Rozdział 13


Znowu to samo, pomyślałam kiedy zorientowałam się że jestem sama. Malfoy jak zwykle mnie zostawił…
Szybko podniosłam się z łóżka i ruszyłam w stronę łazienki, by się ubrać. Ponieważ nigdzie nie spotkałam mężczyzny postanowiłam zjeść śniadanie i jeszcze raz przejść się do domu w którym zamordowano młodą kobietę i jej córeczkę.
W końcu niedługo stąd wyjedziemy. Chciałam jeszcze raz spojrzeć w oczy dziewczynki. Zobaczyć uśmiech. Móc wymazać z pamięci strach jaki malował się na jej twarzy gdy znalazłam jej ciało.

Nie minęło dwadzieścia minut kiedy znalazłam się na miejscu. Jednak coś mi się tutaj nie zgadzało. Już miałam ruszyć do drzwi kiedy zorientowałam się, że są otwarte.
Ktoś był w domu.
Obeszłam budynek dookoła zaglądając w okna z nadzieją, że zobaczę kto znajduje się w środku.
-Dlaczego?!- Usłyszałam rozpaczliwy krzyk dobiegający z wnętrza budynku. Zaczaiłam się przy jednym z okien i wtedy go zauważyłam. W środku znajdował się mężczyzna.
Zrozpaczony mężczyzna.
Siedział na schodach i trzymał coś w rękach. Chodż nie widziałam jego twarzy zbyt dokładnie byłam pewna, że po policzkach spływają mu łzy.
-Co jest?- Spytałam trochę zbyt głośno i wtedy poczułam jak ktoś zasłania mi usta ręką i przyciąga do jednej ze ścian.
-Co ty tu robisz Granger?- No tak, mogłam się domyślić. Szybko się mu wyrwałam i zabrałam jego rękę z mojej twarzy.
-Chciałam tu zajrzeć ostatni raz- trochę głupio to zabrzmiało, ale postanowilam się nie przejmować.- Kim jest ten mężczyzna?
-Nie mam pojęcia- odrzekł blondyn i podszedł do okna.
-Mogłaś mi powiedzieć- usłyszeliśmy przerywany szloch nieznajomego.- Pomógłbym wam.
Na chwilę zapadła cisza. Nie miałam odwagi jej zburzyć.
Zresztą Malfoy też się nie odzywał.
-Gdybym tylko wiedział…-słowa mężczyny przerywał co jakiś czas szloch wydobywający się z jego gardła.- Nie dałaś mi szansy. Dlaczego?
Czyżby to był ojciec dziewczynki? To było jedyne co mi przyszło do głowy.
I w tym momencie zamiast nieznajomego zobaczyłam przystojnego blondyna.
-Byłem jej ojcem, a nawet nie miałem szansy by raz ją zobaczyć.- Poczułam jak do oczu napływają mi łzy.- Dlaczego mi nie powiedziałaś? Jak mogłaś być tak okrutna?- Nie wytrzymałam. Zanim mój towarzysz się zorientował, odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w nieznanym sobie kierunku.
Byle go nie widzieć.
Byle go nie słyszeć.
Czy miał rację? W końcu każdy zasługuje na drugą szansę. Na poznanie prawdy.
Poczułam ukłucie w sercu.
Myślałam, że mogę oszukać wszystkich.
Wszystkich łącznie z samą sobą.
„W życiu można uciec od wszystkiego, z wyjątkiem samego siebie.”*
Nie pamiętam kto to powiedział, ale miał rację. Łudziłam się, że dobrze robię ukrywając moją córkę przed Malfoy’em. Że mogę zastąpić jej ojca. Że bez niego będzie szczęśliwsza.
Dopiero teraz zauważyłam, że cały czas myślałam tylko o sobie.
To ja byłam szczęśliwsza, nigdy nie dowiedziawszy się, że ON nie chce mieć ze mną nic wspólnego.
Wmówiłam sobie, że ON nie jest wart by poznać prawdę.
By móc mnie zranić.
By złamać mi serce.

Zatrzymałam się na skraju jakiejś polany. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że przez cały ten czas biegłam. Serce biło mi jak oszalałe, a moje policzki były mokre od łez. Wzięłam głęboki wdech i nagle wszystko jakby się zatrzymało. Prawda dotarła do mnie znienacka i uderzyła mnie z całą swoją mocą.
A była taka, że nie miałam prawa odbierać Malfoy’owi szansy na bycie ojcem. Skoro zgodziłam się tuż po bitwie na nasz stosunek, to teraz musiałam zgodzić się na to, by poznał prawdę. Poniosę konsekwencję.
Powoli się odwróciłam i ruszyłam w stronę naszego domku. Teraz już nic mnie nie powstrzyma. Otarłam policzki i przejrzałam się w jakimś oknie.
Po chwili wchodziłam już do dobrze znanego mi budynku.
-Draco?- Mój głos rozbrzmiewał w pustym salonie.
-Przykra sprawa, nie sądzisz?- Jednak po chwili zza kolumny wyłonił się blondyn ze szklanką w ręku.
-Słucham?- Zapytałam. Nie do końca wiedziałam co się dzieje.
-No chodzi mi o ojca tej dziewczynki, który o niczym nie wiedział.To było dość nieodpowiedzialne…-jednak przerwałam mu ten monolog.
-Draco?
-Tak?- Spojrzał na mnie niezrażony moim wtrąceniem.
-Czy gdybyś…gdybyś…-nie mogło mi to przejść przez gardło.
-Gdybym co?- Teraz wyglądał na odrobinę poirytowanego. Wzięłam głęboki wdech i schyliłam się by ściągnąć buty. -Jak zaczęłaś to dokończ- rzucił niby od niechcenia, ale coś mi zdradzało wjego tonie, że chciałby wiedzieć co miałam na myśli. Podniosłam na niego wzrok i zdjęłam kurtkę.
-Gdybyś był na jego miejscu, to co byś zrobił?- Spytałam wreszcie.
-Teraz to on chyba już niewiele zrobi- rzucił złośliwie.
-Nie o to mi chodziło- zaczęłam- gdybyś się nagle dowiedział, że masz dziecko to co byś zrobił?
-Nie wiem, nie zastanawiałem się nad tym- odpowiedział popijając bursztynowy napój.
-A chciałbyś w ogóle być ojcem?- Dopiero kiedy to powiedziałam, dotarło do mnie, że nie ma już odwrotu.
-Ojcem? Może…Ale jeśli miałbym być ojcem to chciałbym, żeby moje dziecko miało zgodnie żyjących rodziców. Biorąc pod uwagę fakt, że z żadną z moich partnerek nie byłem dłużej niż jedną noc to raczej by nie wyszło.- Nagle opuściła mnie cała odwaga.
-W życiu nie zawsze ma się to, czego się chce- odpowiedziałam i ruszyłam w stronę mojej sypialni. Jednak poczułam jak ręka mężczyzny zaciska się na mojej, po moim ciele rozlało się delikatne ciepło.
-Powinniśmy porozmawiać-powiedział tylko, a podemną ugieły się nogi. Czyli już wie? Nie wiedząc kiedy usiadłam na fotelu naprzeciwko niego.
-Chyba źle to wszystko odebrałaś- zaczął.
-To znaczy?- Zastanawiałam się czy słyszy jak w tym momencie wali moje serce.
-To, że staram się być miły.
-Miły? Nie bardzo rozumiem- odpowiedziałam zresztą zgodnie z prawdą.
-Granger, zrozum…-zawiesił głos by po chwili kontynuować- jesteś inteligentna, atrakcyjna, wzbudzasz we mnie jakieś instynkty opiekuńcze a nawet zaczynam cię lubić, ale nic z tego nie będzie.
-Co?- To jedyne co udało mi się odpowiedzieć. „Nic z tego nie będzie” te słowa rozbrzmiewały wciąż na nowo w mojej głowie.
-Nie chcę, żebyś później cierpiała bo i tak już sporo przeszłaś- nie słuchałam tego co mówił, bo nagle poczułam jak od środka rozdziera mnie ból. Łzy zaczęły napływać mi do oczu. Wszystko przestało mieć znaczenie. „Nic z tego nie będzie.”
-Ty nic nie rozumiesz!- Krzyknęłam jednocześnie podnosząc się z fotela.
-Spokojnie- powiedział również się podnosząc- chcę, żebyś uniknęła rozczarowania. Jeśli zaczęłaś coś do mnie czuć to musisz natychmiast wybić to sobie z głowy- sama nie wiem kiedy podniosłam rękę i zatrzymałam ją dopiero na policzku mężczyzny.
-Jesteś zadufanym w sobie gnojkiem!- Wykrzyknęłam i ruszyłam w stronę swojego pokoju. Tym razem mnie nie zatrzymał.
Upadłam na łóżko zatrzaskując za sobą drzwi i zaczęłam szlochać w poduszkę.
Czyżbym zaczęła coś do niego czuć?
Przecież to niemożliwe.
Może uwierzyłam, że z czasem moglibyśmy być razem? Razem wychować Ninę.
„Nic z tego nie będzie.”
Ale jego słowa uderzyły we mnie mocniej niż się tego spodziewałam. Czułam się podle.
Czułam się wykorzystana.
Nie miałam już siły.
Nie mogłam przestać płakać.
I w tym momencie zdałam sobie sprawę, że Malfoy zrobił to czego najbardziej się bałam.
Moje serce pękło na tysiące kawałków.
****

cytat z Graham’a Masteron’a

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz