wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 30


Od godziny siedziałam w salonie Lavender i analizowałam z dziewczynami, moją rodzinną sytuację. A w mojej głowie właśnie rodził się pomysł, który wcale nie napawał mnie optymizmem.
-Już sama nie wiem co robić- westchnęłam, kolejny raz mocząc usta w winie.- Może nie powinniśmy tak od razu wiązać się, mam wrażenie, że to ją przytłacza.
-Po prostu jest spragniona kontaktu z ojcem, którego dopiero co poznała, to nie znaczy, że ze względu na humory pięciolatki masz odrzucać Draco- Lavender nie wydawała się popierać mojego pomysłu.
-To nie tak, że nam się świetnie układa- mruknęłam czując jak alkohol zaczyna mi szumieć w głowie.
-Co masz na myśli?- Ginny właśnie pożerała drugie opakowanie lodów jagodowych, a teraz z nad niego spoglądała na mnie zaintrygowana.
-On jest trochę jak duże dziecko, zawsze musi być tak jak on chce, bo inaczej się obraża. Nie mam siły zajmować się dwójką dzieci, wystarczy, że przez całe urodziny Niny musiałam udawać szczęśliwą przyglądając im się z boku.
-A nie mogłaś do nich dołączyć? – Lav położyła się na dywanie i wpatrywała w sufit.
-Przecież wam tłumaczę, że Nina jest zazdrosna o Draco. No a on, cóż… Robi to, co ona chce. Tak więc ja ganiałam za nimi i Teddy’m przez cały dzień, podczas gdy moja córka wybierała kolejne atrakcje, zresztą w większości przeznaczone dla trzech osób.- Minął tydzień od urodzin o których wspominałam, a dalej czułam w sobie jakiś żal.
-Nadrobi czas ze swoim ojcem i jej przejdzie- blondynka w dalszym ciągu nie była przekonana. Ale ja miałam wrażenie, że to nigdy się nie skończy. Wpakowałam się w jakiś koszmar i nie widziałam drogi ucieczki.
-Ciekawe ile jeszcze mam czekać- burknęłam niezadowolona z faktu, że żadna z moich przyjaciółek nie okazuje mi wsparcia.
-A mnie się wydaje, że z was dwóch to ty jesteś zazdrosna.- Tym razem Lavender odwróciła się w moją stronę, wymierzając we mnie oskarżycielsko palec.
-Może i jestem, co nie zmienia faktu, że ta dwójka doprowadza mnie do białej gorączki.
-Wydawało mi się, że dobrze się z Draco dogadujecie- tym razem Ginny wtrąciła się do rozmowy. Czy dobrze się dogadywaliśmy? Tak mi się zdawało, ale to wcale nie umniejszało naszych problemów.
-Bo się dogadujemy, problem w tym, że nie umiem mu tego wszystkiego powiedzieć. Nie podoba mi się to, że ciągle jestem wykluczana z ich wspólnych zabaw, że Nina jest dla niego ważniejsza, chociaż wiem, że tak powinno być i że Draco nie chce się do nas wprowadzić, bo tak naprawdę pragnie wolności, a nie rodziny na pełny etat.- Pierwszy raz wypowiedziałam na głos myśli, które od dłuższego czasu tłukły mi się po głowie. I dopiero dotarło do mnie, jak źle to wszystko brzmi.
-Czyli uważasz, że bardziej ci zależy niż jemu? -Ruda nie odrywała ode mnie wzroku, czym powodowała, że robiłam się coraz bardziej czerwona.
-Zależy na czym? -Upiłam kolejny łyk wina, powoli rozkoszując się jego smakiem.
-Na was- podniosłam wzrok znad kieliszka i zobaczyłam jak obie moje przyjaciółki mi się przyglądają.
-Chyba tak- mruknęłam w końcu, nie do końca zadowolona z tego faktu.
-To normalne- Lav nie była zbyt przejęta moim wyznaniem, ponownie odwróciła głowę i wpatrywała się w sufit.
-Ale ja już tak dłużej nie mogę- jęknęłam, ostatni raz prosząc, by któraś z nich wpadła na jakiś pomysł.
-Pogadaj z nim- cóż wiedziałam, że do tego dojdziemy. Dokończyłam, więc picie wina i dołączyłam do Lavender leżącej na dywanie, tym samym uznając konwersację za zakończoną.
Kiedy następnego dnia brałam prysznic, wiedziałam, że rozmowa z Draco jest niezbędna. Od dwóch miesięcy czułam się jak więzień w naszej relacji. Niby między naszą dwójką było wszystko okej, ale miałam wrażenie, że nie możemy znaleźć zupełnego porozumienia. Ja robiłam wszystko, by on mógł się dogadać ze swoją córką, ale nie wiem czy mężczyzna zauważał moje starania. W dodatku kiedy już szłam do niego z jakimś problemem, Draco uważał, że najlepszym remedium na wszystkie troski jest seks. Może powinniśmy być rodziną, jednocześnie nie będąc razem? Może Nina była tylko wymówką? Wiem, że kochałam Draco, czułam się przy nim bezpieczna i nawet bardziej atrakcyjna, a on zadziwił wszystkich stając się świetnym ojcem, jednak może powinnam wrócić do tego co powiedziałam mu w święta. Chcę, żeby jego relacja z córką była jak najlepsza, bo ciągle czuje się winna. Chciałam też, by oboje byli szczęśliwi. Może gdyby to wszystko miało inny początek, moglibyśmy być któregoś dnia szczęśliwi we trójkę. A może nigdy nie poznałabym go od tej strony. Może nigdy nie zwróciłby na mnie uwagi. Problem w tym, że mogłam tylko gdybać, bo wpływu na przeszłość nie miałam. Jeśli coś ode mnie zależało to nasza przyszłość. Tylko jak miałam przeprowadzić poważną rozmowę? W dodatku tak, by Draco nie poczuł się urażony?
Mimo tego, postanowiłam podjąć kolejną próbę, kiedy mężczyzna przyjdzie do nas wieczorem. W końcu obiecał Ninie, że przeczyta jej bajkę na dobranoc i byłam pewna, że wywiąże się ze swoich obietnic. Jeśli chodzi o bycie ojcem, sprawdzał się wyjątkowo dobrze. Szkoda tylko, że postanowiłam dziś złamać samej sobie serce.
-Hej, już wstałaś?- Myślałam, że w spokoju przygotuję posiłek mojej córce, ale ku mojemu zdziwieniu, kiedy weszłam do kuchni, ona już w niej urzędowała.
-Tak i zrobiłam dla ciebie śniadanie- odwróciła się w moją stronę z talerzem, na którym znajdowały się nieobrane, ale za to pokrojone owoce.
-Miło z twojej strony- uśmiechnęłam się, zabierając od niej jedzenie. Zaraz też sięgnęłam do szuflady po nóż, by dokończyć to małe dzieło sztuki.
-Kiedy przyjdzie Draco?- Zaczyna się, pomyślałam, jednocześnie próbując się nie zirytować. Czy w tym domu naprawdę nie ma innych tematów? Jeśli tylko Nina o nim nie mówi, to ja o nim myślę. I powoli ta cała sytuacja zaczyna mnie przytłaczać.
-Wieczorem- szybko zabrałam się za robienie kawy, byle tylko nie ciągnąć tej rozmowy. Czy ja jej już nie wystarczałam?
-A dlaczego nie wcześniej ?- Moja córka jednak nie dawała za wygraną.
-Bo ma coś do załatwienia- czyli mecz quidditch’a z kolegami. Ale tego już nie dodałam, nie chciałam w końcu sprawić dziewczynce przykrości. To zresztą była kolejna rzecz, która mnie w mężczyźnie irytowała. Przychodził kiedy chciał i tak też wychodził. Tak jakby myślał, że można być rodzicem wtedy, kiedy ma się na to ochotę.
-A pójdziemy dzisiaj do sklepu ze zwierzętami? -Dzięki ci Merlinie, za zmianę tematu.
-Jasne, ubierz się tylko w coś ciepłego- ponownie uśmiechnęłam się do córki i zobaczyłam jak w jej oczach pojawiają się iskierki podniecenia.
-Super, kocham cię mamusiu!- I z tym okrzykiem rzuciła się na mnie, a ja uśmiechnęłam się tylko szerzej. Może jednak nie byłam na przegranej pozycji. Podniesiona na duchu, zabrałam się za jedzenie.
Kiedy wróciłyśmy wieczorem do domu, byłam zupełnie wyczerpana. Wycieczka do sklepu zoologicznego, zamieniła się w wycieczkę po wszystkich sklepach w okolicy, by zakończyć się na placu zabaw. Opadłam na kanapę i cicho westchnęłam. Jednak zanim zdążyłam zregenerować siły, w domu rozległ się dźwięk dzwonka. Podniosłam się więc i ruszyłam otworzyć mężczyźnie drzwi. Skoro i tak często przychodzi, to właściwie mógłby się tu wprowadzić. Mógłby, ale woli mieć wyjście ewakuacyjne, w razie gdyby mu się znudziło.Dodała moja podświadomość, a ja musiałam się z tym zgodzić, co wcale nie poprawiło mi humoru.
-Hej-mruknął składając pocałunek na moim policzku. Wyglądał dzisiaj na bardzo zadowolonego. Choć ten stan nie potrwa długo.
-Cześć, jak ci minął dzień?- Odsunełam się od drzwi, by zrobić mu miejsce.
-Całkiem dobrze, a wam? – Powiesił kurtkę na wieszaku, dosłowonie sekundę przed tym jak do przedpokoju wpadła Nina. No i koniec rozmowy.
-Draco! Wiesz, że byłyśmy dziś z mamą w sklepie ze zwierzętami, a potem weszłyśmy do takiej cukierni i mam kupiła mi ciepłe lody, a potem…- buzia jej się nie zamykała, co wydawało się bawić mężczyznę, za to mnie skrajnie irytowało. Jednak Lavender miała rację, to ja byłam zazdrosna o mężczyznę, a nie Nina. Kiedy blondyn wziął ją na ręce i ruszył w stronę schodów, postanowiłam wcielić poranny plan w życie.
-Draco?- Starałam się zabrzmieć jak najspokojniej, chociaż denerwował mnie fakt, że mężczyzna już nie zwraca na mnie uwagi. Może dlatego byłam o niego zazdrosna. Bo nigdy nie miałam czasu nacieszyć się nim w samotności. Pobyć tylko we dwójkę.
-Co?- Odwrócił się rozbawiony w moją stronę, jednocześnie przerzucając sobie córkę przez ramię, na co sama zainteresowana zareagował głośnym piskiem.
-Chciałabym później z tobą porozmawiać- odpowiedziałam tylko i ruszyłam w stronę salonu, by odprężyć się przy jakimś filmie. W końcu czekała mnie nie lada przeprawa. Pytanie, czy byłam gotowa poświęcić się dla dobra naszej rodziny.

1 komentarz: