywołując atmosferę świąt. Kiedy Draco otworzył przede mną drzwi, uderzyło we mnie ciepłe powietrze. Dopiero teraz dotarło do mnie, jak zimno jest na dworze, dlatego z chęcią przestąpiłam próg lokalu. Uśmiechnęłam się do siebie, a następnie zwróciłam się w stronę kelnera, który zaprowadził nas do stolika.
-Mają państwo może ochotę na początek napić się grzanego wina? -Odniosłam dziwne wrażenie, że mężczyzna mimo, iż zwraca się do nas w liczbie mnogiej, patrzy tylko na mnie. No cóż, poprawiło to jeszcze bardziej mój dobry humor.
-Bardzo chętnie- odpowiedziałam posyłając mu uśmiech, a następnie zajmując miejsce na krześle, które mi odsunął. Kiedy odszedł, ponownie zwróciłam wzrok na mojego towarzysza. – Coś się stało?- Spytałam kiedy tylko dojrzałam, że jego twarz po raz pierwszy od dłuższego czasu wyraża jedynie obojętność.
-Nie – nie odrywał ode mnie wzroku, który z chwili na chwilę stawał się coraz zimniejszy. Przeanalizowałam w głowie ostatnie pół godziny i w końcu doszłam do wniosku, że chyba uśmiech który posłałam w stronę kelnera mógł zostać źle zinterpretowany. Wyciągnęłam więc dłoń w kierunku mężczyzny.
-Skąd znasz to miejsce? – Postanowiłam zmienić bieg jego myśli i delikatnie przejechałam palcami po jego ręce.
-Ostatnio przez przypadek na nie trafiłem -mruknął odrobinę bardziej rozluźniony.
-Często przyprowadzasz tu dziewczyny? – Rzuciłam sama nie będąc do końca pewna dlaczego w ogóle zadaje to pytanie.
-Tylko matki moich dzieci- mówiąc to złapał moją dłoń w swoją i zaczął powoli masować kciukiem moje knykcie.
-Aż tyle ich masz?- Spytałam z rozbawieniem, nie zauważając kelnera, który właśnie do nas podszedł.
-Państwa karty -odezwał się mężczyzna wyrywając mnie tym samym z transu. Zabrałam swoją dłoń i sięgnęłam po menu.
-Już go nie lubię- burknął pod nosem Draco, kiedy kelner zniknął nam z pola widzenia. Uśmiechnęłam się tylko pod nosem i zainteresowałam listą dań.
-Jak ci minął dzień? – Spytał blondyn, kiedy w końcu złożyliśmy zamówienie.
-W porządku, nic ciekawego się nie wydarzyło -sięgnęłam po parujący napój i zamoczyłam usta w winie.- A twój?
-Potwornie nudny -odpowiedział również sięgając po picie. Ciekawe jak oceniał dni kiedy współpracowaliśmy ze sobą?
-A jak twoja asystentka? – Muszę przyznać, że od dłuższego czasu korciło mnie, żeby o to spytać.
-Taka sama jak ten dzień- padła jedynie krótka odpowiedź i przez chwilę poczułam nutkę rozczarowania.
-Więc ja też jestem nudna? -Zmrużyłam oczy czekając na jego odpowiedź. Nie byłam pewna czy dotychczasowy przebieg naszej rozmowy, przypadł mi do gustu.
-To znaczy?- Draco spojrzał na mnie sponad swojego menu, lekko zaskoczony, przynajmniej takie odniosłam wrażenie.
-Sam przed chwilą powiedziałeś, że ten dzień jest nudny, tak jak i twoja asystentka, chyba, że coś źle zrozumiałam. -No tak, może stwierdzenie, że asystentka jest taka sama jak ten dzień wcale nie oznaczało, że jest nudna. Przecież blondyn powiedział tylko, że w pracy było nudno nie, że teraz też jest, a to oznacza, że jego asystentka…
-Akurat o tobie można wiele powiedzieć, ale napewno nie to, że jesteś nudna- niski głos przerwał moje rozmyślania. -Nudno było w pracy i moja współpracownica też jest nudna, nie wspominałem nic o ostatniej godzinie.- Na chwilę w jego oczach pojawiło się coś co dobrze znałam. I muszę przyznać, że całkiem mi się to podobało.
-Wpadniesz do nas w weekend ?- Przerwałam ciszę, wpatrując się w migoczące tęczówki.
-A może wy wpadniecie do mnie? – Zagapiłam się na niego, zastanawiając nad tym pytaniem. Nie byłam do końca pewna czy jestem w stanie spędzić choćby parę godzin w tym domu. Tylko co miałam mu odpowiedzieć? Poczekam z wizytą, aż kupisz dom w którym nie byłam torturowana?
-Jeśli nie masz nic przeciwko to jednak wolałabym zostać w swoim domu – w końcu odpowiedziałam, przyglądając mu się z lekkim niepokojem.
-W porządku – na szczęście uśmiechnął się mówiąc to, więc mogłam odetchnąć z ulgą. Po chwili przed nami pojawiły się talerze z jedzeniem.
-Smacznego – rzuciłam i zabrałam się za swój makaron.
-Nie spodziewałem się takiego przyjęcia ze strony twoich przyjaciół- odezwał się nagle Draco przerywając jedzenie.
-Masz na myśli sylwestra? Prawdę mówiąc, obawiałam się trochę jak zareagują – uśmiechnęłam się nieśmiało w jego kierunku.
-A ja o mało nie spadłem z kanapy kiedy Longbottom z Lovegood zaprosili nas na swój ślub.
-I dlatego postanowiłeś złapać się mojej pupy?- Spytałam przypominając sobie tamten moment, a mężczyzna wydawał się wyjątkowo rozbawiony moim stwierdzeniem.
-No właśnie – odpowiedział w końcu i sięgnął po kolejny kawałek steku.
-W takim razie dobrze, że sprawa się wyjaśniła, bo już myślałam, że na mnie, jakby to powiedziała Lavender, lecisz- dorzuciłam również sięgając do swojego talerza.
-Ja? Prędzej pomyślałbym, że to ty na mnie lecisz -uniósł brew przyglądając mi się spokojnie.
-Skąd ten pomysł?- Ponownie sięgnęłam po wino.
-Sam nie wiem- odparł, a na jego twarzy pojawił się leniwy uśmiech. Przez chwilę przyglądałam mu się w milczeniu, jedynie rozkoszując się smakiem ciepłego napoju.
-Rozumiem, że wybierasz się ze mną na ślub Luny i Neville’a? -Postanowiłam w końcu skończyć z przekomarzaniem się.
-Przecież muszę pilnować, żebyś się nie upiła. Jeszcze rzuciłabyś się na jakiegoś biednego mężczyznę- puścił do mnie oko, a ja sama nie wiedząc czemu roześmiałam się.
-W takim razie przepraszam za moje zachowanie- sięgnęłam palcami do jego ust, by zetrzeć z ich linii ślad wina.
-Czy ty mnie podrywasz? -Zanim się zdążyłam zorientować, chwyciła moją dłoń, przytrzymując ją przy swojej twarzy.
-Nigdy w życiu- szepnęłam nie mogąc oderwać wzroku od jego warg, które chwilę później przylgnęły do mojej ręki.
-Swoją drogą myślisz, że to będzie bardzo ekscentryczny ślub?- Puścił w końcu moją dłoń, a ja zabrałam się za kończenie mojego dania.
-Cóż, znając Lunę może być różnie. Chociaż przez ostatnie kilka lat trochę się uspokoiła.
-Uspokoiła? Nigdy nie wydawała się specjalnie agresywna.
-Bardzo zabawne- wywróciłam oczami- lepiej pomyśl co damy im w prezencie ślubnym.
-Eeee może jakąś wazę? -Czyżbym wprowadziła go w zakłopotanie?
-Cóż za oryginalny prezent- uśmiechnęłam się pod nosem i odłożyłam sztućce.
-Nie bywam zbyt często na ślubach- czyżby próbował się bronić?
-Ja też nie, ostatnio jedyny na jakim byłam to ślub Parvati i Brada- od razu przywołałam w myślach wspomnienie tamtego dnia.
-To może powinnaś spytać Luny- teraz także mężczyzna skończył swoje danie.
-Może…- zamyśliłam się jednocześnie postanawiając następnego dnia skontaktować się z Ginny. Tak, to był dobry pomysł, ona na pewno będzie wiedziała co robić.
-Dlaczego zmieniłaś zdanie?- Do moich myśli dotarł lekko zachrypnięty głos.
-Zdanie co do czego?- Spytałam patrząc mu prosto w oczy.
-Co do bycia ze mną- nie odpowiedziałam od razu, próbując zorientować się co mój rozmówca miał na myśli.
-Kto powiedział, że zmieniłam?- Spróbowałam wybadać grunt, przed podaniem mu jakiejkolwiek odpowiedzi.
-Nikt, po prostu odniosłem takie wrażenie- zastanawiałam się co on sobie teraz myśli. Wydawał się zupełnie spokojny, ale to nie oznaczało, że taki był w rzeczywistości.
-Powiedzmy, że odkryłam twoją inną stronę- posłałam mu uśmiech i skończyłam popijać wino.
-Czyli już nie jestem zadufanym w sobie gnojkiem?- Przyglądał mi się badawczo, jednocześnie sięgając dłonią do mojej ręki.
-Cóż, tu bym polemizowała- zawiesiłam głos czekając na jego reakcje.
-To znaczy ?
-Właściwie rzecz biorąc jesteś gnojkiem- rzuciłam odstawiając kieliszek na stół.
-Próbujesz mnie obrazić? – Nie byłam pewna czy jest w tym momencie zdezorietowany czy może rozbawiony.
-Nie, po prostu odwołuje się do twojego wieku – sięgnęłam wolną ręką do jego włosów i powoli po nich przejechałam zatrzymując się dopiero na jego barku.
-Mojego wieku? Z tego co pamiętam byliśmy na tym samym roku- teraz byłam pewna, że jest zdezorientowany.
-Widzę, że nie przeczytałeś dokładnie moich akt- zjechałam palcami na jego tors.
-Nie sądziłem, że mogłabyś mnie czymś zaskoczyć- mruknął, a po chwili pochwycił wolną dłonią moją rękę.
-Czyli jesteś jednak trochę zadufany w sobie?
-Skoro tak twierdzisz- przyglądał mi się podejrzliwie, wywołując tym samym coraz szerszy uśmiech na mojej twarzy.
-W każdym razie muszę się przyznać, że jestem od ciebie rok starsza- kątem oka zobaczyłam jak w naszą stronę ponownie zmierza kelner.
-To dlaczego byliśmy na tym samym roku? -Nie zdążyłam mu jednak odpowiedzieć.
-Może mają państwo ochotę na deser ?- Mężczyzna wydawał się znowu nie przejmować moim towarzyszem.
-Ja poproszę tiramisu- odpowiedziałam mocniej ściskając dłonie blondyna.
-A ja crème brûlée- znowu zostaliśmy sami, a ja zatopiłam się w spojrzeniu mężczyzny.
-Urodziłam się we wrześniu, więc list z Hogwartu dostałam dopiero w kolejne wakacje. – Przez chwilę żadne z nas się nie odzywało. Miałam więc czas by przyjrzeć się jego twarzy, która dziś wydawała się mniej blada niż zazwyczaj.
-Czyli właśnie spełniły się moje nastoletnie fantazje- w jego oczach tańczyły wesołe iskierki.
-Nastoletnie fantazje?- Nie byłam pewna czy nie powinnam zacząć się bać. Jego spojrzenie mówiło, że znajdujemy się teraz na gruncie, na którym on czuł się o wiele pewniej ode mnie.
-O związku ze starszą kobietą- odpowiedział posyłając mi jeden ze swoich rozbrajających uśmiechów.
-Starszą kobietą?- Zapytałam zbulwersowanym tonem.
-To częste fantazje młodych chłopców- Draco za to ponownie tego wieczoru próbował się bronić.
-Wiem- mruknęłam. Starszą kobietą?
-To dlaczego się denerwujesz?
-Może dlatego, że właśnie nazwałeś mnie starszą kobietą? -Właściwie byłam bardziej rozbawiona całą sytuacją niż zdenerwowana, ale chciałam zobaczyć jak mój towarzysz zareaguje.
-Starszą ode mnie- kolejny raz złożył pocałunek na mojej dłoni. W tym samym momencie pojawił się przy nas kelner.
-Może mogę państwu zaoferować coś jeszcze do picia?
-Poproszę zieloną herbatę- posłałam mu uśmiech, zastanawiając się czy i tym razem wzbudzę tym zazdrość Draco.
-A ja wodę- po jego tonie mogłam wnioskować, że mi się udało.
-Czyżbyś czymś się zdenerwował?- Spytałam kiedy kelner odszedł.
-Czy ty znowu flirtujesz z kelnerem? -Puścił moje dłonie, co mnie do reszty rozbawiło.
-Czy ty znowu jesteś zazdrosny? -Uniosłam brew, ledwo powstrzymując chichot.
-Po prostu mi się to nie podoba- mruknął sięgając do swojego talerzyka.
-Nie podoba ci się, że uśmiecham się do obcego mężczyzny?- Nie odrywałam od niego wzroku, mimo tego, że on nie zwracał na mnie uwagi.
-To też.
-Też?
-Już mówiłem, że nie lubię jak flirtujesz z kelnerami- podniósł na mnie w końcu wzrok, a ja wykorzystałam sytuację i przechyliłam się nad stołem by go pocałować.
-Smacznego- powiedziałam tylko wracając na swoje miejsce. W tym samym momencie podszedł do nas kelner z napojami. I tym razem podziękowałam, nawet na niego nie patrząc.

-O której kończysz w czwartek?
-W czwartek mam wolne- odpowiedziałam przełykając deser.
-Mogę wpaść o dziesiątej?
-Nie musisz być w pracy?- Trochę zaskoczyła mnie jego propozycja, spodziewałam się, że zobaczymy się znowu dopiero w sobotę.
-Moja asystentka jakoś sobie poradzi- wymruczał patrząc na mnie wzrokiem, który dobrze znałam i który mógł oznaczać tylko jedno.
-Mogę spytać, co ty kombinujesz?
-Ja? Nic takiego- wzruszył ramionami udając niewiniątko.
-Nic takiego?
-Po prostu zamierzam skorzystać z faktu, że będziemy mieć czas tylko dla siebie- zwrócił wzrok z powrotem w stronę jedzenia.
-Teraz też go mamy – zmrużyłam oczy. Już sama nie wiedziałam czego mam się po nim spodziewać.
-Ale jesteśmy w miejscu publicznym- uśmiechnął się do mnie w tak sugestywny sposób, że nie musiałam umieć czytać w myślach, by wiedzieć o co mu chodzi.
-Jesteś nienormalny- westchnęłam kończąc deser.

Kiedy godzinę później odprowadzał mnie do domu nie mogłam się powstrzymać, żeby nie zaprosić go do środka.
-Wejdziesz?
-I to ja niby jestem niewyżyty?- Objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie.
-Tak, bo myślisz tylko o jednym. Skąd wiesz co miałam na myśli zapraszając cię do środka? – Szepnęłam rozkoszując się jego bliskością.
-Nie wiem, ale chętnie się przekonam- poczułam jego chłodne wargi na swoich. Po chwili znajdowaliśmy się już w środku i zdejmowaliśmy buty.
-Napijesz się czegoś?- Szepnęłam nie chcąc obudzić Niny.-Nie, dzięki- odpowiedział wieszając swój płaszcz na wieszaku.
-W takim razie chodź na górę- złapałam go za rękę i pociągnęłam za sobą. Po cichu weszliśmy po schodach i powoli zmierzaliśmy w stronę mojej sypialni.
-Draco?- Zza moich pleców dobiegł nas głos Niny.
-Cześć księżniczko. Nie powinnaś teraz spać?- Mężczyzna kucnął przy niej, na co ona zarzuciła mu ręce na szyję.
-A przeczytasz mi bajkę?-Jasne- odpowiedział biorąc ją na ręce. Po chwili obydwoje zniknęli w jej pokoju, a ja ruszyłam do siebie. To chyba nie potrwa długo.
Po kilku minutach jednak weszłam pod prysznic, rozkoszując się ciepłą wodą. Albo mi się wydawało, albo wreszcie wszystko toczyło się po mojej myśli. Kończąc kąpiel spojrzałam w lustro i zobaczyłam w nim swoją uśmiechniętą twarz. Ciekawe czy cały wieczór tak wyglądałam…
Kiedy weszłam do pokoju, mężczyzny dalej nie było, więc przebrałam się w koszulę nocną i wskoczyłam pod kołdrę. Właśnie zgasiłam lampkę, gdy drzwi się uchyliły.
-Zajęło to dłużej niż myślałem- mruknął ściągając z siebie koszulę.
-Chyba powinnam być zazdrosna- odpowiedziałam po chwili, uważnie mu się przypatrując. Czy może raczej zarysowi jego sylwetki, jaki byłam w stanie dostrzec w świetle księżyca, docierającym do mojej sypialni przez okno.
-Zazdrosna? -Widziałam jak w ciemnościach jego oczy migoczą.
-Nina woli żebyś to ty jej czytał bajki- odgarnęłam kołdrę robiąc mu miejsce obok siebie.
-Taa chyba zaczyna mnie lubić- powiedział kładąc się obok mnie i całując mnie w czoło.
-Zaczyna cię lubić? Ona cię ubóstwia- przejechałam dłonią po jego nagim torsie, wzrokiem sunąc za swoimi palcami.
-Ubóstwia?- Ręka mężczyzny po chwili znalazła się na moim ramieniu.
-Cały czas o tobie mówi- jeszcze raz spojrzałam mu w oczy, po czym przytuliłam głowę do jego torsu.
-Przynajmniej ona- westchnął zjeżdzając dłonią do mojego dekoltu. Po chwili poczułam jak wsuwa rękę pod moją koszulkę.
-Jesteś…
-Niewyżyty. Tak, wiem- szepnął zaciskając delikatnie dłoń i całując mnie w czubek głowy.
Put your lips close to mine
As long as they don’t touch
Out of focus, eye to eye
Till the gravity’s too much
And I’ll do anything you say
If you say it with your hands
And I’d be smart to walk away
But you’re quick sand
I can’t decide if it’s a choice
Getting swept away
I hear the sound of my own voice
Asking you to stay
And all we are is skin and bone trained to get along
Forever going with the flow but you’re friction*

-Wstajecie?- Głos dobiegający od drzwi wybudził mnie ze snu.
-Już, jesteś głodna? -Usłyszałam niski szept.
-Trochę, zrobisz mi śniadanie?
-Jasne- po chwili poczułam jak mężczyzna leżący obok mnie się porusza, a kiedy podniósł się z łóżka uderzyło we mnie zimne powietrze.- Idź na dół, zaraz do ciebie zejdę- rzucił, po czym nakrył mnie kołdrą. Słyszałam jeszcze szelest, a potem szum wody kiedy wszedł do łazienki,  jednak zaraz drzwi od pokoju się otworzyły i zostałam sama. Myśl, że ktoś wreszcie przejmuje moje obowiązki była całkiem przyjemna. Uśmiechnęłam się sama do siebie, po czym podniosłam się i narzucając na siebie szlafrok ruszyłam w stronę łazienki. Musiałam sama przed sobą przyznać, że od paru dni wyglądałam nadzwyczaj dobrze. Umyłam zęby, nakremowałam twarz i ruszyłam zobaczyć jak Draco i Nina radzą sobie w kuchni.
Mężczyzna właśnie zdejmował z ognia garnek z mlekiem, kiedy weszłam do pomieszczenia. Za to Nina siedziała na kuchennym blacie i wesoło machała nogami.
-A dzisiaj też przeczytasz mi bajkę na dobranoc? -Wlepiła szare tęczówki w twarz swojego ojca.
-Dzisiaj raczej nie będę miał okazji- odpowiedział zalewając mlekiem chrupki znajdujące się w kolorowej miseczce.
-To dzisiaj nie nocujesz z mamą?- Dziewczynka wydawała się niepocieszona. A ja zastanawiałam się kiedy któreś z nich zauważy moją obecność.
-Powinienem wrócić dzisiaj do domu- wziął Ninę na ręce i postawił ją na ziemi.
-A tutaj nie może być twój dom?- Postanowiłam, że to jest dobry moment by włączyć się do rozmowy i przyjść z odsieczą Draco.
-Widzę, że prowadzicie strasznie poważne rozmowy z rana- westchnęłam podchodząc do lodówki.
-Tak jakoś wyszło- mruknął mężczyzna i po chwili wziął do rąk miskę z chrupkami i razem z Niną poszedł do jadalni. Nim zdążył wrócić wyciągnęłam dwa talerze i sztućce i razem ze składnikami które przed chwilą wyciągnęłam, przelewitowałam je na stół. Ruszyłam w stronę drzwi, kiedy w ostatnim momencie pojawił się w nich mężczyzna.
-Wolę cię bez tego szlafroka- mruknął tylko i pocałował mnie w usta.
-Naprawdę?- Przytuliłam się do niego, wdychając jego zapach.
-Mhm- usłyszałam, zanim pasek, którym byłam przewiązana, został rozwiązany.
-Mógłbyś się opanować- szepnęłam składając szybki pocałunek na jego torsie, zasłoniętym koszulą.
-Może i mógłbym -westchnął i objął mnie w talii. Gdyby ktoś mi powiedziła rok temu, że w ramionach tego mężczyzny kiedyś będę czuła się bezpieczna, natychmiast bym go wyśmiała. A jednak teraz przytulałam się do jego umięśnionego torsu i napawałam się jego zapachem.
-Spóźnisz się do pracy- przerwałam w końcu ciszę i odsunęłam się od niego.
-A ty?
-Mam na dziesiątą. Widziałeś kiedyś księgarnie, którą otwierają o ósmej? – Ruszyłam w stronę jadalni nie odwracając się za siebie.
-Widać jest jakiś plus tego, że cię zwolniłem- mruknął kiedy zajęliśmy miejsca przy stole.
-Wiecie, że zostało trzydzieści siedem dni do moich urodzin? -Nina wtrąciła się do rozmowy.
-Nie mów z pełną buzią- zaczęłam smarować kanapkę serem -poza tym odliczasz dni od końca listopada.
-Ale Teddy też z nami spędzi moje urodziny?- Podniosłam głowę i napotkałam jej poddenerwowane spojrzenie.
-Jeśli tylko jego babcia się zgodzi.
-A czy Draco może dzisiaj u nas nocować? -Dobre pytanie.
-Jeśli ma ochotę- odpowiedziałam wracając do swojej kanapki.
-To jak? Zostaniesz dzisiaj?- Trudno zgadnąć po którym z nas nasza córka była taka uparta.
-Postaram się- podniosłam na niego wzrok i się uśmiechnęłam.
-Super, zanocujesz w moim namiocie!- Wykrzyknęła Nina i z podekscytowania zrzuciła miskę na podłogę.
-Idź na górę się ubrać, za pół godziny musimy wyjść- podniosłam się, żeby posprzątać bałagan.
-Mam spać w namiocie?- Kiedy nasza córka zniknęła, blondyn pomagał mi zebrać naczynia.
-Tylko jeśli chcesz- westchnęłam i ruszyłam z powrotem w stronę kuchni.
-A nie jest trochę za zimno na spanie na dworzu?
-Spanie na dworzu?- Odwróciłam się w jego stronę trochę zdezorietnowana.- Nie, to właściwie nie jest namiot, tylko wielki baldachim podwieszony do sufitu w pokoju zabaw, a w środku jest masa poduszek, bo Nina lubi tam od czasu do czasu spać.
-Już myślałem, że postanowiła mnie ukarać za dzisiejszy poranek- zaczął wkładać naczynia do zmywarki.
-Dlaczego miałaby cię ukarać?
-Bo właściwie nie odpowiedziałem jej na pytanie, dlaczego nocowałem w twoim łóżku – mruknął odwracając się do mnie. Uśmiechnęłam się wspominając pobudkę i podeszłam do mężczyzny.-Powinieneś się już zbierać do pracy, dochodzi ósma- pocałowałam go jeszcze w policzek.-W takim razie do zobaczenia wieczorem- jednak zanim wyszedł, przyciągnął mnie jeszcze do siebie i wpił wargi w moje usta- tak jest stanowczo lepiej- uśmiechnął się i ruszył w stronę salonu.

Byłam, mimo porannego pożegnania, odrobinę zaskoczona, kiedy o dziewiątej w moich drzwiach pojawił się ponownie blondwłosy mężczyzna, ubrany tym razem w dres, twierdząc, że chętnie prześpi się pod namiotem.
-Chodź Draco- Nina złapała go za rękę i pociągnęła w stronę bawialni. Westchnęłam tylko i ruszyłam za nimi.- Mamo chodź, dla ciebie też jest miejsce- usłyszałam kiedy weszłam do pokoju. Zgasiłam więc światło i weszłam pod baldachim, by ułożyć się obok leżącego pośrodku mężczyzny.
-Dobranoc- szepnęłam nakrywając nas kocem.
-Dobranoc- usłyszałam niski głos, a za chwilę ciepła dłoń sięgnęła do mojej ręki. Przechyliłam jeszcze głowę i oparłam ją delikatnie o męskie ramię.
-Ładnie pachniesz- dobiegł nas cichy głos Niny.
-Dziękuję- w tonie mężczyzny dało się słyszeć zaskoczenie, a ja uśmiechnęłam się sama do siebie. W duchu musiałam przyznać mojej córcę rację.
-Nie ma za co- mruknęła jeszcze dziewczynka i usłyszałam jak kręci się, jednocześnie  przyciskając się bliżej do swojego ojca.
Cóż, bycie rodziną nieźle nam wychodziło.
*  ”Treacherous” Taylor Swift

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz