wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 4


Nie byłam zachwycona kiedy dowiedziałam się, że Malfoy będzie moim szefem, ale co mogę na to poradzić? Postaram się trzymać go na dystans. Postaram się zachowywać jak na dorosłą czarownicę przystało. Postaram się mu pokazać, że jestem dobra w tym co robię. Jednak przede wszystkim postaram się by nie dowiedział się o Ninie.
Z tymi myślami krążącymi po mojej głowie skierowałam się w stronę mojego gabinetu.
-Dzień dobry-powiedziałam do sekretarki.
-Dzień dobry panno Granger.
-Czy są do mnie jakieś wiadomości?-Spytałam mając nadzieję, że mój nowy szef nie przyszedł jeszcze do pracy i nie ma przypadkiem ochoty mnie widzieć.
-Właściwie to tylko panna Weasley kazała przekazać pani ucałowania- Emma uśmiechnęła się do mnie.
-Bardzo dziękuję-odpowiedziałam i także uśmiechnęłam się do blondynki, po czym weszłam do mojego gabinetu. Usiadłam przy biurku i zaczęłam przeglądać papiery dotyczące morderstwa, które miało miejsce w piątek. Wprawdzie wszystkie dokumenty czytałam już z dziesięć razy, ale do niczego nie mogłam dojść. Otworzyłam teczkę i spojrzałam na zdjęcie denata. Miał pewnie koło 60 lat i wyglądał na dbającego o siebie. Zaczęłam się zastanawiać czy kogoś miał, w końcu chęć przejęcia majątku to częsty motyw zbrodni, nawet w świecie czarodziei. Szybko przejrzałam kartki, ale okazało się, że był samotny, nie miał żadnej rodziny, przyjaciół zresztą też. Zrobiło mi się żal tego nieznajomego.
-To straszne-szepnełam sama do siebie.
-Co jest takiego strasznego?- Nagle usłyszałam męski głos. Przez chwilę pomyślałam, że zwariowałam i słyszę jakieś głosy, bo przecież nikt nie wchodził do mojego gabinetu. Jednak odruchowo podniosłam głowę, a w drzwiach zobaczyłam Malfoy’a.
-Życie bez rodziny i przyjaciół- odpowiedziałam, chociaż sama nie wiem dlaczego. Jeszcze siedem czy sześć lat temu w podobnej sytuacji nakrzyczałabym na niego i kazała mu się wynosić i nie podsłuchiwać. Jednak teraz… Teraz było inaczej. Nie miałam do niego żalu. Nie czułam nienawiści. Może jedynie miałam obawy, że odkryje moją tajemnicę.
-Może żył tak, bo tego chciał- z rozmyślań wyrwał mnie głos blondyna. Spojrzałam na niego dokładniej i zobaczyłam smutek w jego oczach. Zrobiło mi się go żal.
-Coś o tym wiesz?- spytałam nim zdążyłam ugryżć się w język. Widziałam, że chce mi już odpowiedzieć, ale obiecałam sobie, że będe zachowywać się jak dorosła i dojrzała kobieta a nie wścibskie dziecko. -Przepraszam, nie powinnam była – powiedziałam spokojnie.- Mogę wiedzieć jaki jest cel twojej wizyty?
-Chciałem się dowiedzieć czy już rozwiązałaś sprawę tego „samotnego” mężczyzny- odpowiedział mi Malfoy, akcentując słowo samotny. Przy okazji zobaczyłam, że na powrót przybrał maskę zimnego arystokraty, bo znów nie dało się nic wyczytać z jego oczu.
-Właśnie nad nią pracuję-odpowiedziałam.
-To się pospiesz, bo kolejne sprawy czekają- w tym momencie obrócił się na pięcie i skierował w stronę wyjścia.
-Postaram się- odrzekłam i mężczyzna wyszedł.
Siedziałam jeszcze ze dwie godziny nad tą samą sprawę. Nic się ze sobą nie zgadzało. Nie było to morderstwo na tle rabunkowym, bo nic z mieszkania nie zginęło. Wrogów denat też nie miał. Sąsiedzi nawet go lubili, chociaż rzadko wychodził z domu. Żadnej mrocznej historii także nie znalazłam w jego życiorysie. Poczułam bezsilność. Nie miałam już pomysłów. I wtedy postanowiłam zrobić sobie przerwę. Zeszłam do „stołówki” by coś przekąsić.
Zajęłam stolik w kącie i cieszyłam się chwilami w samotności obserwując innych czarodziei. Nagle poczułam, że ktoś nade mną stoi.
-Mogę się dosiąść?- usłyszałam lekko zachrypnięty, męski głos. Uniosłam oczy i zobaczyłam Blaise’a Zabiniego.
-Tak, jasne- odpowiedziałam i uśmiechnełam się do niego.
-Dzięki. Nad czym się tak zastanawiasz?- Spytał mężczyna.
-Mam taką sprawę morderstwa na samotnym mężczyźnie i nie mam kompletnie pomysłu na motyw- powiedziałam i zobaczyłam, że brunet zaczyna nad czymś myśleć.
-Tło rabunkowe?-spytał
-Nie, wszystko było na swoim miejscu-odpowiedziałam
-Żądna pieniędzy żona lub córka?
-Nie, nie miał nikogo.
-To może miał jakiś wrogów?-zapytał Blaise
-Też nie. Spokojny, małomówny mężczyzna którego sąsiedzi zgodnie uznają za miłego pana- uśmiechnełam się znowu do bruneta, było mi miło, że ktoś się zainteresował moją pracą.
-No to kiepsko- powiedział po czym również się uśmiechnął.- Słyszałem, że Malfoy jest twoim szefem ?- Rzucił niby od niechcenia.
-Tak jakoś wyszło- odpowiedziałam.
-I jak się dogadujecie?
-Na razie nie mieliśmy ze sobą za wiele do czynienia, ale myślę, że nie będzie problemów.
-No tak, w końcu dziś jesteśmy już dorosłymi ludźmi, a nie dzieciakami z buzującymi hormonami -powiedział mężczyna na co ja wybuchnęłam śmiechem.-Nie wiedziałem, że jestem taki zabawny?- uśmiechnął się w ten sposób, w jaki uśmiechają się tylko pewni siebie mężczyżni, którym kobiety padają do stóp.
-No cóż, rozbawiło mnie to, że nazwałeś nas dzieciakami w których buzują hormony.-powiedziałam.
-A co, nie mam racji?- Spytał uśmiechając się zawadiacko.
-Z pewnością masz…- chciałam dodać coś jeszcze, ale usłyszałam chrząknięcie. Podniosłam głowę, a moim oczom ukazał się mój szef.
-Czy ty nie powinnaś być teraz w biurze ?-spytał.
-Ja tylko zrobiłam sobie małą przerwę- powiedziałam lekko poddenerwowana. Miałam pokazać mu jaka jestem świetna i odpowiedzialna, a tu coś takiego…
-Małą przerwę?- Powiedział oschle- W trakcie tej twojej małej przerwy, ja zdążyłem zakończyć sprawę nad którą miałaś pracować.
-Naprawdę?- Spytałam szczerze zdumiona.
-Naprawdę. Kończ już tą przerwę, bo za 15 minut musimy obejrzeć jakieś miejsce zbrodni- odpwiedział blondyn.
-Musimy ?-Spytałam zdzwiona faktem, że użył liczby mnogiej.
-Nie, nie musimy. Siedź tu dalej i flirtuj z kim popadnie- powiedział, a ja zobaczyłam w jego oczach wściekłość. Czyżbym znów wykazała się niekompetencją?
-Chodziło mi o to, że na ogół sama odwiedziałam miejsca zbrodni- powiedziałam spokojnie, jednak w środku całą się gotowałam.
-Tak było kiedyś, teraz idę cię przypilnować.- Przy tych słowach Malfoy uśmiechnął się do mnie złośliwie. Wstałam i odwróciłam się do Blaise’a.
-W takim razie już pójdę, ale dziękuję za miłe towarzystwo- posłałam brunetowi uśmiech, który on zresztą odwzajemnił. Wtedy zobaczyłam, że mój szef stracił cierpliwość i wychodzi, więc szybko ruszyłam za nim.
-Powodzenia- usłyszałam jeszcze za sobą głos Zabiniego. Jednak nie dane mi było odpowiedzieć, bo w tym momencie poczułam rozchodzące się po całym moim ciele ciepło i przyjemne mrowienie w brzuchu. Co się ze mną dzieje? Poczułam szarpnięcie i cały świat zawirował. Nagle zobaczyłam, że stoję razem z Malfoy’em w jakimś salonie. Mrowienie ustało. I wtedy zdałam sobie sprawę co je wywołało. Pobladłam.
-Dobrze się czujesz?-usłyszałam głos blondyna.
-Tak- skłamałam.
-To dobrze, bo już myślałem, że chcesz się wywinąć od pracy- rzucił jeszcze w moim kierunku i kucnął nad ciałem jakieś martwej dziewczyny. Wziełam głęboki wdech. To niemożliwe! Niemożliwe! Moje myśli krzyczały, a ja starałam się zachować spokój. Zrobiłam dwa kroki w stronę Malfoy’a, jednak postanowiłam zachować dystans. Czy to możliwe, że zwykły dotyk jego ręki przy teleportacji wystarczył bym poczuła to miłe ciepło? Nie dane mi się było zastanowić, bo blondyn odwrócił się w moją stronę.
-No rusz się.- powiedział- Nie będę tu sam pracował.- Szybko więc podeszłam do ciała i zabrałam się do roboty. Zrobiłabym wszystko byle tylko zaprzątnąć czymś moje myśli. Byle tylko to, nie było prawdą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz