Rozdział 12


Obudziłam się w nie swoim łóżku. Chwila, co ja tu robię?
Aaaa tak, Malfoy. W tym momencie dotarło do mnie, że nikt mnie już nie obejmuje. Podniosłam się.
Byłam sama.
Ruszyłam do łazienki, ale tam też go nie spotkałam.
-Draco?- Zawołałam, jednak odpowiedziała mi cisza. Gdzie ten człowiek zniknął?!
Pół godziny później siedziałam nad swoim śniadaniem. Nadal sama. Może musiał coś załatwić? Tylko dlaczego nie zostawił mi żadnej kartki?
Tylko zniknął jak to miał w zwyczaju.
Postanowiłam się ubrać i przejść do domu ofiary, by poszukać śladów naszych podejrzanych. Może spotkam go po drodze?
Właściwie dlaczego tak mi na tym zależy? Może za dużo sobie po nim obiecuję…
Nawet nie zauważyłam kiedy dotarłam na miejsce. Wyglądało na to, że nikogo nie ma w domu. Rozejrzałam się więc wokoło, by sprawdzić czy nikt mnie przypadkiem nie zauważył i powoli otworzyłam drzwi. Dom wyglądał tak samo jak poprzednio.
Odwiedziłam najpierw kuchnię. Wyglądała jakby jeszcze chwilę temu ktoś w niej urzędował. Krzesło było odsunięte, a na stole stały dwa talerze. Spojrzałamw dół. Bingo! Na podłodze leżał papieros. Może na nim będą ślady Grey’a lub Pieterson’a. Schowałam go szybko do torebki i ruszyłam w stronę łazienki. Jednak nic tam nie znalazłam. Odwiedziłam też resztę domu, ale poza zabawkami i zdjęciami, o któych wspominał Malfoy, nic interesującego nie zobaczyłam. Usiadłam na łóżku wpatrując się w zdjęcie ofiary i jej córki.
Ten uśmiech.
Sama miałam takie zdjęcie z Niną. Jedno z niewielu pozowanych. Wyglądałyśmy na szczęśliwe. Zresztą tak samo jak one.
Westchnęłam. Życie jest niesprawiedliwe.
Ciekawe kto był ojcem tej kruszynki. I gdzie jest teraz? Zginął? A może wybrał życie z dala od rodziny?
Spojrzałam na zegarek. Trzecia. Powinnam coś zjeść. Podniosłam się więc z łóżka i ruszyłam w stronę wyjścia. Niedługo póżniej stałam już przed drzwiami gospody.
Jak ja się właściwie tu znalazłam?
Potrząsnęłam głową, by odpędzić od siebie natrętne myśli i weszłam dośrodka. Zajęłam ten sam stolik co poprzednio i tak samo jak wtedy zaraz pojawiła się przy mnie kelnerka.
-Poproszę to samo- usłyszałam nad sobą męski głos, chwilę po tym jak złożyłam zamówienie. Podniosłam głowę, chociaż wiedziałam kogo zobaczę. Blondyn po chwili zajął miejsce naprzeciwko mnie. Wyglądał na zadowolonego.
-Co dzisiaj robiłaś ?- Spytał po chwili.
-Byłam w domu ofiary, by poszukać dowodów- odpowiedziałam nie zwracającjuż na niego uwagi. Cały czas miałam przed oczami tamto zdjęcie.
-I znalazłaś coś?
-Niedopałek papierosa.
-Jak wrócimy to wyślę go do analizy.- Podnisłam głowę raz jeszcze by na niego spojrzeć.
Te oczy. Uśmiech. I włosy. Jest taki podobny do mojej córki.
-W porządku?- Z zamyślenia wyrwało mnie jego pytanie.
-Tak, a co?- Odpowiedziałam lekko poddenerwowana.
-Dziwnie się na mnie patrzysz-odpowiedział i po chwili złapał mnie za rękę. Co on wyprawia?!
-O co ci chodzi?- Zapytałam podniesionym głosem, jednak nie zabrałam ręki.
-Próbuję cię pocieszyć.
-Pocieszyć?- Oczy go zdradziły. Może inni nie mogli z nich nic odczytać, ale ja od ponad czterech lat obcowałam z osobą, która miała takie same. Wiedziałam, że coś kombinuje.
-No tak. Widzę, że jesteś nieszczęśliwie zakochana.
-Zakochana? Niby w kim?- Zadając te pytania już wiedziałam, że wydarzy się coś nieprzyjemnego. Przynajmniej dla mnie.
-We mnie- odpowiedział tylko, ale to wystarczyło by mnie zdenerwować.Wyrwałam swoją dłoń z jego.
-Zwariowałeś?!- Praktycznie krzyknęłam.
-Spokojnie Granger. Już się przyzwyczaiłem. Jesteś zupełnie normalna.- W przeciwieństwie do mnie wyglądał na rozbawionego.
-Ja na pewno, gorzej z tobą- odpowiedziałam, by chwilę później uśmiechnąćsię do kelnerki, która postawiła przede mną talerz.
-Mówię tylko, że nic w tym dziwnego, że się we mnie zadurzyłaś.
-Nie zadurzyłam się w tobie.- Odpowiedziałam nie odrywając wzroku od swojego talerza.
-Jasne. Słuchaj, każda kobieta…- nie dałam mu jednak dokończyć. Co on sobie wyobraża?
-To ty posłuchaj -tym razem podniosłam głowę- po pierwsze nie jestem każda. A po drugie nie jestem tak naiwa by się w tobie zadurzyć. I co więcej, jest mi żal każdej którą to spotka.- Z powrotem odwróciłam głowę w stronę jedzenia.
-Smacznego- usłyszałam tylko w odpowiedzi. Reszta posiłku upłynęła w ciszy.
Jednak kiedy doszło do płacenia rachunku, coś we mnie pękło. Nie miałam siły dłużej przebywać z tym gburem. Położyłam więc na stole wcześniej odliczoną kwotę i szybko wyszłam.
Chciałam się przejść. Przemyśleć to wszystko. Odpocząć.
-Granger, stój!- Usłyszałam za sobą, jednak się nie zatrzymałam. Po chwili poczułam jak kładzie mi rękę na ramieniu.
-Chyba się nie obraziłaś- mówiąc to, obrócił mnie w swoją stronę.
-Nie, po prostu twoje ego mnie przygniotło i postanowiłam zaczerpnąć powietrza- zabrałam jego dłoń z mojego ramienia i ponownie się odwróciłam. Ruszyłam przed siebie.
Jednak chwilę póżniej usłyszałam, że mężczyzna mnie dogania.
-Aż taki zły jestem?- Szepnął mi do ucha. Przyspieszyłam chcąc się od niego uwolnić.
-Rozumiem, że to pytanie retoryczne.- Postanowiłam nie zwracać na niego uwagi. Poskutkowało. Po piętnastu minutach dotarłam sama do domu.
Rozebrałam się i usiadłam na kanapie, po czym wyciągnęłam telefon.
-Cześć, tu Hermiona. Co tam u was?
-Wszystko dobrze, niczym się nie przejmuj- odpowiedziała mi opiekunka Niny.
-Na pewno? Jeśli chcesz, żebym wcześniej wróciła to powiedz- usłyszałam jak drzwi się otwierają, a zaraz po tym ktoś stanął za moimi plecami.
-Nie martw się, nie będzie takiej potrzeby. Dam ci Ninę do telefonu.- Poczułam jego ciężar, gdy oparł się o kanapę tuż za mną.
-Mama?
-Cześć kochanie. Co tam u was?
-Dobrze. Kiedy wracasz?- Nie byłam pewna co odpowiedzieć.
-Niedługo. Bądź grzeczna w tym czasie- denerwowało mnie, że Malfoy podsłuchuje całą rozmowę.
-Mamusiu?- Usłyszałam w słuchawce.
-Tak?
-Kocham cię- poczułam jak do oczu napływają mi łzy.
-Ja ciebie też kochanie- odpowiedziałam i szybko się rozłączyłam. Nie chciałam by moja córka słyszała jak płaczę.
-Wszystko w porządku? -Usłyszałam za sobą.
-Tak, jasne. Niedopałek jest w mojej torbie-podniosłam się z kanapy i ruszyłam w stronę łazienki. Potrzebowałam wziąć prysznic.
Wraz z wodą spłynęło większość natrętnych myśli. Nigdy nie rozstawałam się z córką. I chyba źle to znosiłam.
Nie wiem ile tam stałam, ale kiedy wyszłam z łazienki zobaczyłam, że za oknem się ściemnia.
Nie wyglądało na to, żebym miała jeszcze coś do roboty, więc wskoczyłam do łóżka i wyciągnęłam książkę. „Lolita”. Jedna z moich ulubionych.
Nawet się nie zorientowałam, że zrobiło się późno dopóki w zamyśleniu nie podniosłam głowy, by spojrzeć w okno. Było zupełnie ciemno.
Zerknęłam na zegarek. Dochodziła jedenasta. Nie wiedziałam co Draco wymyślił na jutro, więc postanowiłam się położyć. Odłożyłam książkę na szafkę nocnę i zgasiłam lampkę.
Przewróciłam się na bok. Czułam się źle. Opuszczona. Samotna.
Nie chciałam jednak iść do pokoju Malfoy’a. Samotna łza spłynęła mi po policzku.
Co jeśli nie jestem dość silna, by sama wychować córkę. Będę sama do końca życia?
Nie lubiłam nocy. Bo to wtedy czułam się nieszczęśliwa. Taka mała i nieistotna. Bezbronna wobec myśli.
Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Czego on ode mnie chce o tej porze?Postanowiłam udawać, że śpię. Może da mi spokój?
Zamiast tego usłyszałam, jak drzwi się otwierają.
-Hermiona, śpisz?- Postanowiłam się nie odwracać w jego stronę.
-Staram się- odpowiedziałam i usłyszałam jak drzwi się zamykają. Już miałam się odwrócić i poprosić go, żeby mnie nie zostawiał kiedy poczułam jak unosi kołdrę i wślizguje się na miejsce obok mnie.
-Dobranoc- szepnął mi tuż do ucha.
-Dobranoc-odpowiedziałam i poczułam jak zagarnia mnie bliżej siebie.
Miałam ochotę mu podziękować. A z drugiej strony wiedziałam, że powinnam być wściekła.
Bo niby dlaczego najpierw mnie zostawia, potem sobie ze mnie żartuje a na koniec udaje, że się mną przejmuje? Chciałam mu to wygarnąć. Powiedzieć co myślę o jego zachowaniu przy obiedzie.
Zamiast tego położyłam tylko rękę na ramieniu którym mnie obejmował, a dłoń na jego dłoni.
Znowu byliśmy jednością.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz