wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 32


„Naprawdę kocha się tylko raz w życiu (…), nawet jeśli człowiek tego nie zauważa.”
Carlos Ruiz Zafón
Lipiec 2014
-Mamo wychodzę!- Po domu rozległ się krzyk Niny. Wychyliłam się z kuchni, by przypomnieć jej o rodzinnym obiedzie.
-Pamiętasz, że dzisiaj będzie tata?- Sceptycznym wzrokiem przyglądałam się jej krótkiej, wściekle żółtej sukience- podobno ostatni krzyk mody- i dzięki Ci Merlinie klasycznym, brązowym sandałkom.
-Jasne, idę tylko z Rosie na kawę- rzuciła i już jej nie było. Westchnęłam wracając do blendera w którym przygotowywałam truskawkowy koktajl. Kiedy ona tak wyrosła? Pamiętam jak była mała i dopiero uczyła się chodzić, później czytać, by w końcu Draco, ku mojemu zmartwieniu, nauczył ją latać na miotle. Nie wiem kiedy minęło ostatnie piętnaście lat.
Pojawienie się w kuchennym oknie, szarej sowy na dobre wyrwało mnie z rozmyślań.
-Hej, pokaż co tam masz- powiedziałam otwierając szerzej okno i odwiązałam od nóżki zwierzęcia biały rulonik. Podałam jeszcze sowie kawałek ciastka, które miałam pod ręką i zabrałam się za czytanie listu, czy raczej liściku, biorąc pod uwagę jego długość.
Hej Słońce,
mam nadzieję, że dobrze się z Niną bawiłyście przez ostatni tydzień. Postaram się być o 21.
Kocham Cię
No tak, uśmiechnęłam się wdychając przyjemny zapach, który dochodził z dworu. Nareszcie mój mąż wraca z delegacji. Muszę przyznać, że czasem zazdrościłam mu tych wyjazdów. Tyle miast, ludzi, kultur, aż odechciewało się pracy w zwykłej księgarni, nawet jeśli w międzyczasie zostało się jej współwłaścicielem.
Szybko przelałam koktajl do dzbanka i biorąc po drodze szklankę, ruszyłam w stronę tarasu, by nacieszyć się ciepłymi promieniami letniego słońca. Lipiec był w tym roku wyjątkowo pogodny, chyba tylko raz padało. Na szczęście poza piekącym słońcem, jak to na wyspach, pojawiał się także orzeźwiający wiaterek, który przyjemnie chłodził rozgrzane ciało. Ułożyłam się na leżaku i wyciągnęłam spod niego, krem z filtrem. Zapowiadał się bardzo przyjemny dzień zwłaszcza, że miałam jakieś dwie godziny wolnego, zanim będę musiała zabrać się za robienie obiadu.
Kiedy wróciłam do kuchni, Niny dalej nie było. Mam tylko nadzieję, że wróci na czas. I z tą myślą zabrałam się za smażenie ryby, takiej jaką Draco lubił najbardziej.
O szesnastej wszystko było już gotowe, więc poszłam wziąć szybki prysznic i przebrać się w coś bardziej odpowiedniego. W łazience zauważyłam, że od przebywania na słońcu, moja twarz nabrała przyjemnego brzoskwiniowego odcienia. Uśmiechnęłam się do siebie zadowolona. Minęło dziesięć lat, a ja dalej miałam potrzebę robienia na Draco wrażenia, co mi się zresztą skutecznie udawało. Założyłam na siebie luźną, odcinaną pod biustem, błękitną sukienkę i szare balerinki, i po chwili byłam już gotowa na kolejny, rodzinny obiad.
Kiedy nakrywałam do stołu, znajdującego się na tarasie, doszedł mnie z góry hałas, wskazujący na to, że moja córka jednak wróciła. A gdy w kuchni wyciągałam z jednej z szafek białe wino, zaraz się przy mnie pojawiła blondwłosa piękność, bo chyba tylko tak mogę określić wygląd Niny. Ewidentnie wdała się w ojca.
-Pomóc ci?- Widziałam kątem oka jak podjada kawałek fety, jeszcze chwilę wcześniej znajdujący się w sałatce.
-Już chyba wszystko gotowe. Jak tam Rose?- W międzyczasie zabrałam spod jej ręki szklaną miskę.
-W porządku, wczoraj wróciła z Włoch- jak zwykle odpowiedzi mojej córki były bardzo lakoniczne. Cóż, chyba ten wiek tak ma.- Ian dzisiaj wraca? -Przerwała po chwili ciszę i sięgneła po kolejny kawałek sera.
-Zostaw z łaski swojej tę sałatkę- mruknęłam, wyciągając z szuflady korkociąg.- Co do Ian’a to mam nadzieję, że Draco zdąży wyjść zanim on wróci- dodałam jeszcze puszczając do niej oko.
-Taa, czasami zachowują się jak małe dzieci- na te słowa mojej córki wybuchnęłam szczerym śmiechem.
-Skąd czerpiesz te życiowe mądrości?- W duchu przyznałam Ninię rację. Bo Ian i Draco tylko w Wigilię przemawiali do siebie ludzkim głosem, a jeśli przypadkiem spotkali się w jakiś inny dzień, to zachowywali się jak dwójka naładowanych testosteronem czternastolatków.
Po chwili w domu rozległ się dźwięk dzwonka, tak więc Draco jak zwykle był na czas. Punktualność to chyba cecha wrodzona arystokratów.
-Ja otworzę- rzuciłam kierując się w stronę drzwi.- A ty zanieś tę sałatkę na stół- dodałam opuszczając pomieszczenie. Gdy otworzyłam drzwi od razu napotkałam wesołe spojrzenie srebrnych tęczówek.
-Hej, pięknie wyglądasz- mężczyzna pocałował mnie w policzek, po czym wyciągnął w moją stronę bukiet.
-Dzięki- uśmiechnęłam się, patrząc na kolorowe kwiaty. Jednak zaraz wróciłam wzrokiem do twarzy mężczyzny, dziś przyprószonej lekkim zarostem. Muszę przyznać, że w takim wydaniu lubiłam go najbardziej. Jak zwykle wyglądał świetnie, ostatnie kilkanaście lat tylko dodało powagi jego rysom, ale na pewno nie zaszkodziło jego podbojom miłosnym.
Kiedy we dwójkę zmierzaliśmy w stronę tarasu, przed moimi oczyma przewijały się obrazki z ostatniej dekady. Poczynając od nocy, gdy się rozstaliśmy.
-Otworzysz?- Nina wyciągnęła w stronę swojego ojca butelkę wina i korkociąg. Tak tak, od pewnego czasu pozwalałam jej wypić kieliszek wina do rodzinnego obiadu. A tych, od paru lat nie było za wiele.
Po chwili zaczęliśmy luźną rozmowę i mijający czas stracił na znaczeniu. Co chwilę któreś z nas wybuchało śmiechem, a ja czułam się naprawdę dobrze. Przyglądałam się moim towarzyszom, jak zwykle podziwiając ich podobieństwo do siebie. Nie tylko jeśli idzie o wygląd. Nina też była ślizgonką, ale jakoś mnie to nie martwiło. Cieszyłam się, że ma paczkę przyjaciół i ojca, który zawsze jest obok. To niesamowite jak dobrze wszystko się skończyło.Choć pewnie mogło być lepiej…
Mieliśmy z Draco spróbować raz jeszcze… Niektórzy mówią, że nie powinno się wchodzić dwa razy do tej samej rzeki, a ja? Nie mam zdania, bo nigdy nie spróbowałam. Przez pierwsze trzy lata dobrze nam się układało. Zdążyliśmy się z Draco zaprzyjaźnić, mimo, że niektóre nasze zachowania znajdowały się gdzieś na cienkiej granicy między przyjaźnią, a miłością. Były więc wspólne obiady, kolacje, weekendy czy wyjazdy na wakacje i święta. Wspólne dni i z rzadka także noce. Było dzielenie się swoimi troskami i radościami. Wprawdzie, kiedy ponad dziesięć lat wcześniej mówiłam, że kiedyś chciałabym raz jeszcze spróbować, była to prawda. Jednak już pół roku później doszły mnie słuchy, że mężczyzna wrócił do starych zwyczajów. Zresztą nie zaprzeczył kiedy go zapytałam, choć twierdził, że to nie ma znaczenia. Dla niego pewnie i nie. Jednak gdy siedem lat temu poznałam Ian’a, wszystko się zmieniło. Zaczeliśmy się ze sobą niezobowiązująco spotykać. Najpierw wspominałam o tym Draco, jednak widziałam jak robi się coraz bardziej zazdrosny. Nie raz się o to kłóciliśmy, aż w końcu nasze drogi się rozeszły. Mnie nie podobały się jego przelotne romanse, a jemu myśl, że mogłam zwrócić uwagę na innego mężczyznę. Czy byłam o niego zazdrosna? Nie, ja nadal jestem. Ale jak mówią życie toczy się dalej. I tak, cztery lata temu Ian poprosił mnie o rękę. Nie kazałam mu długo czekać na odpowiedź. Szczególnie, że w głowie miałam słowa, które pewnego popołudnia zacytowała mi Ginny.
Doświadczenie miłości jest wyborem, którego dokonujemy – jest decyzją umysłu pojmującego miłość jako jedyny realny cel i wartość w każdej sytuacji.*
Tak zostałam jego żoną, i jest mi z tym naprawdę dobrze. Mój mąż jest bardzo wyrozumiały, cierpliwy i wrażliwy na innych ludzi. Dużo podróżuje, ale mnie to nie przeszkadza. Ciesze się, że zanim się w nim zakochałam, zdążyliśmy się ze sobą zaprzyjaźnić. Nie protestował kiedy trzy lata temu zgodziłam się, by Nina przyjęła nazwisko swojego ojca. W końcu siedem lat wcześniej podjęłam decyzję, że nigdy nie zepsuję ich relacji, i tego się trzymałam.
Wprawdzie jak wspominałam mój mąż i ojciec mojej córki nie dogadują się najlepiej, ale to chyba dlatego, że Draco ciężko znosi porażkę. A ja nie mogłam czekać całe życie, aż on zmieni swoją decyzję i styl bycia. Dlatego z wspólnie spędzanego czasu zostały nam już tylko urodziny Niny, Boże Narodzenie, kilka obiadów rodzinnych, gdy nasza córka wracała na wakacje do domu, no i odprowadzanie jej na Ekspres do Hogwartu. Oczywiście oni we dwójkę spędzali o wiele więcej czasu razem. Chociażby już za parę dni mieli wyjechać na dwa tygodnie do Nowej Zelandii i teraz, siedząc przy stole, dyskutowali o rzeczach, które Nina miała zabrać ze sobą.
-Kto ma ochotę na ciasto lodowe?- Podniosłam się od stołu, by pozbierać naczynia.
-Ja!- Nina jak zwykle pierwsza wyrwała się do odpowiedzi. Ciekawe po kim to ma?Uśmiechnęłam się pod nosem, bo dobrze znałam odpowiedź na to pytanie. Wyrywanie sie do odpowiedzi było jedną z tych nielicznych cech, które odziedziczyła po mnie, ale mnie to nie przeszkadzało. W końcu lepsze to niż nic.
-Ian jak zwykle w delegacji ?- Kiedy wyciągałam z lodówki ciasto, Draco zaraz pojawił się przy mnie z kieliszkiem wina w ręce. To chyba była nasza mała tradycja. Mężczyzna pojawiający się za moimi plecami, kiedy szłam do kuchni.
-Wieczorem wraca. A gdzie Nina?- Zamykałam białe drzwiczki i sięgnęłam jeszcze do szuflady po nóż.
-Poszła po swoje rysunki- mruknął, jednocześnie zabierając ode mnie ciasto. No tak, to chyba jedyny talent, którego nasza córka nie odziedziczył po żadnym z nas, malowanie.
Kiedy wróciliśmy do stołu, zerknęłam na zegarek. Była równo dwudziesta.
-Spokojnie, nie zamierzam rzucić się na twojego męża, kiedy tylko się tu pojawi- Draco udawał rozbawionego, ale byłam pewna, że w jego głosie usłyszałam złośliwą nutę.
-Dałbyś już temu spokój -odpowiedziałam tylko, bo zaraz pojawiła się przy nas Nina, niosąc ze sobą teczkę ze swoimi pracami.
Podziwialiśmy wspólnie każdą z nich, a ja uśmiechnęłam się pod nosem przypominając sobie jedną z moich rozmów z mężczyzną. Wtedy nie wierzył, że jego córka będzie chciała pochwalić się przed nim jakimkolwiek rysunkiem. Ale zgodnie z moją radą, od lat chwalił każdy z nich. Choć patrząc na te dzieła sztuki, dałabym sobie rękę uciąć, że robił to szczerze. Kiedy dwójka moich towarzyszy zagłebiła się w rozmowę, ja korzystając ze swoich starych sztuczek, przywołałam aparat. Cóż, niektóre rzeczy nigdy się nie zmienią.
Godzinę później na tarasie pojawił się Ian, jednak widząc Draco, stwierdził tylko, że jest wykończony międzykontynentalną teleportacją, i poszedł wziąć kąpiel. Patrząc na nich dwóch, widziałam jak bardzo różnią się od siebie. Jedyne co ich łączyło, to słuszny wzrost i przekonanie, że żaden z nich nie chce mieć- w przypadku Draco, już więcej- dzieci. I tym razem nie miałam nic przeciwko, co więcej zgadzałam się z nimi. Czasem tylko patrząc na namłodszą latorośl Ginny i Harry’ego, czułam w sobie nutkę żalu. Tylko co by mi przyszło, z większości samotnego, wychowywania dziecka? Poza tym, szczerze powiedziawszy, cieszyłam się, że ojcem mojej jedynej pociechy był Draco.
Kiedy zegar wybił dziesiątą, blondwłosy mężczyzna stwierdził, że najwyższy czas na niego. Idąc w stronę wyjścia ustalał jeszcze z Niną ostatnie szczegóły wyjazdu, a po chwili nasza córka zostawiła nas samych, bo właśnie odezwała się jej komórka, jeden z nielicznych mugolskich wynalazków, który nawet jej ojcu się podobał. Drugim były samochody, a trzecim komputery.
-O której po nią będziesz?- Nawiązałam do ich podróży, albo po prostu ośmielona lekko szumiącym w mojej głowie alkoholem, chciałam jeszcze chwilę pobyć z mężczyzną.
-O dziewiątej. Nie martw się, zaopiekuje się nią- odpowiedział posyłając mi uśmiech i jednocześnie świdrując mnie swoim spojrzeniem. A ja jak zawsze w takich chwilach zastanawiałam się o czym w tym momencie myślał.
-Tego akurat jestem pewna- westchnęłam nie odrywając od niego wzroku.
-Próbujesz być złośliwa ?- Uniósł brew, a ja sama nie wiedząc czemu ponownie tego wieczora, zaniosłam się szczerym śmiechem.
-Nie- odpowiedziałam w końcu.- Zawsze dobrze się nią opiekowałeś, więc nie mam się czym martwić. Obawiam się tylko jej pierwszej tak dalekiej teleportacji.
-Jakby co wezmę ze sobą papierową torebkę i podstawię jej pod twarz, zaraz po tym jak nasze stopy dotkną ziemi- teraz i on się śmiał, a ja gdzieś w głębi pragnęłam by ta chwila nigdy się nie skończyła.
-Uspokoiłeś mnie -powoli wróciłam do rzeczywistości.- W takim razie do zobaczenia w czwartek- dodałam, chwilę przed tym jak mężczyzna nachylił się w moją stronę. Wiedziałam co się zaraz wydarzy, a jednak nie prostestowałam. Nie wniosłam jednego słowa sprzeciwu kiedy jego miękkie wargi dotknęły moich. Jak zwykle, kiedy udawał, że alkohol przeszkadzał mu w utrzymaniu równowagi i tak naprawdę zamierzał trafić w policzek, nic nie powiedziałam. W końcu tę sztuczkę stosował nieprzerwanie odkąd się rozstaliśmy. Jednak wyjątkowo tego wieczora, zamiast się tłumaczyć, po prostu się uśmiechnął.
-Do zobaczenia- szepnął mi jeszcze do ucha i zniknął za drzwiami, a po chwili mogłam obserwować jak rozpływa się w powietrzu.
Ktoś mógłby spytać dlaczego mu na to pozwalam. Może dlatego, że sama tego chcę? Kocham mojego męża, ale w zupełnie inny sposób niż Draco. Miłość do Ian’a zrodziła się z przyjaźni, przywiązania i odpowiedzialnej decyzji, jaką w swoim czasie podjęłam. Chciałam być szczęśliwa i móc dzielić to szczęście z kimś innym, a ono moim zdaniem jest wynikiem świadomego wyboru. Tak więc zamiast czekać na ojca mojej córki, wybrałam spokojne życie u boku kogoś innego.
Ktoś mi kiedyś powiedział, że nieobecność zabija miłość. Wprawdzie widzę blondyna tylko parę razy w ciągu roku, a mimo tego wiem, że bardziej pasują do nas słowa brytyjskiego aktora i pisarza Peter’a Ustinov’a. Największa miłość to zawsze ta, która pozostała niespełniona.
KONIEC
*Marianne Williamson

14 komentarzy:

  1. Cudowne opowiadanie! Naprawdę super się je czytało! Dziękuję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialne <3 Gratuluje wytrwałości :)
    I dziekuje :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przeczytałam i wow. Trochę mi przykro, ze nie są razem, ale piękny ff. Dziękuję za emocje towarzyszące podczas czytania.
    Pragnę zaprosić Cię na mojego nowego bloga Dramione. Mam nadzieję, ze znajdziesz parę chwil :-)
    miloscsilniejszaodsmierci-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak dawno był napisany ten blog, no ale cóż, ja dopiero teraz na niego trafiłam i dopiero teraz go skończyłam, gdzie na początku wydawał mi się jakiś taki płynący od hot 13, to pod koniec historia skradła moje serce, najbardziej cierpię z powodu tego, że dramione, nie skończyło się tym, że Draco i Hermiona są razem, jednak ta decyzja nadaje temu blogowi, oryginalność, dziękuję Ci za piękne opowiadanie, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. dziękuję za to, że mogłam się wczuć w opowiadanie. było fantastyczne❤

    OdpowiedzUsuń
  6. Ogch może i późno ale twój ff jest super ��

    OdpowiedzUsuń
  7. To było jedne z najlepszych Dramione jakie czytałam. Smutno mi tylko że nie miałaś komentarzy wcześniej ale inni pewnie tak jak ja śpieszyli się do następnego rozdziału. To było śliczne<3<3<3 Po prostu loffciam to, koffciam i nie wiem co jeszcze. Nie wiem czy to przeczytasz, ale jeśli tak to wiedz że masz wielki talent i genialne pomysły. Życzę dalszych sukcesów i liczę, że trafię na równie genialne opowiadania tego typu co może być trudne:D

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurcze, przeczytalam to opowiadanie w 2 dni. Alez mi bylo przykro, czytajac to zakonczenie. Swietna robota :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj, późno to znalazłam, późno, ale powiem jedno - warto było czekać. Trafiłam na to opowiadanie, kierując się listą najlepszych Dramione i pochłonęłam w równo cztery godziny (skończyłam o drugiej nad ranem). Uwielbiam twój styl, cieszy mnie, że w odróżnieniu od wielu innych fanfików, w tym naprawdę wierzyłam w autentyczność wydarzeń! Do tego główni bohaterowie nie byli przesadnie różni od książkowych oryginałów (pominę bohaterów pobocznych, rozumiem, że trudno wiernie oddać postacie mające w tekście max pięć wypowiedzi). Naprawdę zakochałam się w tej historii, widać, że naprawdę miałaś na nie pomysł, szanuję też za nieoczywiste rozwiązanie (i przyznam, że serduszko załkało, gdy je czytałam). Naprawdę, możesz być dumna ze swojej pracy, bo jest ona najwyższej jakości:) <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Patrząc na komentarze pozostałych czytelników, ja chyba znalazłam to opowiadanie najpóźniej haha jednak cieszę się, że wogóle udało mi się je znaleźć, ponieważ jest genialne. Wywołuje tyle emocji, każdy rozdział jest dobrze przemyślany, nie powiem końcówka mnie bardzo zaskoczyła, ale bardzo fajnie i gładko to zakończyłaś. Chciałam ci podziękować za tak cudowną historię. Nigdy nie byłam przekonana co do opowiadam gdzie udział bierze na samym początku dziecko Dracona i Hermiony, jednak ty mnje przekonałaś. I myślę, że to będzie moja już jedyna taka super historia do której będę powracała już zawsze. Nie wiem czy droga autorko przeczytasz ten komentarz, ale podświadomie życzę ci szczęścia w obecnych latach i jeśli przestałaś pisać opowiadania, to duży błąd, bo w roli pisarki sprawdzasz się rewelacyjnie. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Widać ja znalazłam jeszcze później �� historia jest nietuzinowa, również cierpię, że nie ma happy end'u, ale rozumiem wybór. Przez to jest właśnie bardziej realistyczne i dojrzałe. Kocham, wczoraj nie spałam do 5 rano czytając xd lepiej nie szukać po nocy fanfikow xd

    OdpowiedzUsuń