Rozdział 18


A life spent making mistakes is not only more honorable,
but more useful than a life spent doing nothing.
-George Bernard Shaw
Od tygodnia jedyne pytanie jakie sobie zadawałam brzmiało -czy na pewno dobrze zrobiłam? Na pewno chciałam to zrobić inaczej. Delikatniej. Ale jak zwykle dałam się sprowokować. Zranić.
Nie wiem dalczego on mi to robi. Dlaczego zawsze gdy wydaje mi się, że możemy się dogadać, on zadaje mi ból. Jego słowa przebijają moje serce niczym zatrute strzały. Bo gdy raz padną, trucizna, którą zawierały na zawsze pozostaje we mnie. Echo jego słów huczy gdzieś w głębi mojej głowy. Nie mogę się go pozbyć. Nie mogę zapomnieć.
Tyle lat mnie upokarzał. Ranił. A dziś pozwalam mu znowu to robić. Co więcej, wystawiam się na jego obelgi z własnej nieprzymuszonej woli.

Od tygodnia go nie widziałam. Nie słyszałam. Prawdę mówiąc liczyłam na większe zainteresowanie z jego strony, po usłyszeniu takiej wiadomości.
W końcu opowiedziałam Ninie o NIM. Wprawdzie nie wszystko. Bez podania szczegółów. Całe szczeście, że o nic nie spytała. Choć, pewnie pytania przyjdą z wiekiem.
Pokazałam jej nawet jakieś jego zdjęcie w gazecie. Od razu go rozpoznała jako „pana, który po mnie przyjechał.”
Lżej mi odkąd „wszystko się wydało”. Mogę znowu oddychać. Mogę patrzeć na moją córkę kiedy zasypia i nie zastanawiać się jakie pytania padną z jej strony gdy będzie miała naście lat. Dziś już wiem, jak będą one brzmiały. Dlatego ciesze się, że opowiedziałam jej o tacie, przynajmniej za dziesięć lat nie będzie mogła mi zarzucić, że ją oszukuję.
Już nie mam tajemnic.
Już nie mam przy czym trwać. Mogę ruszyć dalej. Choć to jest chyba w tym wszystkim najtrudniejsze.
Dziś zdałam sobie sprawę, że przez ostatnie pięć lat czekałam. Z nikim się nie spotykałam. Nawet nie próbowałam flirtować. Gdzieś w głębi, liczyłam na to, że w trójkę stworzymy kiedyś kochającą się rodzinę.
Że Draco Malfoy będzie w stanie mnie pokochać.
Równie mocno jak ja swoje wyobrażenie o nim, którę pielęgnowałam przez te lata.
Czas jednak pokazał jak bardzo się myliłam.
Czy jestem dziś w stanie się zakochać?
Przez ponad cztery lata kochałam ideał. Ideał który wyglądał jak Malfoy. Miał jego uśmiech. Mimikę. Zapach. Barwę głosu. Ale nie był nim.
I nigdy nie będzie.
Kiedy leżę teraz na łóżku, czuję jak moje serce ściska się z bólu. Bo dopiero niedawno naprawdę otworzyłam oczy. Zobaczyłam świat. Dopiero niedawno naprawdę dotarło do mnie, że próbowałam zrobić z NIEGO swój ideał. Dopasować rzeczywistość do mojego wyobrażenia. Tyle, że ono nie ma nic wspólnego z prawdą.
Zamykam oczy i po raz pierwszy od dawna widzę ciemność. I nie ma w niej już tego ironicznego uśmiechu czy platynowych włosów. Nie ma nic.
Tak jest lepiej. Z tą myślą oddalam się w krainę snów.
Don’t take what you don’t need from me
It’s just a drop in the ocean
A change in the weather
I was praying that you and me might end up together
Its like wishing for rain as I stand in the desert
Czuję, że ktoś szarpie moje ramię. Słyszę jakiś głos, ale nie mogę nic zrozumieć. Nie widzę nikogo.
-Mamusiu!!- Krzyk Niny dociera wreszcie do mojej podświadomości tym samym wybudzając mnie ze snu.
-Kochanie, co się stało? Jest środek nocy- otwieram oczy i widzę przed sobą moją córkę. Wygląda na przerażoną.
-Mamusiu, ktoś się dobija do drzwi- wsłuchuje się i po chwili rzeczywiście słyszę hałas dobiegający z dołu.
-Już dobrze, wracaj do łóżka a ja sprawdzę kto to- mówiąc to całuję małą główkę i wychodzę z pokoju.
„Kto do cholery dobija się do mnie o 2 nad ranem?!” Jestem zła. Nawet więcej, jestem wkurzona. Nienawidzę takich pobudek.
To mi przypomina czasy przed bitwą. Gdy wraz z Harrym i Ronem szukaliśmy horkruksów. Gdy ciągle trzeba było mieć się na baczności. Gdy nie mogłam zasnąć bojąc się, że mogę już się nie obudzić.
Mam nadzieję, że ta osoba ma dobry powód by budzić mnie w środku nocy.
Otwieram zamek i naciskam na klamkę. Kiedy drzwi się otwierają w mojej głowie pojawia się kompletna pustka.
-Draco?- Widzę jak opiera się o framugę. Wygląda na zmęczonego, a w jego jasnych włosach tańczy wiatr. Zastanawia mnie tylko jedno- czy moje sny mają się wreszcie ziścić czy to może początek koszmaru?
-Chyba musimy porozmawiać-odpowiada tylko, a ja w stanie kompletnego amoku otwieram szerzej drzwi, wpuszczając go do środka.
***
*wykorzystany tekst jest fragmentem „Drop in the Ocean” Ron’a Pope’a

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz